„Najgorszy interes wszechczasów” – takiej etykietki dorobił się już w mediach kontrakt, który zawarł w 2007 roku portugalski przewoźnik Metro do Porto z bankiem Santander. Dług w wysokości 67 mln euro urósł, dzięki niefortunnej operacji swap na stopę procentową, do ponad 100 mln euro. Firma żąda unieważnienia umowy, a sprawa trafi w tym miesiącu na wokandę brytyjskiego sądu.


O mis-sellingu, czyli tzw. nietrafionej sprzedaży, mówi się zazwyczaj w kontekście relacji bank-konsument. Przykładem skandalu związanego z podsuwaniem klientom nieodpowiednich produktów finansowych mogą być np. polisy PPI, nie chroniące prawie przed niczym, dodawane do kredytów przez brytyjskie banki. W sprawie, która ma trafić w tym miesiącu przed brytyjski sąd wyższej instancji stroną pozywającą jest jednak państwowe przedsiębiorstwo – Metro do Porto, portugalski operator kolejowy.
W 2007 r. Metro do Porto poszukiwało sposobu na obniżenie kosztów obsługi pożyczki. Firma zawarła z bankiem Santander umowę swapu na stopę procentową, która przewidywała, że bank wypłaci pożyczkobiorcy (w określonych warunkach, w uproszczeniu) 3 proc. od wypożyczonego kapitału, a w zamian Metro do Porto będzie płacić przez 14 lat opłatę opartą na spreadzie pomiędzy ustaloną wartością odniesienia a wskaźnikiem Euribor w ostatnim trzymiesięcznym okresie, gdy Euribor będzie poniżej poziomu 2 proc. lub powyżej 6 proc.. Na początku układ pozwolił kredytobiorcy zyskać nieco oddechu, gdy spread wynosił zero, po czym Euribor spadł w poniżej dolnych widełek ustalonych w umowie.
Szybko okazało się, że zapisy kontraktu powodują powstanie efektu kuli śniegowej. Płatności dla banku obliczano na podstawie spreadu z poprzedniego okresu plus stawka z obecnego okresu. Koszty zaczęły lawinowo rosnąć – obecnie Metro do Porto ponosi koszty pożyczki przekraczające 60 proc. w stosunku rocznym. Firma twierdzi, że nie była świadoma, jak bardzo asymetrycznie rozłożono ryzyko w produkcie banku Santander i żąda unieważnienia kontraktu swap. Nie jest jednak jasne, czy bank rzeczywiście świadomie skomplikował warunki umowy, czy może zarządzający państwowym przedsiębiorstwem wykazali się wyjątkowym brakiem kompetencji.
Jak donosi „The Telegraph”, sprawa trafi przed brytyjski sąd 12 października i będzie niezwykle istotna dla wielu podmiotów, także z sektora publicznego, które zawarły podobne umowy. Portugalczycy początkowo nie byli skłonni do walki sądowej, ale sprawa nabrała rozgłosu m.in. dzięki interwencji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który wspomógł państwo portugalskie w 2011 r. i poszukuje sposobów na odzyskanie zaangażowanych środków.
/mk


























































