Sąd właściwie nie miał wyjścia niż uchylić decyzję KRRiT ws. koncesji dla TV Republika; od początku wątpliwości budził brak transparentności postępowania koncesyjnego, w tym wiarygodnego źródła finansowania stacji i stronniczość szefa KRRiT - ocenił PAP medioznawca dr Krzysztof Grzegorzewski.


Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił w środę decyzję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z 21 czerwca 2024 r., na mocy której Telewizja Republika i wPolsce24 dostały miejsce na multipleksie MUX-8. Wyrok nie jest prawomocny.
Przewodniczący KRRiT Maciej Świrski podkreślił podczas konferencji prasowej, że "uchwała i decyzja o przyznaniu koncesji dotyczącej miejsc na naziemnej telewizji cyfrowej MUX-8 dla Telewizja Republika i wPolsce24 jest zgodna z prawem". Poinformował też, że po doręczeniu wyroku z uzasadnieniem Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji złoży skargę kasacyjną od tego wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
"W moim przekonaniu sąd właściwie nie miał za bardzo innego wyjścia i nie jestem specjalnie zaskoczony tym wyrokiem. W decyzji KRRiT o przyznaniu miejsce na multipleksie MUX-8 od początku ogromne wątpliwości budziły przede wszystkim nieadekwatne dokumenty finansowe. Zarówno Telewizja Republika, jak i wPolsce24 nie przedstawiły, niezbędnego w procesie koncesyjnym, wiarygodnego, stabilnego źródła finansowania. Mógł się o tym dowiedzieć nawet przeciętny telewidz obserwując ich zbiórki na sprzęt czy rozbudowę" - zaznaczył dr Grzegorzewski.
Jak przypomniał, częstotliwości naziemne są "dobrem rzadkim", jest ich niewiele i stacja musi udowodnić, że będzie w stanie sfinansować nie tylko cały proces koncesyjny, ale i koszty nadawcze wynoszące ok. kilkudziesięciu milionów złotych. "Stacje te nie przedstawiły wiarygodnych dokumentów, które wskazywałyby na stabilne finansowanie, co, moim zdaniem, stanowi podstawę i punkt wyjścia do jakiejkolwiek dalszej rozmowy" - zaakcentował.
"Dowiadujemy się też, że w sprawie tych koncesji decyzja zapadła bardzo, wręcz ekstraordynaryjnie szybko. A Maciej Świrski głosował zdalnie, bo był za granicą, co też jest o tyle charakterystyczne, bo nic nie stało na przeszkodzie, żeby mógł przyjechać do Polski i to procedowanie przeprowadzić normalnie, stacjonarnie. Nie było żadnych przesłanek, które by uniemożliwiały głosowanie stacjonarne w tej sprawie dla większej transparentności procesu" - ocenił medioznawca.
Jego zdaniem wskazuje to na "niebywały pośpiech" w procedowaniu. "Proces ten zazwyczaj bowiem trochę trwa ze względu na konieczność analizy dokumentacji, którą podmiot pragnący nadawać rozsiewczo cyfrowo naziemnie musi złożyć. Wygląda na to, że w tym przypadku dokumenty właściwie prawie w ogóle nie były analizowane, nie poświęcono im należytej uwagi" - zauważył.
"Członek KRRiT, prof. Tadeusz Kowalski, wskazuje jeszcze na jedną rzecz, która mnie osobiście także zaniepokoiła mianowicie, że zamiast merytorycznych przesłanek kierowano się jakimiś listami, że tak powiem +intencyjnymi+ i wyrazami poparcia od telewidzów. To nie jest żadna dokumentacja formalno-prawna, jaką według ustawy medialnej z 1992 r. trzeba złożyć" - powiedział, zwracając także uwagę na obowiązek dokładnego opisania ramówki dotyczący całodobowych telewizji informacyjnych.
"Chodzi o to, aby wykazać, na ile taka stacja wypełnia swój obowiązek informacyjny, ponieważ koncesja może być cofnięta ze względu na brak wypełniania pewnych wymogów programowych. W omawianym wypadku nic nie wiadomo, iżby te stacje składały tego typu dokumentację. Zamiast tego wiemy, że były jakieś wyrazy poparcia od widzów. Takie wyrazy poparcia to z pewnością sympatyczna rzecz, zwłaszcza dla redaktorów, ale z całą pewnością nie są formalno-prawną dokumentacją ani argumentem, by daną koncesję przyznać, bo jakaś grupa społeczna tego chce" - mówił medioznawca.
Zwrócił również uwagę na brak transparentności postępowania koncesyjnego, o którym świadczy fakt, że nie było protokołu. "Sąd musiał się specjalnie zwracać o jego wydanie. Pytanie też, czy Maciej Świrski i trzy pozostałe osoby, które są w Radzie jego stronnikami, celowo nie zataili tego protokołu. Każde postępowanie koncesyjne musi być jawne, transparentne, a tego tutaj zabrakło" - powiedział Grzegorzewski.
"Wreszcie mamy czwartą przesłankę - sądząc z dotychczasowego dossier życia politycznego Macieja Świrskiego i z jego zachowań medialnych, jest on stronnikiem tej części polskiej strony politycznej, której sprzyjają obie telewizje - TV Republika i wPolsce24, czyli, mówiąc umownie, prawicy. Przypomnijmy, że w 2015 r. był jednym ze współarchitektów kampanii wyborczej PiS do parlamentu. Potem został obsadzony przez tę partię w roli przewodniczącego tak zwanej Polskiej Fundacji Narodowej. To rzeczy, obok których nie da się obojętnie przejść" - wskazał dr Grzegorzewski.
Przypomniał także wypowiedź Świrskiego w Telewizji Republika, w której stwierdził, że "media komercyjne są zdziczałe, z wyjątkiem Republiki oczywiście". "To niebywałe, jednoznaczna deklaracja poparcia dla konkretnego medium z ust szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji" - ocenił.
"Można pomyśleć, że to didaskalia w obliczu uchybień w kwestiach formalno-prawnych i finansowania. Ale ta stronniczość najprawdopodobniej była przyczyną, że proces był nietransparentny, niedokładny, pospieszny, nieadekwatny merytorycznie. Co skłania mnie także do przypuszczenia, że najprawdopodobniej Naczelny Sąd Administracyjny utrzyma ten wyrok w mocy w drugiej instancji" - dodał dr Grzegorzewski.
Anna Kondek-Dyoniziak (PAP)
akn/ aszw/ mhr/ amac/