Złote łańcuszki i medaliki to obok rowerów, gotówki i elektroniki jedne z najpopularniejszych prezentów komunijnych. Lecz z inwestycyjnego punktu widzenia nie są to dobrze wydane pieniądze.
Pierwsza komunia jest ważnym wydarzeniem religijnym dla każdego młodego katolika i powinna być przede wszystkim bogata w przeżycia duchowe. Jednakże w Polsce stała się ona jednym z najważniejszych świąt konsumpcyjnych. Przełom kwietnia i maja to żniwa dla sprzedawców elektroniki, rowerów, zegarków oraz dla jubilerów. Wciąż jednym z popularnych prezentów – a nierzadko wręcz częścią „zestawu obowiązkowego” – są złote i srebrne łańcuszki czy pamiątkowe medaliki.


Większość ankietowanych (63 proc.) na komunijny prezent przeznaczyłoby między 100 a 500 zł - wynika z badań TMS z 2016 r. Za 300-400 złotych bez problemu znajdziemy złoty łańcuszek, wisiorek czy medalik. Tyle że będzie to zakup kompletnie bez sensu.


Wyroby z tej półki cenowej ważą jakieś 1-2 g. Oferowana w Polsce złota biżuteria zwykle wykonana jest ze złota o próbie 585, czyli jest to 14-karatowe złoto (zdarzają się także próby 333). Co potem dzieje się z taką ozdobą? Zapewne w 95 proc. przypadków na lata zalega w szafie bądź w szufladzie biurka. A zatem robi dokładnie to samo, co złoto inwestycyjne. I w zasadzie tak powinniśmy je potraktować.
Próba 585 oznacza, że złoto stanowi 58,5 proc. masy wyrobu. Zatem komunijny medalik z łańcuszkiem o wadze 1,7-1,8 g z wystawionego na jednym z popularnych portali aukcyjnych za 399,99 złotych zawiera nieco ponad jeden gram czystego złota. Taka ilość królewskiego metalu na giełdzie nowojorskiej wyceniana jest obecnie (stan na 11.04.2019) na równowartość ok. 160 złotych. Dokonując takiej inwestycji, przepłacamy 2,5-krotnie!
Alternatywą dla może i ładnej, ale relatywnie bardzo drogiej biżuterii, jest złoto inwestycyjne – czyli metal o próbie 999. Rzecz jasna także w tym przypadku zapłacimy więcej, niż wynosi cena na rynkach światowych. Kupując złotą sztabkę czy monetę, płacimy za koszty produkcji, dystrybucji oraz marż dilera i mennicy. Niemniej jednak wciąż wychodzi znacznie taniej. Jednogramową sztabkę można nabyć za nieco ponad 200 złotych, a więc za połowę ceny naszego przykładowego medalika.
Skąd się biorą aż tak duże różnice? Po pierwsze, złoto inwestycyjne w całej Unii Europejskiej zwolnione jest z podatku VAT. Natomiast złota biżuteria w Polsce opodatkowana jest stawką 23%. Po drugie, płacimy też za koszty i marże jubilera. Po trzecie, złoto inwestycyjne jest zasadniczo towarem homogenicznym, które konkuruje przede wszystkim ceną. Nikt nie patrzy na walory estetyczne czy ładne opakowanie, jak to ma miejsce w przypadku biżuterii.
Istnieje jeszcze jedna fundamentalna różnica między złotem inwestycyjnym (bulionowym) a złotą biżuterią. Sztabki czy monety u każdego szanującego się dilera sprzedamy po cenie zbliżonej do fixingu w Londynie. Tymczasem wszelkie łańcuszki, medaliki itp. możemy upłynnić tylko jako złom złota po cenie stanowiącej ledwie ułamek stawek z rynku złota inwestycyjnego w lombardzie, kantorze czy u jubilera.
Jeśli więc chcemy potraktować komunijny prezent jako inwestycję, to wybierzmy sztabkę lub monetę bulionową zamiast łańcuszka czy medalika. Jeśli jednak ma być to czysto sentymentalna pamiątka, to lepiej ograniczyć koszty i za kilkadziesiąt złotych kupić coś ze srebra.
Krzysztof Kolany