Notowania euro w relacji do złotego wyrównały szczyt sprzed miesiąca, a za dolara trzeba było zapłacić najwięcej od lutego. Od początku tygodnia waluty podrożały o kilka groszy, co tłumaczone jest obawami przed przyszłotygodniowym referendum w Wielkiej Brytanii.


[Aktualizacja; godzina 18:30] Po godzinie 15:00 złoty zaczął się jeszcze bardziej osłabiać. Szczyt nastąpił o godzinie 16:30 - kurs franka szwajcarskiego wzrósł do 4,1264 zł, a dolara do niemal 4 zł. Następnie złoty odrobił wszystkie straty od czwartkowego poranka.
O 13:50 euro na rynku międzybankowym kosztowało 4,4480 zł, czyli o ponad 2,5 grosza więcej niż w środę i o prawie 8 groszy więcej niż pod koniec ubiegłego tygodnia.
Dolar podrożał do niemal 4 zł, by następnie wrócić na poziom 3,95 zł.
Frank szwajcarski dotarł do poziomy 4,1264 zł, przebijając lokalne maksimum ze stycznia (4,1241 zł).
Przecena złotego wpisuje się w obserwowany od kilku dni ogólnoświatowy odwrót od aktywów uważanych za ryzykowane. Inwestorzy pozbywają się akcji oraz aktywów z rynków wschodzących, a kupują złoto, dolara i obligacje skarbowe USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Pretekstem jest czwartkowe (23.06) referendum, w których Brytyjczycy mogą wypowiedzieć się za opuszczeniem Unii Europejskiej (tzw. Brexit).
Oceny analityków
Rafał Sadoch z DM mBanku podkreśla, że w czwartek opublikowane zostały dwa niekorzystne dla funta szterlinga sondaże, wskazujące na utrzymującą się przewagę przeciwników Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii.
"Rynki finansowe stopniowo wyceniają scenariusz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i ryzyko dalszej fragmentacji reszty Wspólnoty. Bardzo prawdopodobnym jest, że pojawiłyby się inne kraje chcące podążyć drogą Wielkiej Brytanii" - komentuje.
Analityk mBanku dodaje, że "złotemu nie pomogły również jastrzębie komentarze ze strony RPP". "Zdaniem jednego z członków Rady Eugeniusza Gatnara kolejnym krokiem Rady będzie podwyżka stóp procentowych, do czego skłaniają stopniowe podwyżki płac oraz luźna polityka fiskalna. Jego zdaniem obniżki stóp procentowych byłyby obecnie bezpodstawne, a inflacja pojawi się w końcówce roku" - zaznacza Sadoch.
Dodaje, że choć "jeszcze nie mamy do czynienia z paniką na rynkach", to "sytuacja pozostaje napięta". "Morgan Stanley, jeden z największych na świecie banków inwestycyjnych, w dniu dzisiejszym podniósł prawdopodobieństwo wyjścia Wielkiej Brytanii z UE do 45 proc. z 35 proc. szacowanych wcześniej. Choć wszystkie publikowane obecnie sondaże wskazują, że Wielka Brytania opuści UE, to rynki finansowe nie biorą tego scenariusza na serio" - stwierdza analityk mBanku.
"Jeśli w trakcie weekendu nic się nie zmieni, złoty może przebić tegoroczne maksima ze stycznia, kiedy euro kosztowało 4,50. Choć odnotowany w na początku roku poziom 4,15 na parze USD/PLN na obecną chwilę wydaje się odległy, to jeśli miałoby faktycznie dojść do Brexitu, jest jak najbardziej prawdopodobny, szczególne, że trudno oszacować skalę rynkowej paniki na tego typu wydarzenie. Notowania franka szwajcarskiego dodatkowo rosłyby wskutek ucieczki do bezpiecznych przystani, a kurs CHF/PLN prawdopodobnie z łatwością przebiłby poziom 4,20" - przewiduje Sadoch.
Także Konrad Ryczko zwraca uwagę, że trakcie czwartkowej sesji "obserwowaliśmy powrót spadków na wycenie złotego w ślad za zniżką notowań bardziej ryzykownych aktywów".
"Na rynek powróciły obawy związane ze zbliżającym się referendum w Wlk. Brytanii, co znów skierowało kapitały w kierunku bardziej bezpiecznych aktywów. W konsekwencji nie tylko PLN pozostawał pod presją, ale również inne waluty EM, jak rynki akcyjne (WIG20 spadł do najniższego poziomu od 4-miesięcy). PLN najmocniej tracił wobec amerykańskiego dolara, notując zniżkę o ok. 1,8 proc. Inwestorzy bardzo dynamicznie reagują na napływające sondaże, a instrumenty pochodne wskazują na utrzymanie podwyższonej zmienności aż do referendum" - komentuje Ryczko.
KK
(PAP)pś/ dym/

























































