Sobota była trzydziestym pierwszym dniem inwazji Rosji na Ukrainę. Lwów znajdował się po ostrym ostrzałem. W zbombardowanej kopalni zostali zasypani górnicy. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przechwyciła rozmowę telefoniczną żołnierza rosyjskiego, w której ten mówi, że jego koledzy zgwałcili kobietę i 16-letnią dziewczynę.


Relację z piątku zapisaliśmy tutaj.
Mer Lwowa: kolejny atak rakietowy na miasto
We Lwowie doszło do kolejnego ataku rakietowego - poinformował w sobotę wieczorem mer miasta Andrij Sadowy. Uszkodzone są obiekty infrastruktury, ale budynki mieszkalne nie ucierpiały, trwa gaszenie pożarów - dodał mer.
"Jeszcze jeden atak rakietowy na Lwów" - napisał Sadowy na swoim kanale na komunikatorze Telegram: https://t.me/s/andriysadovyi. Krótko później dodał: "w rezultacie nowych ataków rakietowych na Lwów znacznie uszkodzono obiekty infrastruktury. Budynki mieszkalne nie ucierpiały. Trwa gaszenie pożarów. Na miejscu pracują odpowiednie służby".
Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozycki przekazał, że nastąpiły trzy duże eksplozje i że trwa alarm przeciwlotniczy. "Pozostańcie w schronach, zachowajcie spokój. Aż do oficjalnych komunikatów nie rozpowszechniajcie żadnych informacji, zdjęć ani wideo" - napisał Kozycki na komunikatorze Telegram: https://t.me/s/kozytskyy_maksym_official.
Są to kolejne ataki rakietowe na Lwów. Pierwsze nastąpiły kilka godzin wcześniej w sobotę. Bomby spadły na północną część Lwowa, z centrum miasta widać było gęste kłęby dymu. Wówczas władze potwierdziły, że doszło do pożaru obiektu przemysłowego, gdzie przechowywane jest paliwo. Władze zapewniły, że infrastruktura cywilna nie ucierpiała.
Według niepotwierdzonych informacji zbombardowany został skład paliwowy i jednostka wojskowa, znajdujące się w okolicach ulicy Łyczakowskiej.
Zbombardowany został północny rejon Lwowa
Na północną część Lwowa spadły w sobotę rakiety; z centrum Lwowa widać gęste kłęby dymu, unoszące się nad miastem. Władze miejskie potwierdziły na razie, że doszło do trzech silnych eksplozji.
Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozycki potwierdził, że doszło do trzech silnych eksplozji. "Doszło do trzech silnych eksplozji koło Lwowa ze strony Krzywczyc (dzielnica Lwowa - PAP). Słychać alarm przeciwlotniczy. Prośba o zachowanie spokoju i pozostanie w schronach. Nie informować o miejscu trafienia i nie robić zdjęć! " - napisał Kozycki na Facebooku
Mer Lwowa Andrij Sadowy zaapelował, by nie rozpowszechniać fotografii i nagrań i by pozostać w schronach.
Według niepotwierdzonych informacji zbombardowany został skład paliwowy i jednostka wojskowa, znajdujące się w okolicach ulicy Łyczakowskiej.
O godz. 16.12 lokalnego czasu we Lwowie ogłoszono alarm bombowy. Mieszkańcy ukryli się w schronach. Dziennikarze PAP, przebywający w centrum prasowym, także musieli zejść do podziemi.
Po chwili nad północną częścią miasta można było zobaczyć gęsty dym, a w powietrzu wyczuwalny był charakterystyczny zapach spalenizny. W centrum Lwowa nie słychać było eksplozji.
W mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia o kłębach czarnego dymu. Również Reuters, powołując się na świadków zdarzenia, poinformował o unoszącym się nad północno-wschodnią częścią miasta dymie.
Władze: w atakach rakietowych na Lwów poszkodowanych zostało 5 osób
Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozycki potwierdził w sobotę, że doszło do dwóch ataków rakietowych w granicach miasta i według wstępnych ustaleń poszkodowanych zostało pięć osób. Ostrzegł, że nadal istnieje zagrożenie podobnego ataku.
"W granicach Lwowa doszło do dwóch uderzeń rakietowych. Informacja o trafieniu w budynek mieszkalny bądź inne obiekty infrastruktury nie potwierdziła się. Według wstępnych danych poszkodowanych zostało pięć osób" - napisał Kozycki na swoim kanale na komunikatorze Telegram.
Mer Lwowa: w wyniku ostrzału wybuchł pożar w magazynie paliw
W wyniku ataku rakietowego we Lwowie doszło do pożaru obiektu przemysłowego, gdzie przechowywane jest paliwo; infrastruktura cywilna nie ucierpiała - poinformował w sobotę mer Lwowa Andrij Sadowy.
"Na miejscu pracują wszelkie odpowiednie służby. Proszę wszystkich o pozostanie w schronach aż do odwołania alarmu przeciwlotniczego" - napisał Sadowy na komunikatorze Telegram.
Po ostrzale Lisiczańska górnicy zablokowani pod ziemią
Miasto Lisiczańsk w obwodzie Ługańskim zostało w sobotę zaatakowane przez siły rosyjskie rakietami Grad i Toczka-U, w wyniku czego miejscowa kopalnia została pozbawiona prądu i pod ziemią utknęli górnicy – podał szef władz obwodowych Serhij Hajdaj, cytowany przez Radio Swoboda.
„Ratownicy ledwo nadążają z gaszeniem płomieni. Przez ostrzał zapalił się budynek w Lisiczańsku i została pozbawiona prądu kopalnia, gdzie pod ziemią przebywają pracownicy. Teraz trwają próby wydostania ich na powierzchnię” – oznajmił Hajdaj.
Dodał, że atakowano też Siewierodonieck, gdzie obecnie panuje trudna sytuacja: nadal płonie jeden z magazynów spożywczych oraz kilka budynków mieszkalnych i uszkodzone zostały garaże pogotowia ratunkowego.
W przechwyconej rozmowie żołnierz rosyjski mówi o gwałtach
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przechwyciła rozmowę telefoniczną żołnierza rosyjskiego, w której ten mówi, że jego koledzy zgwałcili kobietę i 16-letnią dziewczynę. SBU poinformowała o tym w sobotę na Telegramie.
„Ludzie tu już dziczeją, sami nie wiedzą, co robić: a to sobie j…ą z granatnika, a to j…ą całą serię z karabinu. W sąsiedniej wiosce chłopcy zgwałcili dorosłą kobietę i 16-letnią dziewczynę” – opowiada żołnierz w rozmowie.
Żołnierz dodaje, że gwałcicieli trzeba „rozstrzeliwać na ch…”.
CNN: rosyjski żołnierz wystrzelił w twarz 11-letniej dziewczynce
Rosyjski żołnierz wystrzelił w twarz 11-letniej dziewczynce podczas ewakuacji z Mariupola nad Morzem Azowskim, ale dziecko przeżyło – poinformowała w sobotę telewizja CNN, której korespondent odwiedził dziecko w szpitalu.
Kula przeszła przez szczękę i trafiła w nasadę języka. Dziewczynka, do której strzelono 9 dni temu, przechodzi rehabilitację w szpitalu, ale ponieważ kula uszkodziła struny głosowe, nie może głośno mówić.
Do dziewczynki strzelono bez uprzedzenia na punkcie kontrolnym koło Wasylówki, gdy razem z mamą, siostrą i babcią jechały z Mariupola.
Według relacji matki dziewczynki, gdy rosyjscy żołnierze zdali sobie sprawę, co się stało, udzielili dziewczynce pierwszej pomocy i wysłali ją do szpitala w okupowanym przez Rosjan mieście Tokmak, gdzie została zoperowana.
W materiale CNN pokazano dziewczynkę jeszcze sprzed wojny podczas ćwiczeń gimnastyki akrobatycznej. „Teraz ledwo chodzi” – dodał korespondent. Lekarz powiedział jednak, że fizycznie odzyska pełną sprawność. "Inna sprawa to konsekwencje psychiczne traumy" - dodał.
W Bosforze znaleziono minę morską, prawdopodobnie pochodzącą z Odessy
W sobotę tureccy rybacy znaleźli minę morską, która prawdopodobnie jest jednym z ładunków wybuchowych umieszczonych w marcu w pobliżu portu w Odessie - podał wydawany w Stambule dziennik "Hurriyet".
Według powołującej się na tureckie służby gazety pływający w cieśninie przedmiot, znaleziony w sobotni poranek, to prawdopodobnie mina, która została wyprodukowana jeszcze w czasach ZSRR. “
Po zgłoszeniu dotyczącym miny Bosfor został tymczasowo zamknięty dla dwukierunkowego ruchu statków. Został on przywrócony o godz. 15.30 (czasu lokalnego - PAP)” - podał "Hurriyet".
Z komunikatu tureckiego MON wynika, że “obiekt został już zabezpieczony oraz podjęto interwencję w celu jego zneutralizowania”.
Tymczasem w sobotnie popołudnie rumuński portal Ziare podał, że inną minę morską zaobserwowano również w pobliżu tureckiego kurortu Agva, ponad 80 km na wschód od Bosforu.
20 marca br. Morska Dyrekcja Hydrograficzna Rumunii (DHM) poinformowała, że na Morzu Czarnym pojawiły się ładunki wybuchowe. Sprecyzowała, że chodzi o miny, które zostały rozmieszczone przez siły ukraińskie w celu powstrzymania rosyjskich wojsk przed inwazją na to miasto.
W komunikacie władze DHM przestrzegły przed ryzykiem zderzenia statków z minami w różnych miejscach akwenu w związku z ich przemieszczeniem się w efekcie marcowych sztormów na Morzu Czarnym.
W obwodzie charkowskim siły ukraińskie przechodzą do kontrofensywy
W obwodzie charkowskim siły ukraińskie nie tylko bronią swoich pozycji, ale również rozpoczęły kontrofensywę - poinformował w sobotę szef władz obwodowych Ołeh Syniehubow. Dodał, że wyzwolono kilka okupowanych wcześniej przez Rosjan miejscowości.
"Trwają walki na kierunku Mała Rohań; Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły tam kilka miejscowości" - napisał Syniehubow w wiadomości na Telegramie (https://t.me/synegubov/2738). Mała Rohań jest położona na wschodnich obrzeżach Charkowa.
Szef władz obwodowych dodał, że walki trwają również na kierunku Izium, gdzie siły ukraińskiej utrzymają pozycje obronne.
"Siły Zbrojne Ukrainy nadal bronią obwodu charkowskiego i nie cofną się ani o metr" - podkreślił Syniehubow.
Brytyjski resort obrony: rosyjskie wojska unikają walk w miastach; wolą je ostrzeliwać
Wojska rosyjskie niechętnie angażują się w walki w mieście, preferując bombardowania i ostrzał artyleryjski, co ma na celu zmniejszenie strat, ale odbywa się kosztem dalszych ofiar wśród ludności cywilnej - oceniło w sobotę rano brytyjskie ministerstwo obrony.
"Rosja nadal oblega pewną liczbę głównych miast ukraińskich, w tym Charków, Czernihów i Mariupol. Siły rosyjskie niechętnie angażują się w zakrojone na szeroką skalę operacje piechoty w miastach, preferując raczej masowe bombardowania lotnicze i artyleryjskie w celu osłabienia morale obrońców. Prawdopodobnie Rosja będzie nadal wykorzystywać ciężką siłę ognia na terenach miejskich, starając się ograniczyć swoje i tak już znaczne straty, kosztem dalszych ofiar wśród ludności cywilnej" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
Białoruś przenosi swoje wojska z punktów stałego rozmieszczenia na poligony
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał w sobotę na Facebooku, że Białoruś zamierza dyslokować swe wojska na poligony z punktów stałego rozmieszczenia.
"Na kierunku wołyńskim nieprzyjaciel nie prowadzi działań ofensywnych. Jednocześnie zwraca się uwagę na wyprowadzanie jednostek Sił Zbrojnych Republiki Białoruś z punktów stałego rozmieszczenia na poligony" - czytamy w komunikacie.
Zełenski na forum w Katarze: zwiększcie eksport, by Rosja nie mogła szantażować innych krajów
Apeluję o zwiększenie eksportu energii, by każdy w Rosji zrozumiał, że nie można wykorzystywać dostaw surowców do szantażowania innych krajów - powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w sobotę w wystąpieniu online na forum liderów w Dosze, stolicy Kataru.
"Rosjanie niszczą nasze porty (...) wstrzymanie eksportu z Ukrainy będzie miało wpływ na inne państwa na świecie" - ostrzegł Zełenski w wygłoszonym za pośrednictwem łączy wideo przemówieniu, którego słuchał m.in. emir Kataru szejk Tamim ibn Hamad as-Sani.
Nikt nie jest zabezpieczony przed wstrząsami związanymi z zakłóceniem łańcuchów dostaw żywności - podkreślił ukraiński prezydent. Przypomniał, że Ukraina jest jednym z najważniejszych eksporterów żywności na świecie, a dostawy z tego kraju są "podstawą stabilności i bezpieczeństwa wewnętrznego wielu krajów w różnych regionach globu".
Zełenski porównał zniszczenia dokonane przez Rosjan w Mariupolu do zrujnowania przez siły rosyjskie i syryjskie Aleppo podczas wojny domowej w Syrii. Wezwał też ONZ i światowe potęgi do przyjścia z pomocą Ukrainie.
"Od waszych wysiłków zależy przyszłość Europy" - Zełenski zwrócił się do uczestników forum w Dosze apelując o zwiększenie eksportu surowców energetycznych, co pozwoliłoby na zmniejszenie zależności od Rosji i pozbawienia jej narzędzi do szantażowania. Katar jest jednym z największych na świecie eksporterów skroplonego gazu ziemnego.
Prezydent Ukrainy skrytykował również Rosję za straszenie świata użyciem broni jądrowej.
Zełenski zauważył, że zamieszkujący Ukrainę muzułmanie będą musieli prowadzić walki podczas rozpoczynającego się 1 kwietnia świętego miesiąca ramadanu.
Dwudniowe forum w Dosze to "globalna platforma dialogu, skupiająca przywódców politycznych, odbywająca się, by omówić krytyczne wyzwania stojące przed naszym światem" - czytamy na stronie wydarzenia. Podczas odbywających się w sobotę i w niedzielę spotkań wystąpi wielu polityków, reprezentujących głównie państwa muzułmańskie.
Brytyjski ekspert dla BBC: strategia rosyjskiej inwazji na Ukrainę zawiodła
Strategia Rosji na początku inwazji na Ukrainę zawiodła i teraz rosyjska armia musi zdecydować, co robić dalej: eskalować czy deeskalować – ocenił profesor studiów strategicznych z Uniwersytetu w St Andrews w Szkocji Phillips O’Brien, cytowany w sobotę przez BBC.
O’Brien powiedział, że wielu zagranicznych obserwatorów obrało "łatwą intelektualnie drogę", zakładając, że rosyjska przewaga militarna zdecyduje o losach wojny. Jego zdaniem ta "bardzo nieprawdziwa opinia" na temat rosyjskich zdolności przyjmowana była bez wzięcia pod uwagę, czy rosyjscy żołnierze będą skłonni ryzykować życiem.
Jednocześnie nie doceniano zdolności obronnych Ukrainy – zaznaczył brytyjski ekspert. Podkreślił, że Ukraińcy szykowali się do wojny od zajęcia Krymu przez Rosję w 2014 roku a nie chcą żyć "pod rosyjską dyktaturą".
"Teraz Rosja musi zdecydować, co dalej robić: mogą albo eskalować, albo deeskalować (…) bo tym, czym dysponują teraz, celu nie osiągną" – powiedział O’Brien.
Jego zdaniem deeskalacja zakładałaby dążenie do zawarcia porozumienia i byłaby najbardziej racjonalnym wyborem. Ocenił jednak, że Rosjanie raczej nie są obecnie do tego skłonni.
Eskalacja mogłaby natomiast polegać na odbudowie armii od podstaw albo "otwarciu puszki Pandory" i użyciu broni chemicznej, biologicznej lub jądrowej.
Wicepremier: okupanci przygotowują deportację Ormian, Azerów i Turków z Chersonia na Krym
Rosjanie mają przygotowywać deportację Ormian, Azerów i Turków meschetyńskich z Chersonia na Krym - powiedziała w sobotę wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk, cytowana przez portal informacyjny RBK.
"Według dostępnych informacji okupanci zaplanowali akcję pokazową i zamierzają przymusowo deportować etnicznych Ormian, Azerów i Turków meschetyńskich z Chersonia na okupowany (przez Rosję) ukraiński Krym" – powiedziała Wereszczuk.
Ukrinform: Rosja może przygotowywać atak na Polskę, państwa bałtyckie i Kazachstan
Według Mychaiło Podoljaka, doradcy szefa urzędu prezydenta Ukrainy, Rosja może przygotowywać atak na Polskę, państwa bałtyckie i Kazachstan - informuje agencja Ukrinform.
"Federacja Rosyjska może dokonać ofensywy na pełną skalę na Polskę, państwa bałtyckie i Kazachstan w ramach globalnej specjalnej operacji militarnej mającej na celu demilitaryzację i denazyfikację. Tak oświadczył członek parlamentu rosyjskiego Sawostjanow. To tylko początek. Rosja otwarcie obiecuje, że będzie dużo europejskiej krwi" - napisał Podoljak cytowany przez Ukrinform.
Sztab generalny: Rosja będzie mieć problem z przeprowadzeniem wiosennego poboru
W związku z wysokimi stratami wojennymi na Ukrainie przeprowadzenie wiosennego poboru może okazać się dla Rosji problematyczne - przewiduje Sztab Generalny ukraińskich sił zbrojnych w podsumowaniu sytuacji operacyjnej opublikowanym w sobotę na Facebooku.
"Biorąc pod uwagę wysoki poziom bezpowrotnych i sanitarnych strat sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej oraz zaangażowanie poborowych w działania wojenne, rozpoczynająca się 1 kwietnia br. wiosenna kampania poborowa może stać się problematyczna" - czytamy w komunikacie.
"Ponadto jest tendencja do gwałtownego spadku liczby żołnierzy kontraktowych w stosunku do tych odbywających służbę zasadniczą. Pogorszenie się sytuacji społecznej w wyniku międzynarodowych sankcji oraz problem strat w czasie wojny w nadchodzących tygodniach prawdopodobnie zaostrzy problem rekrutacji jakościowego personelu do wojsk rosyjskich" - podkreśliło ukraińskie dowództwo.
Ponadto, jego zdaniem, sprzęt, który jednostki rosyjskie dostają w celu uzupełnienia strat, jest w złym stanie technicznym z powodu niestarannej eksploatacji wstępnej i długotrwałego przechowywania.
Do strat bezpowrotnych zalicza się zabitych, zaginionych bez wieści i wziętych do niewoli. Straty sanitarne obejmują rannych i chorych żołnierzy.
Sztab generalny: dotychczasowe straty Rosjan wynoszą ok. 16,4 tys. żołnierzy
Od początku inwazji na Ukrainę wojska rosyjskie straciły około 16,4 tys. żołnierzy - poinformował w sobotę środę rano na Facebooku Sztab Generalny ukraińskich sił zbrojnych.
Całkowite straty bojowe Rosjan na dzień 26 marca to według ukraińskich danych: około 16,4 tys. ludzi (zabitych, rannych, wziętych do niewoli), a także: 575 czołgów, 1640 bojowych pojazdów opancerzonych, 293 systemy artyleryjskie, 91 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 51 systemów obrony przeciwlotniczej, 117 samolotów, 127 śmigłowców, 1131 pojazdów kołowych, siedem jednostek pływających, 73 cysterny, 56 bezzałogowców, dwa systemy rakietowych pocisków balistycznych krótkiego zasięgu.
Jak zaznaczono, dane są doprecyzowywane, a dokładne obliczenia komplikuje duża intensywność działań wojennych na Ukrainie.
Siły powietrzne: w ciągu doby zestrzelono trzy rosyjskie samoloty i 5 rakiet
Ukraińska obrona przeciwlotnicza strąciła w ciągu ostatniej doby kolejne trzy rosyjskie samoloty i co najmniej pięć pocisków manewrujących – podała w sobotę agencja Ukrinform, cytując komunikat ukraińskich sił powietrznych.
Z informacji Operacji Sił Połączonych Sił Zbrojnych Ukrainy wynika, że zestrzelono także trzy rosyjskie drony i trafiony został jeden śmigłowiec – poinformowały na Telegramie ukraińskie Siły Powietrzne (https://t.me/kpszsu/707).
W piątek wojska rosyjskie przeprowadziły ataki rakietowe na ukraińskie terytorium na kilku kierunkach. Wystrzelono sześć rakiet manewrujących, z czego kilka zostało strąconych, ale inne dosięgły celów. Trwa wyjaśnianie, jakich dokładnie pocisków użyto, jakie wyrządziły zniszczenia i czy były ofiary śmiertelne – przekazał Ukrinform.
Prokuratura: w wyniku rosyjskiej inwazji zginęło 136 dzieci; 199 rannych
W wyniku inwazji Rosji na Ukrainę zginęło 136 dzieci, a 199 zostało rannych - przekazało w sobotę biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy. Dodało, że ataki sił rosyjskich zniszczyły 570 placówek edukacyjnych, z czego 73 całkowicie.
Najwięcej dzieci poniosło śmierć bądź zostało rannych w obwodzie kijowskim - 64, donieckim - 50, charkowskim - 44 i czernihowskim - 38 - napisano w opublikowanym na Telegramie komunikacie.
Dodano, że dane nie są kompletne, ponieważ nie można dotrzeć do miejsc, w których trwają ostrzały i działania zbrojne oraz tych, które znalazły się pod czasową rosyjską okupacją.
Brytyjskie ministerstwo obrony: Rosja ogranicza loty załogowe na rzecz dronów
Solidna ukraińska obrona przeciwlotnicza ograniczyła rosyjskie loty załogowe poza linię frontu, co zmusza Rosję do większego korzystania z dronów i innych bezzałogowych statków powietrznych - oceniło w piątek wieczorem brytyjskie ministerstwo obrony.
W codziennej aktualizacji wywiadowczej ministerstwo zwróciło uwagę, że wśród kolejnych 65 rosyjskich obywateli i podmiotów, które w czwartek objęto sankcjami, znalazła się firma zbrojeniowa Kronsztadt, producent drona Orion i innych bezzałogowych statków powietrznych (UAV).
"Systemy te są szeroko wykorzystywane podczas inwazji Rosji na Ukrainę. Solidna ukraińska obrona przeciwlotnicza prawie na pewno ograniczyła loty załogowe poza linię frontu, dlatego Rosja została najprawdopodobniej zmuszona do wykorzystania większej liczby UAV. To zapewne prowadzi do większego zapotrzebowania na nie i większych ich strat. Sankcje te zaszkodzą rosyjskiemu kompleksowi zbrojeniowemu i ograniczą jego zdolność do zastąpienia utraconych UAV" - napisano.
Rosjanie próbują zintensyfikować dywersję na terenie Kijowa
Rosjanie próbują zintensyfikować działania grup dywersyjno-zwiadowczych na terenie Kijowa w celu destabilizacji systemu administracji państwowej i wojskowej - poinformował w sobotę rano Sztab Generalny ukraińskich sił zbrojnych na swoim profilu w serwisie Facebook.
"Najeźdźcy próbują zintensyfikować działania grup dywersyjnych i zwiadowczych na terenie Kijowa w celu destabilizacji sytuacji społeczno-politycznej, podważenia systemu administracji państwowej i wojskowej" - czytamy w komunikacie.
"Wynika to z niemożności szybkiego odrobienia strat, przeprowadzenia właściwego przegrupowania i wykorzystania wojsk do utrzymania niezbędnego tempa działań wojennych i osiągnięcia ostatecznego celu wojny" - oceniło ukraińskie dowództwo.
Władze obwodu ługańskiego: nieprzyjaciel celowo atakuje magazyny z żywnością
Wojska rosyjskie celowo ostrzeliwują magazyny z żywnością w Siewierodoniecku - podał w sobotę w komunikatorze Telegram gubernator obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.
"Rosjanie wzięli na cel magazyny żywności w Siewierodoniecku – wiedzą, gdzie się znajdują, choć nie wiedzą, czy są pełne czy też nie. Wróg dokonał kilku precyzyjnych trafień w magazyny żywności w Siewierodoniecku w ciągu tygodnia. Ostatni 25 marca wieczorem. Na szczęście nikt nie został ranny" - napisał Hajdaj.
"Nie będzie jednak katastrofy humanitarnej w obwodzie ługańskim. Dostarczamy żywność i wszystko, co niezbędne do piwnic i schronów, codziennie ewakuujemy ludzi do bezpiecznych regionów kraju i w miarę możliwości przywracamy łączność" - dodał gubernator.
Reporter PAP w drodze do Lwowa: barykady przed miastem i uderzająca cisza
"Wojna potrwa jeszcze miesiąc" - uważa Oleh, mieszkaniec Lwowa, który po nocy, mimo trwającej godziny policyjnej, rozwozi pasażerów autobusu z Warszawy po mieście. Reporter PAP pisze o swoich pierwszych wrażeniach po przekroczeniu granicy polsko-ukraińskiej.
Przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej w Hrebennym trwa długo. Najpierw dokładnie sprawdzane są paszporty i wybrany bagaż przez polską Straż Graniczną, później to samo dzieje się po stronie ukraińskiej.
Po jakichś dwóch godzinach rejsowy ukraiński autokar rusza w dalszą drogę. Po ciemku oznak wojny nie widać. Można je zauważyć dopiero przy wjeździe do Lwowa - na szosie ustawione barykady z białych worków z piaskiem, autokar musi omijać je wężykiem. Po chwili zostaje zatrzymany przez uzbrojony patrol policyjny. Jest już po 23 wieczorem, czyli po godzinie policyjnej i Lwowie nie można sie poruszać.
Po wejściu do autokaru uzbrojnony i zamaskowany funkcjonariusz ogląda paszporty. Prawie wszyscy to obywatele Ukrainy, więc tylko rzuca okiem.
Gdy otrzymuje do ręki paszport reportera PAP, ogląda go uważnie. "A by pocziemu jedietie w Ukrainu?" - pyta. "Ja żurnalist" - odpowiadam. "Iz Polszy" - dodaję. Po tych słowach funkcjonariusz staje się jakby mniej stanowczy. Po pytaniu: "wy pierwyj raz w Ukrainie?" oddaje paszport.
Autokar dojeżdża do przystanku przy ul. Chmielnickiego we Lwowie. Wysiada ponad połowa pasażerów i autokar rusza dalej do Kołomyi. W tym momencie znów widać, że jest się w kraju ogarniętym wojną.
Jest już północ, ale na ulicach wielkiego miasta nie ma nawet śladu przechodnia lub samochodu. Nie ma co marzyć o taksówkach, zwykle obecnych w dużych ilościach w sąsiedztwie dworców i przystanków, brak komunikacji miejskiej. W kompletniej ciszy co 10-15 minut ulicą przemyka tylko radiowóz z migającymi światłami, pogłębiając nastrój niepokoju.
Tłumek pasażerów, niektórzy z małymi dziećmi, stoi na środku placu, czekając właściwie nie wiadomo na co. Na szczęcie po kilkunastu minutach na plac podjreżdża biały nissan. Kierowca oświadcza, że może w kilku turach po pięć osób rozwieźć obecnych w wybrane przez nich miejsca. Po kolejnej godzinie przychodzi kolej na reportera PAP.
Okazuje się, że kierowca, Oleh, mówi po polsku, bo półtora roku mieszkał w Polsce. Mówi, że Polska mu się bardzo podoba, mieszkał i w Warszawie, i w Krakowie, i w Gdańsku.
Rozmowa, co oczywiste, schodzi na wojnę. "Wojna potrwa jeszcze miesiąc" - mówi Oleh, choć nie wyjaśnia, skąd to wie. Na uwagę, że wojna może się skończyć, gdyby w Rosji doszło do zmiany władzy, Oleh przekonuje, że wcale nie. Bo w Rosji to nie tylko Putin chce wojny. "Oni już tacy są, że innym przeszkadzają żyć w spokoju" - mówi.
WIceminister obrony: Mimo spadku intensywności działań wojennych, sytuacja nadal trudna
Mimo spadku intensywności działań wojennych po stronie wroga, sytuacja pozostaje trudna i Ukraina musi przygotować się na kolejne ataki - powiedziała wiceminister obrony Ukrainy Anna Maliar, cytowana przez agencję Ukrinform.
"Jeżeli mówimy o generalnej sytuacji na froncie to po pierwsze, front jest olbrzymi, szeroki na 1800 kilometrów. W chwili obecnej intensywność operacji ofensywnych wroga zmniejszyła się, ale w rzeczywistości przygotowuje się do kontynuowania tych działań" - powiedziała Maliar.
"Armia rosyjska mobilizuje swoje siły i personel. Ma z tym problemy i dlatego Rosjanie zwracają się do innych krajów –dodała.
"Z drugiej strony zła wiadomość jest taka, że ponieważ to robią, oznacza to, że będą kontynuować ofensywę. Taka jest nasza sytuacja i pomimo faktu, że pozostajemy silni, jest ona trudna, wymaga czasu i wysiłków wszystkich nas. Musimy o tym pamiętać" - podkreśliła wiceminister.
Szef wywiadu: wkrótce przed rosyjskim wojskiem otworzy się piekło
"Nasi wojacy, nasi żołnierze, nawet nasi myśliwi zaczną w lasach ze strzelbami polować na agresora, na wojska rosyjskie. Wkrótce będzie wiosna, lasy się zazielenią i przed agresorem otworzy się prawdziwe piekło" - powiedział Budanow w wywiadzie dla amerykańskiego magazynu "The Nation".
Budanow przyznał, że mimo względnego sukcesu, jaki armia ukraińska odnosi w powstrzymywaniu Rosjan "sytuacja jest bardzo trudna".
"Na naszym terytorium są duże siły rosyjskie i okrążyły one miasta" - wskazał. Ocenił, że mimo trwających negocjacji perspektywy na pokój "wciąż są mgliste i nieprzewidywalne". Jak zauważył, w kwestiach negocjacji strona rosyjska "nigdy nie była przewidywalna".
Zwrócił jednak uwagę, że dowództwo rosyjskie "przeliczyło się wiele razy" i Ukraińcy to wykorzystują. "Armia ukraińska pokazała, że wojsko rosyjskie jako druga armia na świecie to wielki mit. To po prostu średniowieczna koncentracja siły żywej i stare metody prowadzenia wojny" - oświadczył Budanow.
Zapewnił, że strona ukraińska ma wielu informatorów po stronie przeciwnej, "nie tylko w armii rosyjskiej, ale i w kręgach politycznych, we władzach", a także w formacjach z Czeczenii, republiki na rosyjskim Kaukazie Północnym. "Gdy tylko zaczynają szykować jakąś operację, wiemy o tym od naszych informatorów" - powiedział Budanow.
Jak przekonywał, działania wywiadowcze to jedna z przyczyn skuteczności sił ukraińskich w obecnej wojnie.



















































