Przyłapanie na jeździe na gapę komunikacją miejską może słono kosztować. Nieuczciwy bądź zapominalski pasażer otrzymuje kwit do zapłaty tzw. opłaty dodatkowej, która jest kwotą wielokrotnie wyższą od ceny biletu, a która to często jest błędnie nazywana mandatem. Ostatnie działania wojewody łódzkiego mogą otworzyć niektórym gapowiczom furtkę do zwrotu nieprawidłowo pobranych opłat.
Ostatnie wydarzenia tworzą szansę dla osób z niektórych miast, które takimi opłatami zostały w przeszłości obarczone, ponieważ w niektórych miastach podstawa prawna dotycząca opłaty dodatkowej może być nieprawidłowa.
W marcu bieżącego roku Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wyrok, który może otworzyć furtkę dla wszystkich osób, które kiedykolwiek zostały złapane na jeździe na gapę. Wyrok z dnia 17 marca 2016 r. (II GSK 2232/14), wydany dla interpretacji uchwały regulującej wysokość opłat dodatkowych w Kielcach stanowi, iż ustawa Prawo przewozowe upoważnia jedynie do określenia sposobu ustalania wysokości opłat, a nie ustalania wysokości tychże kar.

Mówimy tutaj o wysokości opłat dodatkowych ustalanych w przypadku:
- braku odpowiedniego dokumentu przewozu,
- braku ważnego dokumentu poświadczającego uprawnienie do bezpłatnego albo ulgowego przejazdu,
- niezapłacenia należności za zabrane ze sobą do środka przewozu rzeczy lub zwierzęta albo naruszenie przepisów o ich przewozie,
- spowodowania, bez uzasadnionej przyczyny, zatrzymania lub zmiany trasy środka transportu,
- sposobie ustalania wysokości przysługującej przewoźnikowi opłaty manipulacyjnej, mając na uwadze ponoszone koszty czynności związanych ze zwrotem lub umorzeniem opłaty dodatkowej.
Co to oznacza? Jeżeli w uchwale opłata dodatkowa została określona jako np. 200 zł za brak ważnego biletu uprawniającego do przejazdu, to jest ona niezgodna z prawem. Jedyną dopuszczalną formą ustalania kwoty mandatu jest, przykładowo, sformułowanie „opłata dodatkowa wynosi 10-krotność obowiązującej opłaty normalnej”.
Jakub Krześnicki
