REKLAMA

Witkoff był podczas wycieku danych w Moskwie. CIA zapewnia, że Signal jest bezpieczny

2025-03-25 21:49
publikacja
2025-03-25 21:49

Amerykański wysłannik ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff był w Moskwie, kiedy uczestniczył w dyskusji w aplikacji Signal na temat planowania ataku w Jemenie - podała telewizja CBS. Dyrektor Wywiadu Narodowego Tulsi Gabbard przyznała, że również przebywała wtedy za granicą. Demokraci domagają się ustąpienia urzędników.

Witkoff był podczas wycieku danych w Moskwie. CIA zapewnia, że Signal jest bezpieczny
Witkoff był podczas wycieku danych w Moskwie. CIA zapewnia, że Signal jest bezpieczny
fot. Chris Kleponis / Zuma Press / / FORUM

Jak donosi CBS, z analizy publicznie dostępnych danych wynika, że Witkoff został dołączony do dyskusji na Signalu - w której przez pomyłkę uczestniczył też dziennikarz Jeffrey Goldberg - 12 godzin po dotarciu na lotnisko w Moskwie.

Jak zaznacza telewizja, nie jest jasne, czy korzystając z aplikacji Witkoff posługiwał się służbowym, czy prywatnym telefonem i czy miał go ze sobą w Rosji. CBS twierdzi jednak, że urzędnikom USA odradzano korzystania z tego komunikatora na służbowych telefonach. Radio NPR podało we wtorek, że zaledwie tydzień temu Pentagon rozesłał do pracowników e-mail, ostrzegający przed użyciem aplikacji z uwagi na dostrzeżone w niej luki.

Mimo to, występujący we wtorek przed senacką komisją ds. wywiadu szefowie służb wywiadowczych bronili swojego udziału w dyskusji, twierdząc że omawianie planu ataku na rebeliantów Huti w Jemenie nie stanowiło wymiany informacji niejawnych. Jednocześnie dociskani przez senatorów Demokratów nie potrafili jednoznacznie powiedzieć, czy w takim razie dziennikarz uczestniczący w dyskusji może opublikować pełny tekst czatu. Według Goldberga, na dwie godziny przed pierwszym uderzeniem w Jemenie szef Pentagonu przesłał grupie szczegółowe informacje na temat planu operacji, w tym poszczególnych celów, osób, typów broni i sekwencji wydarzeń.

Ratcliffe: Całkowicie dozwolone i zgodne z prawem

Dyrektor CIA John Ratcliffe twierdził podczas wysłuchania, że jego użycie Signala w dyskusji było "całkowicie dozwolone i zgodne z prawem" i że aplikacja była zainstalowana na jego służbowym komputerze kiedy obejmował funkcję.

Gabbard z kolei przyznała, że uczestnicząc w czacie również - jak Witkoff - przebywała za granicą, odbywając służbową podróż po krajach Indo-Pacyfiku. Odmówiła jednocześnie odpowiedzi na pytanie, czy korzystała ze służbowego, czy prywatnego telefonu.

Podczas wtorkowego wysłuchania Gabbard i Ratcliffe mierzyli się z ostrą krytyką senatorów Demokratów. Wiceszef komisji, senator Mark Warner, wezwał do ustąpienia zarówno szefa Pentagonu Pete'a Hegsetha, jak i doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Mike'a Waltza, który omyłkowo zaprosił dziennikarza do dyskusji.

"Istnieje wiele jawnych informacji, które pokazują, że nasi przeciwnicy, Chiny i Rosja, próbują włamać się do zaszyfrowanych systemów takich jak Signal" – powiedział polityk. "Gdyby to był przypadek oficera wojskowego lub oficera wywiadu i zachowywali się w ten sposób (jak uczestnicy czatu), zostaliby zwolnieni" – dodał.

Trump bagatelizuje sprawę 

Prezydent USA Donald Trump odpowiadając we wtorek na pytania na ten temat bagatelizował sprawę. Podczas spotkania z kandydatami na ambasadorów, Trump stwierdził, że "nic się nie stało", wykluczał dymisję swojego doradcy Waltza i nie potrafił powiedzieć, czy używanie Signala do wrażliwych rozmów zostanie zakazane.

"Nic nie wiem o Signalu. Nie byłem w to zaangażowany, ale właśnie o nim usłyszałem i słyszałem, że jest używany przez wiele grup. Jest używany przez media. Jest używany przez wojsko i myślę, że z powodzeniem, ale czasami ktoś może wejść do tych rzeczy" - powiedział Trump. "To jedna z cen, którą płacisz, gdy nie siedzisz w Situation Room (Centrum Dowodzenia w podziemiach Białego Domu - PAP) bez telefonów - co zawsze jest najlepsze, szczerze mówiąc" - dodał.

Trump podkreślił, że "z tego, co słyszał", podczas dyskusji nie doszło do wymiany informacji niejawnych, lecz przyznał, że "prawdopodobnie sytuacja byłaby troszeczkę inna".

Agenta CIA: Gdybym zrobił coś takiego jak czat na Signalu, zostałbym zwolniony

Choć prezydent Donald Trump i jego administracja bagatelizują sprawę - sam Trump stwierdził, że "nic się nie stało" , a szef CIA John Ratcliffe uznał, że narada za pomocą aplikacji nie była niewłaściwa - afera wywołała głębokie oburzenie wśród ekspertów od bezpieczeństwa i byłych decydentów. Wśród nich jest niemal 30-letni weteran Centralnej Agencji Wywiadowczej John Sipher. Jak powiedział PAP były szpieg, podobne lekceważenie procedur bezpieczeństwa skończyłaby się natychmiastowym zwolnieniem każdego szeregowego pracownika agencji."Gdybym ja lub ktokolwiek z nas zrobił coś takiego, natychmiast zostalibyśmy zwolnieni. Ta sprawa ośmiesza Stany Zjednoczone przed całym światem" - ocenił Sipher.

Jak dodał, problemem jest nie tylko fakt, że doszło do incydentu, ale reakcja administracji na wpadkę: bagatelizowanie problemu, zaprzeczanie i atakowanie dziennikarza, który sprawę ujawnił.

"Myślę, że oni traktują bezpieczeństwo narodowe jak politykę wewnątrzną. Kłamią, przemilczają sprawy i próbują zmieniać tematy zamiast brać za to odpowiedzialność" - mówi Sipher. Jak zaznaczył, standardową procedurą w sferze bezpieczeństwa narodowego jest tzw. "gorące pranie" (hot wash), czyli opracowanie raportu po każdej operacji. "Omawiamy wszystko, co poszło nie tak lub co można było zrobić lepiej. Otwarcie przyznajemy się do błędów, ponieważ od tego zależy życie ludzi i staramy się wszystko naprawić" - powiedział były szpieg. "Tymczasem ci ludzie nadzorują tysiące profesjonalistów. Tracą wiarygodność u tych, którym przewodzą, gdy nie biorą odpowiedzialności za swoje błędy. To tylko obnaża to, że całkowicie nie nadają się do przywództwa i są po prostu niekompetentni" - dodał.

Sipher zaznaczył też, że jednym z najważniejszych niewyjaśnionych wątków sprawy jest fakt, że jeden z uczestników dyskusji na Signalu, specjalny wysłannik ds. Bliskiego Wschodu w chwili dodania go do grupy przebywał w Moskwie.

"To otwiera wszelkiego rodzaju poważne problemy" - powiedział Sipher.Na ten sam aspekt sprawy zwrócił w rozmowie z PAP były urzędnik Pentagonu, który poprosił o zachowanie anonimowości.

osk/ mal/ osk/wr/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (6)

dodaj komentarz
nekroekonom
Nawet najlepszy szyfrowany komunikator nie pomoże, jeśli używają go idioci.
Może następnym razem dodadzą do grupy jakiegoś agenta FSB albo GRU? Albo od razu Putina?
platfusoptymista
Gdyby był na Ukrainie to nie byłoby newsa
roland_w
Takiej administracji jaką stworzył Trump to nawet Monty Python by nie wymyślił. Przecież oni w sumie mają IQ na poziomie rozmiaru buta Donalda.

Powiązane: Stany Zjednoczone/USA

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki