Japońska inflacja CPI w styczniu osiągnęła najwyższy poziom od 1981 roku, nasilając presję na prowadzący skrajnie luźną politykę monetarną Bank Japonii.


Indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) w Japonii wzrósł w styczniu o 4,3% rdr w stosunku do 4,0% odnotowanych miesiąc wcześniej – poinformowali rządowi statystycy. Jest to najwyższa roczna dynamika tego wskaźnika od grudnia 1981 roku. Był to odczyt zbieżny z oczekiwaniami większości ekonomistów.


Inflacja bazowa – w warunkach japońskich jest to wskaźnik po wyłączeniu cen nieprzetworzonej żywności – wyniosła 4,2% i była najwyższa od września 1981 roku. Już dziesiąty miesiąc z rzędu wskaźnik ten przewyższał cel inflacyjny Banku Japonii.
Japonia długo opierała się globalnej presji inflacyjnej. Jeszcze pod koniec 2021 roku mój redakcyjny kolega Maciej Kalwasiński pisał o „krainie zerowej inflacji”. Podczas gdy kraje Zachodu zmagały się z inflacją niewidzianą od kilku dekad, to japoński CPI pozostawał przyklejony do zera. I to pomimo błyskawicznie rosnących cen paliw i energii.
Ironią losu jest fakt, że przez poprzednie 30 lat Bank Japonii usilnie starał się doprowadzić do wzrostu cen w i tak już jednym z najdroższych krajów świata. Prowadzona całymi dekadami polityka niemal zerowych stóp procentowych oraz zmasowanego skupu aktywów finansowych za świeżo wykreowane pieniądze (QE) przez lata nie była w stanie przełożyć się na wyższe ceny w sklepach. Dopiero szok energetyczny wywołany zachodnimi sankcjami na Rosję wykrzesał wyższą inflację w Japonii.
To nie jest inflacja, o którą walczyliśmy
Parafrazując słynne powiedzenie byłego polskiego prezydenta, można powiedzieć, że obecna inflacja nie jest tą, o którą przez tyle lat walczył Bank Japonii. „Drukarzom” pod wodzą Haruhiko Kurody chodziło o wykreowanie inflacji ciągniętej przez popyt konsumpcyjny, a nie „pchanej” przez rosnące ceny paliw, żywności i energii.
To stawia w bardzo trudnym położeniu „ostatnich drukarzy świata”. Podczas gdy praktycznie wszystkie główne banki centralne krajów rozwiniętych od roku podnoszą stopy procentowe i zaostrzają politykę monetarną, tak Japończycy okopali się na linii ujemnych stóp procentowych i pompują w system finansowy biliony jenów, aby utrzymać na sztucznie zaniżonym poziomie rentowności obligacji skarbowych.
- Inflacja w styczniu prawdopodobnie osiągnęła szczyt, ale może przez dłuższy czas nie spaść poniżej 2-procentowego celu Banku Japonii – powiedział Yoshimasa Maruyama, główny ekonomista SMBC Nikko Securities cytowany przez agencję Reuters.
Oczekiwania na inflacyjną górkę zbiegają się w czasie ze zmianami personalnymi w kierownictwie Banku Japonii. W kwietniu stery polityki monetarnej obejmie Kazuo Ueda, który w fotelu szefa BoJ zastąpi Haruhiko Kurodę. Ten ostatni rządził Bankiem Japonii przez ostatnie 10 lat, a jego polityka utrzymywania niedodatnich stóp procentowych i zmasowanego „dodruku pieniądza” nie przyniosła pozytywnych rezultatów.
Od trzech lat gospodarka Japonii stoi w miejscu. Kwartały dodatniej dynamiki PKB przeplatają się z kwartalnymi spadkami w granicach 0,4% kdk. Dzięki temu kraj formalnie unika „technicznej recesji”, ale o jakimkolwiek wzroście ciężko jest mówić. W XXI wieku Japonia doświadczyła już sześciu recesji rozumianych jako okresy ujemnej rocznej dynamiki PKB.