W piątek swoją ocenę wiarygodności kredytowej Turcji ogłosi Fitch. Jest to jedyna z trzech głównych agencji ratingowych, która po nieudanym zamachu stanu z lipca 2016 r. nie zdecydowała się na obniżenie oceny tego kraju do poziomu spekulacyjnego. Czy ogłosi ją teraz, spychając Turcję w ratingową przepaść?


15 lipca 2016 r. na zawsze zapisze się w historii Turcji. Tego dnia udaremniono próbę zbrojnego obalenia kontrowersyjnych, ale jednak legalnych władz w Ankarze, co kosztowało życie około 300 osób, zwykłych cywili. Wydarzenie to posłużyło jako pretekst do zakrojonych na szeroką skalę czystek w administracji publicznej, a także do przejmowania przez rząd kontroli nad przedsiębiorstwami oskarżonymi o powiązania z ruchem Fethullaha Gülena oskarżonym o przeprowadzenie puczu.
Główne agencje ratingowe jednogłośnie uznały, że lipcowe wydarzenia zwiększyły ryzyko polityczne w Turcji, a także osłabiły jakość instytucji. S&P i Moody's zdecydowały się w związku z tym obniżyć ocenę wiarygodności kredytowej kraju o jeden stopień, co było równoznaczne z nadaniem ratingu na poziomie spekulacyjnym. Fitch natomiast postanowił wstrzymać się z tą decyzją i 19 sierpnia ograniczył się do wystawienia Turcji perspektywy negatywnej. Dziś jest to jedyna agencja utrzymująca rating inwestycyjny dla tego kraju. 27 stycznia przypada okienko, podczas którego ta decyzja może ulec zmianie.


Od sierpnia miało miejsce wiele zmian, które mogą przekonać Fitch do obniżenia oceny. Przede wszystkim sprawdziły się obawy dotyczące wpływu ryzyka politycznego na rozwój gospodarczy. W III kwartale 2016 r., czyli w tym, w którym miał miejsce pucz oraz zapoczątkowane zostały czystki, PKB skurczył się o 1,8 proc. w porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej. Duży w tym udział miał znaczny spadek liczby turystów, który w okresie styczeń – październik wyniósł 31 proc. rdr. Ta gałąź gospodarki generuje około 10 proc. PKB i znacznie straciła w związku z zagrożeniem terrorystycznym, które jest w Turcji coraz bardziej realne, a zamachy zdarzają się coraz częściej.
Ponadto wzrost stóp procentowych w USA i obawa dalszych podwyżek spowodowała zwiększenie kosztów obsługi zadłużenia przez tureckie przedsiębiorstwa, które latami korzystały z tanich pożyczek dolarowych. To, wraz ze wzrostem ryzyka politycznego, doprowadziło do znacznego osłabienia tureckiej liry, której kurs od próby puczu zanurkował względem dolara o 30 proc.
Działania banku centralnego w obronie waluty zostały uznane przez rynki za niewystarczające i nie zatrzymały spadku wartości waluty. W listopadzie główna stopa procentowa została podniesiona o 50 punktów do poziomu 8,5 proc. Ponowna podwyżka nastąpiła w styczniu, jednak tym razem stopa referencyjna pozostała bez zmian, a o 75 punktów wzrósł koszt pieniądza, po którym bank centralny pożycza pieniądze bankom komercyjnym. Nie jest tajemnicą niechęć prezydenta Erdoğana do wysokich stóp procentowych, a jego wzmacniana wciąż pozycja umożliwia mu hamowanie zwyżek.
Słaba lira przełożyła się na wzrost cen dóbr importowych, co wraz z drożejącą ropą doprowadziło do wzrostu inflacji, która w grudniu 2016 r. wyniosła 8,53 proc. w porównaniu do 7 proc. w listopadzie. Interwencja banku centralnego staje się koniecznością, a wydaje się coraz bardziej odległa. To wyraźne ograniczenie niezależności tej instytucji także powinno być negatywnie oceniane przez Fitch Ratings.
Do tego nie zniknęły zagrożenia związane z niestabilnością polityczną. 3 stycznia 2017 r. przedłużono stan wyjątkowy o kolejny kwartał, co zwiastuje, że polityka czystek najprawdopodobniej będzie kontynuowana. Ponadto parlament poddał pod referendum zmianę konstytucji, która ma na celu wzmocnienie władzy prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana, co zapowiada osłabienie instytucji państwa prawa i dalszy wzrost ryzyka politycznego.
Fitch to dostrzega i w opublikowanym na początku stycznia badaniu "Macro-prudential Risk Monitor 2016" zaliczył Turcję do trzech krajów w wysokim stopniu narażonych na ryzyko systemowe, obok Wenezueli i Etiopii.
Z drugiej strony, agencje ratingowe oceniając wiarygodność kredytową państwa, starają się patrzeć raczej w przyszłość niż przeszłość. Gospodarka wydaje się mieć najtrudniejsze chwile za sobą, a produkcja przemysłowa znów jest na ścieżce wzrostowej. Nadal jednak perspektywy są znacznie słabsze niż przed puczem.
Nawet w wypadku obniżenia ratingu, wpływ na rynek obligacji powinien być raczej ograniczony. Rynki już w dużym stopniu zdyskontowały zwiększone ryzyko. Ponadto rentowność 10-letnich obligacji rządowych wykazuje znacznie większą wrażliwość na czynniki zewnętrzne niż wewnętrzne i bardziej gwałtownie niż na rozpoczęcie czystek zareagowała na spadek cen papierów amerykańskich w związku z wyborem Donalda Trumpa na prezydenta. Do tego dwie z trzech głównych agencji już nadały Turcji rating spekulacyjny, więc większość z funduszy nie traktuje tych papierów jako inwestycyjnych.


Także kondycja banków nie powinna za bardzo ucierpieć w wyniku spadku ratingu. Mehmet Ali Akben, prezes Agencji Nadzoru i Regulacji Sektora Bankowego, cytowany przez agencję Bloomberg twierdzi, że co prawda współczynniki adekwatności kapitałowej w bankach spadną, ale w żadnym przypadku nie osiągną poziomu poniżej 12 proc.
Znacznie bardziej widoczna powinna być reakcja na rynku walutowym, bowiem lira dostanie kolejny powód, by tracić na wartości. To właśnie turecka waluta powinna w najbliższych miesiącach dostarczyć nam najwięcej emocji.