O czekaniu na coroczny okres jesiennej słabości złotego, "runie" na dolara oraz panice na funcie rozmawiamy z Jackiem Maliszewskim, głównym ekonomistą DMK.
Marcin Dziadkowiak, Bankier.pl: Jeśli spojrzymy na typowy cykl roczny, na który ostatnio bardzo często się pan powołuje, znajdujemy się obecnie w okresie letnio-jesiennej słabości złotego. Jednak na wykresach złotego niespecjalnie to widać…


Jacek Maliszewski, główny ekonomista DMK: Faktycznie, każdego roku (za wyjątkiem roku 1999) w okresie 15 października - 15 listopada złoty był znacznie słabszy niż w okresie wrześniowym. W tym roku dołek letniego umocnienia złotego miał miejsce 11 sierpnia na poziomie 4,2550 zł za euro. Z wieloletnich opracowanych przeze mnie danych wynika, że mediana czasu trwania jesiennej zwyżki kursu EUR/PLN to data 10 października, którą właśnie minęliśmy. Oznacza to, iż z punktu widzenia statystycznego czasu trwania, każdy kolejny dzień zmniejsza szansę na osłabienie złotego. Ale... Jeśli nie będziemy przywiązywać zbyt dużej wagi do mediany czasu i spojrzymy na tak zwane okienko czasowe, to zauważymy, iż między datą 15 października a 15 listopada EUR/PLN bardzo często notował najwyższe poziomy.
Taka sama mediana - tyle że wyznaczona na osi kursu walutowego EUR/PLN - znajduje się w okolicach poziomu 4,4350. Oznacza to, iż dopóki kurs EUR/PLN jest poniżej tego poziomu, dopóty nadal jest większa szansa na dalsza zwyżkę notowań EUR/PLN. Dopiero po ewentualnym wzroście powyżej tego poziomu szanse na dalsze osłabienie złotego będą mniejsze.


Mamy do czynienia z taką sytuacją, że czynnik
czasu pokazuje co innego niż czynnik ceny. Na osi czasu - mediana już za
nami, na osi ceny - mediana ciągle przed nami. Każdego niemal
roku mamy to samo niecierpliwe oczekiwanie na słabszego złotego. To już
standard. Przyzwyczaiłem się do tego.
Dlaczego złoty nadal jest silny? Dlaczego kurs EUR/PLN nie
rośnie tak, jak to dzieje się każdego roku w okresie październik-listopad?
Uczciwie powiem: nie mam pojęcia, dlaczego uczestnicy rynku zdają się nie obawiać niczego i na siłę
kupują złotego, pozbywając się walut obcych. Być może w tym roku
wszystko zadziała z opóźnieniem.
Czyli nie radziłby pan teraz obstawiać umocnienia złotego?
Teraz absolutnie nie doradzałbym gry na spadek kursu EUR/PLN, w każdej chwili bowiem może pojawić się bardzo dynamiczna nieoczekiwana korekta wzrostowa (czyli osłabienie złotego - przyp. red.).
Na
wykresie kursu USD/PLN można dostrzec, iż rok temu poszczególne fale
wzrostu/spadku kursu USD/PLN były do złudzenia podobne do tegorocznych…
Na wykresie zaznaczyłem dużymi fioletowymi
elipsami z oznaczeniem a-b-c silną korektę spadkową. Po zakończeniu tej
trójfalowej korekty, rynek rok temu i w tym roku wszedł w okres oscylacji bez
określonego trendu. To beztrendzie rok temu zakończyło się w chwili przecięcia
linii trendu spadkowego - pochyła niebieska linia na wykresie. I po tym
przecięciu linii trendu, rynek ruszył dynamicznie na nowe szczyty zanotowane w
styczniu bieżącego roku na wysokości 4,15.
Teraz przebiega to wszystko bardzo podobnie. We wtorek doszło do naruszenia linii trendu spadkowego - niebieska ukośna linia. Aby ten sygnał był w pełni potwierdzony, potrzebujemy jeszcze wzrostu kursu USD/PLN powyżej 3,9300 - powyżej szczytu zanotowanego 1 września.
Zwróćmy uwagę na to, jak silnie zadziałało jako wsparcie dolne ograniczenie szerokiego kanału rosnącego. To dolne ramię kanału przebiega obecnie w okolicach 3,8200. Godne podkreślenia jest jeszcze to, że kurs dolara ruszył w górę, mimo iż stochastic nie zdołał zejść poniżej 20 pkt. Czyli tak po prawdzie rynek jeszcze nie jest wyprzedany. Są na nim ciągle obecni tacy, co chcą sprzedać/pozbyć się dolarów. Być może ta grupa uczestników rynku pozbędzie się dolarów, gdy pojawi się sygnał oparty o świece dzienne.
Jakie poziomy może osiągnąć kurs USD/PLN?
Osobiście uważam, że kurs USD/PLN może podskoczyć
nawet w okolice 4,00. Wzrostowi kursu
USD/PLN sprzyja to, co dzieje się na rynku EUR/USD - a tam doszło do
przełamania w dół bardzo istotnych wsparć. Odnoszę wrażenie, że zaczyna się długo
przeze mnie oczekiwany run na dolara.
Rynek chyba wreszcie zaczął się bać wyborów prezydenckich w USA. W
chwili niepewności gracze zazwyczaj redukują nominał swoich aktywów i uciekają do
gotówki - czyli do czystego dolara (rozumianego jako pieniądz, a nie jako akcje
czy też obligacje dolarowe).
W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z
prawdziwą paniką na rynku funta. Wszyscy uczestnicy rynku starali się za
wszelką cenę pozbyć waluty brytyjskiej. Skąd taka sytuacja?
Faktycznie, w ciągu kilku miesięcy - licząc od dnia referendum
w Wielkiej Brytanii - funt stracił w relacji do dolara amerykańskiego ponad 20%
i niemal tyle samo w relacji do euro. Sądzę, że na spadek kursu funta
złożyło się kilka czynników, ale głównymi były panika i spekulacyjny
atak na funta w celu jego osłabienia. Zapewne jak zawsze w tego typu
sytuacjach, za kilka tygodni dowiemy się oficjalnie, kto zarobił na tym spadku
kursu funta, a kto stracił - myślę tutaj o największych graczach.
Z czymś podobnym mieliśmy
do czynienia w Polsce ze złotym na przełomie 2008 i 2009 roku. Wtedy również złoty
stracił na wartości ponad 20% w ciągu kilku miesięcy. Potem wszystko się
uspokoiło i złoty w ciągu kolejnych kilku miesięcy odrobił ponad połowę strat z
przełomu roku 2008/2009.
Złoty rzecz jasna jest bardziej ryzykowną walutą
dla inwestorów globalnych niż funt. Skoro więc złoty zdołał odrobić połowę
strat, to i funt też to zrobi w relacji do głównych
walut światowych. Tego jestem pewny. Nie wiemy tylko ile czasu zajmie, aby taki
ruch powrotny nastąpił.
Wracając do analogii historycznych, w 1992 roku funt został zaatakowany przez fundusze hedgingowe zarządzane przez Georga Sorosa (fundusze Quantum, Quasar, itp., z nazwą na literę Q). Na wykresie świec kwartalnych zaznaczyłem to wąskimi elipsami. Co ciekawe, po gwałtownym spadku kursu funta w roku 1992, w ciągu kilku kolejnych miesięcy kurs podskoczył o 18 centów z poziomu 1,41 do 1,59 (czyli 13%). Natomiast w ciągu dwóch kolejnych lat funt odrobił do dolara kolejnych 20%.
Sądzę, iż teraz będzie podobnie. Dołki zanotowane w piątkową noc już nie zostaną przełamane. Musi jednak minąć przynajmniej 2-3 miesiące, aby uczestnicy rynku oswoili się i przyzwyczaili do nowej sytuacji.
Tematem, który w tym kontekście nieustannie powraca i będzie jeszcze długo powracał, jest Brexit.
Pamiętajmy też, iż nawet
jeśli Wielka Brytania zacznie w marcu 2017 proces wychodzenia z Unii, to
ostateczne wyjście nastąpi nie wcześniej niż na początku 2019 roku. Teraz
warto będzie obserwować dane ekonomiczne na temat handlu zagranicznego. Jestem
wręcz pewien, że po 20% deprecjacji funta, eksport tego kraju pokaże swoją
siłę, natomiast import do Wielkiej Brytanii przyhamuje, a to oznacza poprawę
salda na rachunku bieżącym i poprawę salda wymiany handlowej.
Inwestorzy zapewne dostrzegą wtedy tę poprawę i
zaczną się pojawiać artykuły wskazujące, że nic złego Wielkiej Brytanii nie
grozi. Ale na razie wszyscy się boją i potrwa to jeszcze kilka miesięcy.
Na jakich poziomach możemy się spodziewać wkrótce kursu GBP/PLN?
Na wykresach świec tygodniowych i dziennych GBP/PLN zaznaczyłem potencjalne poziomy, do których ma szansę dotrzeć kurs GBP/PLN w ramach korekty wzrostowej. Te trzy poziomy techniczne to kolejno 4,80, potem 4,90 i 5,00. Doświadczenie 20 lat pracy na rynku walutowym podpowiada mi, iż po tak mocnym spadku korekta wzrostowa będzie równie mocna, a to oznacza, że oczekiwałbym powrotu kursu GBP/PLN nawet w okolice 5,00.
Tyle tylko, że po ewentualnym dotarciu w okolice tego poziomu, do głosu znowu mogą dojść grający na spadek kursu funta. Teraz podmioty te zapewne realizują zyski - i to właśnie ich zlecenia kupna funta (odkupienia funta) podniosły notowania tej waluty w nocy z wtorku na środę o ponad 1,5% w relacji do wszystkich walut na świecie. Pojawił się więc pierwszy nieśmiały sygnał, iż wreszcie uaktywnił się popyt na brytyjską walutę.
Rozmawiał Marcin Dziadkowiak