Brytyjski premier Boris Johnson wysłał w sobotę wieczorem wniosek do Unii Europejskiej o opóźnienie brexitu - ale go nie podpisał. Do wniosku dołączył on drugi list - podpisany - w którym przekonuje, że opóźnienie byłoby błędem, podała stacja BBC, powołując się na źródła rządowe.


Premier był prawnie zobowiązany do zwrócenia się do UE o przedłużenie terminu brexitu do 31 października, po tym jak przegrał w sobotę głosowanie w Izbie Gmin.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk poinformował na Twitterze, że otrzymał wniosek o przedłużenie terminu. Nie podał szczegółów na temat jego treści, ale dodał, że teraz będzie konsultował się z przywódcami UE "jak zareagować".
The extension request has just arrived. I will now start consulting EU leaders on how to react. #Brexit
— Donald Tusk (@eucopresident) October 19, 2019
W kilka godzin po przegranym głosowaniu podczas pierwszego od 37 lat sobotniego posiedzenia Izby Gmin, premier nakazał wysokiemu rangą urzędnikowi, aby wysłał niepodpisaną kserokopię wezwania posłów, o którym mowa w uchwalonej na początku września tzw. ustawie Benna.
Wysoki rangą urzędnik Downing Street powiedział, że kopia listu w wersji papierowej i elektronicznej zostanie przekazana przez Tima Barrowa, ambasadora Wielkiej Brytanii przy UE.
Obydwu pismom towarzyszy nota od Barrowa, wyjaśniająca, że pierwsze pismo jest zgodne z ustawą przyjętą przez parlament. Drugie pismo Johnsona - podpisane - wyraźnie wskazuje, że osobiście uważa on, iż opóźnienie brexitu byłoby błędem.
Apeluje on do przywódców UE, aby poprosili posłów o ponowne rozpatrzenie ich decyzji i bez dalszych opóźnień zagłosowali za porozumieniem, które Wielka Brytania i UE uzgodniły w czwartek.
Ambasadorowie 27 państw członkowskich, którzy zebrali się w niedzielę w Brukseli i rozmawiali na temat brexitu zaledwie przez 15 minut - przekazało PAP źródło dyplomatyczne. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk ma konsultować się ws. dalszych kroków ze stolicami.
Unijni ambasadorowie, którzy mieli wcześniej zaplanowane spotkanie ws. brexitu, nie podjęli jednak w niedzielę żadnych decyzji. Nie omawiali nawet całej sytuacji uznając, że teraz do szefa Rady Europejskiej należy przeprowadzenie konsultacji z liderami krajów członkowskich.
List do parlamentarzystów
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson napisał w jeszcze innym liście, skierowanym do parlamentarzystów, że zamierza powiedzieć UE, iż dalsze odkładanie brexitu nie jest rozwiązaniem. Zdaniem szefa rządu możliwe jest odrzucenie przez Wspólnotę wniosku o przełożenie daty brexitu.
"Nie będę negocjował z Unią Europejską przełożenia terminu. Powiem UE to, co mówiłem brytyjskiej opinii publicznej przez 88 dni mojego urzędowania na stanowisku premiera - dalsze opóźnienie nie jest rozwiązaniem. Jest zupełnie możliwe, że nasi przyjaciele w Unii Europejskiej odrzucą żądanie parlamentu o dalsze opóźnienie (albo nie podejmą decyzji szybko)" - napisał Johnson w liście, którego treść cytuje stacja Sky News.
Ten dopisek w nawiasie wskazuje na co liczy Boris Johnson, który zgodnie z przyjętą przez parlament na początku września tzw. ustawą Benna jest zobowiązany wysłać w sobotę przed 23:00 czasu brytyjskiego (przed północą w Polsce) wniosek o przesunięcie terminu brexitu do 31 stycznia 2020 r. Liczy on, że UE będzie takie rozwiązanie traktowała jako ostateczność i zdecyduje się na to dopiero w ostatnim momencie przed nadejściem obecnie obowiązującego terminu, czyli 31 października. To dawałoby Johnsonowi szansę na przeforsowanie ustaw potrzebnych do wyjścia z UE i uzyskania zgody parlamentu dla zawartego w czwartek porozumienia w sprawie warunków brexitu.
W sobotę Izba Gmin przyjęła poprawkę odkładającą poparcie dla porozumienia do czasu przyjęcia i wejścia w życie niezbędnych ustaw związanych z brexitem. W związku z tym zaistniała sytuacja przewidziana w ustawie Benna i Johnson powinien wysłać do Brukseli wniosek o przełożenie brexitu.
Plan premiera ma jednak jeden zasadniczy słaby punkt. Johnson stoi na czele rządu mniejszościowego, który na dodatek przegrał w parlamencie wszystkie dziewięć głosowań. Szanse na to, że uda mu się w takiej sytuacji przeforsować wszystkie niezbędne ustawy, i to w ekspresowym tempie, a następnie uzyskać poparcie posłów dla porozumienia, są niewielkie.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ sp/