Smart city to jednoczesna troska o środowisko, ludzi i biznes, jakby te trzy komponenty były jednym organizmem. Koncepcja zakłada zrównoważony rozwój wszystkich części składowych: bez start-upów nie będzie bibliotek pełnych czytelników, bez uczelni zabraknie innowacyjnych pomysłów, bez sprawnego transportu miasto poprzecinają ulice i torowiska, które będą dzielić, a nie arterie, dzięki którym przemieszczają się mieszkańcy i ich pomysły.
W Bankier.pl o miastach przyszłości:
- Smart city po polsku. Tak nasze miasta stają się inteligentniejsze
- "Miasta przyszłości" kwitną w Azji. 7 wykresów, które warto zobaczyć
- Nowy Jork, Masdar i... Białystok, czyli smart city w praktyce
- „Aplikacje w smart city to tylko wisienka na torcie” [Wywiad]
- Zielone miasta przyszłości. Jak zmienia się idea smart cities w Polsce i na świecie
- Inwestycje przyszłości opierają się na innowacjach
- Twoje smart-city. Jak nasi czytelnicy widzą przyszłość swoich miast?
- Infrastruktura i sieć Orange gotowe na projekty IoT
- Dzień w mieście przyszłości. Specjalne wydanie Bankier.pl 15 grudnia
1. Nowy Jork, czyli różnorodność jest "smart"
Miasto od lat znajduje się w ścisłej czołówce rankingów opisujących inteligentne miasta. Jest siedzibą światowych korporacji ze świata finansów, reklamy i mediów. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie technologia - znajdziemy tu 7 tys. firmy "high-tech". Posiada jedne z najlepiej zintegrowanych usług technologicznych w ramach m.in. bezpłatnej usługi WiFi LinkNYC. Przy "nieustającej" budowie inteligentnego miasta współpracuje w ramach partnerstwa z IBM.
"Wielkie Jabłko" to także prężnie działający ośrodek akademicki z wyśmienicie zaopatrzonymi bibliotekami (nie tylko w książki - posiadają m.in. oryginalne maskotki Kubusia Puchatka i przyjaciół). Mieszkańcy mogą korzystać z wysoko rozwiniętego szkolnictwa, świetnych galerii i niesamowitych muzeów. Wszystko tu jest wzajemnie powiązane i sprytnie wykorzystane. Np. miasto organizuje konkurs dla twórców aplikacji mobilnych, którzy wskażą nowe funkcje skierowane do mieszkańców lub biznesu, które będą wykorzystywać dane zbierane przez miasto. Perpetuum mobile.
Czego więc w nim brakuje? Równomiernego rozwoju. Nowy Jork to miasto kontrastów, które jest "przyjaźnie" nastawione do posiadających gotówkę. I choć oczywiście można iść w piżamie kupić sobie bajgla i zostanie się tak samo dobrze obsłużonym, to jednak w pełni happy smart city ma na celu zmniejszanie nierówności społecznych. A to miasto, cóż, do takich nie należy. Mityczne już szczury w metrze, strzykawki w śmietnikach kilka przecznic od 5 Alei czy czynsz dla budki z przekąskami przy Central Parku, który wynosi prawie 300 tys. dolarów rocznie - to nie są cechy inteligentnego miasta trzeciej generacji (co najwyżej drugiej, gdzie większy nacisk kładzie się na technologię, a nie mieszkańców). Gdy dodać do tego tony śmieci (dziennie departament sanitarny zbiera 12 tys. ton śmieci, a to tylko połowa odpadków), to ekologia także wypada "średnio".
Jazda autem też nie generuje dobrych statystyk, nawet w nocy. Średnio nowojorczyk spędza w korku 91 godzin rocznie. Jeszcze a propos transportu to Nowemu Jorkowi udało się niemożliwe - nawet metro stoi w korku, gdyż z powodu swojego wieku (ma 100 lat) zaczyna się psuć. Właśnie korki i wieczne remonty generują hałas i choć miasto dba o infrastrukturę dla pieszych, to spacerować "dla przyjemności" w takich warunkach nie sposób.
Jak widać wad Nowy Jork ma niemało. To m.in. cena za stworzenie smart city w mieście już istniejącym i to od dawna. Trudno poszerzyć ulice na Manhattanie czy wyposażyć od ręki całe miasto w inteligentne kubły na śmieci (te nowojorskie zasilane są energią słoneczną, które będą informować zakład oczyszczania miasta, że są już pełne). Ale widać, że magistrat się stara i np. dzięki programowi ACE zmodernizowane oświetlenie LED w 650 budynkach agencji miejskich, czym zmniejszono o ponad 900 ton emisję gazów cieplarnianych oraz zaoszczędzono 800 tys. dolarów. Może więc te "małe kroczki" w takiej metropolii wystarczą?
2. Masdar, czyli bardziej ekologicznie się nie da
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich w 2006 roku powstał projekt Masdar, czyli pierwsze w pełni ekologiczne miasto zbudowane z inicjatywy emira Abu Zabi. Miasto o powierzchni 6 km kwadratowych ma docelowo zamieszkać 50 tys. osób, na które czeka 40 tys. miejsc pracy.
Spośród innych smart cities wyróżnia je ekologia. Szczególny nacisk położono m.in. na niedobory wody. 80 proc. H2O poddawane jest w tym mieście recyclingowi. Na przykład po przefiltrowaniu woda po kąpieli nawadnia pola uprawne. Specjalne czujniki ruchu, zamontowane zamiast kurków, pozwalają oszczędzić nawet 50 proc. tego niezwykłego surowca.
Masdar korzysta także z fotowoltaiki - na instalację zajmującą 22 hektary składa się około 90 kolektorów słonecznych i tym samym zmniejsza zużycie "tradycyjnie" wytwarzanej energii o 50 proc. Nic dziwnego, w końcu akurat słońca jest tam pod dostatkiem.
Odpowiednie rozmieszczenie budynków - a dokładnie dość ścisła zabudowa, która daje cień, obniża temperaturę w mieście o 15-20 stopni. Gdy żyje się na pustyni, jest to cenna cecha miasta.
Jednak miasto ma swoje wady - przede wszystkim krytycy zwracają uwagę, że tworząc takie technologiczne miasto przyszłości, skupiono się zbytnio na czujnikach ruchu, systemach samowystarczalnych energetycznie i budynkach, które powstały z nieowocujących już palm (by być bardziej eko i bio), a zapomniano o... mieszkańcach, których chciano trochę na siłę inkorporować w idealne miasto przyszłości.
3. Sangdo, czyli sympatyczni "The Jetsons" czy raczej niepokojący "Black Mirror"?
To kolejne zbudowane od podstaw miasto przyszłości położone w pobliżu Seulu Korei Południowej określane jest przede wszystkim mianem "biznesowe". Ma konkurować z Szanghajem i Singapurem. Powstaje zarówno na lądzie (a dokładniej zagospodarowuje część bagien), jak i na morzu, na którym budowana jest sztuczna wyspa. Jego koszt to kilkadziesiąt miliardów dolarów.
Po pracy w tym supercentrum finansowym mieszkańcy mają mieć czas na relaks w parkach czy innych terenach zielonych, które zaplanowano na 40 proc. powierzchni metropolii. Transport zorganizowano tak, by główny nacisk położyć na komunikację miejską, rowery czy własne nogi (tutaj kłania się idea 15 minut, czyli wszędzie ma być blisko). Jeśli trzeba będzie już się przemieszczać samochodem, odpowiednia aplikacja podsunie car sharing. Dzięki temu zabiegowi miasto ma emitować o 30 proc. gazów cieplarnianych mniej niż inne o zbliżonej powierzchni.
Co może zaskoczyć z bardziej prozaicznych rzeczy:
- zamiast śmieciarek, pojawiły się zsyp, które połączone zostały bezpośrednio z sortowniami,
- dzięki zainstalowanym kamerom bez wychodzenia z domu można zobaczyć co dzieje się kilka ulic dalej,
- klucze do mieszkania zostały zastąpione przez czytniki linii papilarnych lub karty magnetyczne,
- światło i żaluzje są sterowane za pomocą panelu w ścianie lub aplikacji,
- mieszkańcy za pomocą wideochatu w tv mogą się połączyć z dozorcą budynku lub pogawędzić z sąsiadem,
- kamery na skrzyżowaniach przesyłają obraz rzeczywisty korków, co pozwoli m.in. na ręczne sterowanie ruchem i zaoszczędzi czas,
- wbudowane w latarnie czujniki zaświecają je spacerującym po zmroku,
- także czujniki mierzą gdzie aktualnie zużywa się dużo prądu i dostosują oświetlenie i ogrzewanie do liczby ludzi przebywających w pomieszczeniu.
Tak jak w przypadku googlowskiego smart city w Toronto pojawia się pytanie o zbyt dużą ingerencję technologii w nasze domy, a co za tym idzie możliwą inwigilację. Kamery, czujniki i głośniki zamontowane w ścianach, chodnikach, śmietnikach, lampach, a więc dosłownie na każdym kroku non stop zbierają dane. Nie sposób tu nie użyć sformułowania "kapitalizm inwigilacyjny", którego mieszkańcy są "szpiegowani", a zebrane dane - monetyzować.
Kolejną wadą tego miasta jest także brak ludzi, a raczej przestrzeni do życia (wyłączając wymienione wyżej parki). Podobnie jak w przypadku Masdar zaplanowano miasto dla pracowników, a nie - paradoksalnie - dla mieszkańców.
4. Gdańsk, czyli smart city trzeciej generacji ("Human smart city")
Można je w skrócie określić jako inteligente miasto obywatelskie. Jego rozwój byłby wolniejszy i de facto bardziej utrudniony, gdyby nie zaangażowanie mieszkańców m.in. poprzez budżet obywatelski. Działania magistratu mają więc przede wszystkim stworzyć kreatywną przestrzeń do komunikacji i by w konsekwencji ustąpić pola innym przy podejmowaniu strategocznych decyzji. "Dialog, mediacja, deliberacja" to podstawa, by usłyszeć głos tych, którzy w mieście żyją.
Wśród cech, które wyróżniają Gdańsk spośród innych miast, to udział w projekcie Ruggedised. Metropolie z całego śwata współpracują, by znaleźć jak najbardziej optymalne rozwiązania, szczególny nacisk kładąc na redukcję zużycia energii i wykorzystania węgla. Uczestnicy wybierali jedną dzielnicę, która podczas pięciu lat trwania projektu miała przejść metamorfozę i stać się smart city w wersji mikro. W przypadku Gdańska było to Dolne Miasto. Został tam oddany do użytku energooszczędny budynek z mieszkaniami komunalnymi.
W porównaniu z ponad 40 miastami biorącymi udział w projekcie Gdańsk znajduje się:
- na 6. miejscu pod względem długości systemu komnikacji miejskiej (236 km tras na 100 tys. mieszkańców),
- na 9. miejscu pod względem zużycia wody na osobę w gospodarstwie domowym (104 litry na dzień),
- na 12. miejscu pod wzgledem liczby zasadzonych w ciągu roku drzew (ponad 1.5 tys. drzew na 100 tys. mieszkańców).
Być może już niedługo zastosowane zostanie rotterdamowskie rozwiązanie dla chodników, które "magazynują" ciepło i zimno. Tym sposobem podczas mrozów chodniki pozostają wolne od lodu bez użycia soli, a w lecie, dzięki ciepłu, przedłuża się ich żywotność.
5. Białystok, czyli jak poprawić transport
To jedno z pierwszych polskich miast, które zdecydowało się na bycie smart. Na razie magistrat postawił na dwie gałęzie inteligentnego miasta: transport i biznes poprzez inwestycje w Suwalską Specjalną Strefą Ekonomiczną.
Wśród cech wyróżniających to smart city na uwagę zasługuje m.in. rejestracja podróży, która zastąpiła tradycyjne bilety. Zanim się wyruszy, należy zarejestrować kartę płatniczą w systemie Białostockiej Komunikacji Miejskiej, zbliżyć ją przy wchodzeniu i wychodzeniu z pojazdów, a system sam wyliczy najkorzystniejszą dla pasażera ofertę pod koniec dnia. W praktyce ceny biletów jednorazowych zostaną zsumowane w zależności od strefy i jeśli ich koszt przekroczy cenę biletu dobowego, to właśnie on zostanie automatycznie przypisany do pasażera. Pieniądze ściągnięte będą z konta wieczorem. Na razie ulgi niestety "wklepywać" trzeba ręcznie - a więc nie obejdzie się bez jednej wycieczki do punktu obsługi klienta z dokumentem uprawniającym do bonifikaty.
Stąd już o krok od smart city - pay as you ride, czyli inteligentnego zamiennika biletów miesięcznych, w którym płaci się de facto tyle, ile się wyjeździ. Jeśli do tego dodać elektryczne autobusy, to transport w Białymstoku wygląda całkiem nieźle.
Miasto posiada także Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych, który jest jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Oprócz przetwarzania dziennie około 400 ton śmieci, produkuje energię elektryczną i cieplną na potrzeby własne i miasta.
Nie ma idealnych smart cities. W każdym z nich mieszkańcy znajdą wady. A to system kierowania ruchem, który w założeniu miał się non stop uczyć, popełnia błędy, korkując miasto, a to zintegrowany bilet do muzeów nie uwzględni zniżki, itd. W smart city nie chodzi bowiem o zaprogramowanie na równi transportu i ludzi, by byli zawsze na czas i w dodatku uśmiechnięci. To nie sterylne miasto - utopia, a miejsce do życia.