Choć pierwszy dom na wodzie wybudowano w Polsce już w 2011 roku, ciągle pojawia się wiele pytań dotyczących tego, jak wygląda jego konstrukcja i życie w nim. Niecodzienny pomysł na własne cztery kąty znajduje kolejnych entuzjastów - jedni mieszkają już na wodzie w Warszawie i chcą budować swój dom na szczecińskim odcinku Odry.
Czytelnicy często pytali nas o to, jak w ogóle możliwe jest zbudowanie takiego domu. O odpowiedzi na te pytania poprosiliśmy Kamila Zarembę, inwestora, któremu jako pierwszemu w Polsce udało się zbudować i zamieszkać w domu na wodzie. W rozmowie z Bankier.pl opowiada m.in. o tym, jak wyglądało załatwianie formalności, dlaczego w takim domu musi być instrukcja ratowania topielca i co się dzieje z konstrukcją, gdy stan wody ulega obniżeniu.


Mateusz Gawin, Bankier.pl: Jak wygląda budowa domu na wodzie w świetle polskiego prawa? Jak wyglądało i ile trwało załatwianie formalności?
Kamil Zaremba: W ustawach, które mogą dotyczyć tej materii, czyli przykładowo prawo budowlane, ustawa o sporcie i rekreacji, ustawa o żegludze śródlądowej i ustawa o ochronie środowiska, definicji domu na wodzie nie ma. Dlatego swój dom potraktowaliśmy jako jednostkę pływającą typu statek – posiadamy gaśnicę, koło ratunkowe, bosak, wiadro czerpne, apteczkę. Instrukcję ratowania topielca też musimy mieć.
Z tym że w zgłoszeniu figuruje on jako statek zbudowany metodą gospodarczą. To tak, jakby ktoś budował sobie jacht w garażu i później chciał nim popłynąć w świat. Taki, mniej więcej, jest stan prawny. Droga formalna zaczyna się zgłoszeniem we właściwym związku żeglarskim i na końcu budowy należy posiadać nadzór komisji technicznej.
Nadzór budowlany nie ingerował w Pana projekt?
Nie, bo nadzór budowlany odpisał nam oficjalnie, że to go nie dotyczy. Wydział architektury urzędu miejskiego we Wrocławiu stwierdził z kolei, że prawo budowlane nie obejmuje spraw związanych z jednostkami pływającymi.
Czyli można było budować dom bez zahamowań?
W pewnym sensie tak. Poszedłem jednak po opinię do pani konserwator miejskich zabytków, bo mieszkamy w strefie ochrony konserwatorskiej, więc z szacunku do otoczenia, pomyślałem, że poproszę o jej opinię. Pani konserwator powiedziała, że w świetle przepisów ustawy o ochronie zabytków ona na wodzie nie ma jurysdykcji, zwłaszcza, że prawo o ochronie zabytków mówi o nieruchomościach – a my mamy statek. Później dostałem pismo, że inwestycja nie budzi sprzeciwu.
Jak długo trwała budowa?
Fizycznie budowaliśmy ten dom 2,5 roku, natomiast formalności i dojście do momentu, w którym w nim zamieszkaliśmy, to 8 lat.
Na statku nie trzeba mieć prawa do zamieszkania, ale trzeba uzyskać jakąkolwiek opinię, zgodę na cumowanie w tym, a nie innym miejscu. Meldunek, media, przyłącza wody i kanalizacji zajęły tyle czasu.


Dom można zacumować na dowolnym odcinku rzeki?
Jeżeli przyjąć, że są do tego warunki techniczne i nie ma zakazu cumowania, to w zasadzie można sobie stawać tam, gdzie się chce. Nasz dom ma jednak jeszcze jedną cechę – on potrzebuje mediów, czyli wody, kanalizacji i prądu. Tu już się zaczyna bardziej skomplikowana sytuacja, bo żeby to wszystko doprowadzić, trzeba mieć tytuł prawny do gruntu, a w tym przypadku takim tytułem jest umowa dzierżawy gruntu pokrytego wodami. Najczęściej dzierżawi się więc kawałek nabrzeża z kawałkiem wody od Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej. To jest de facto przystań, z miejscem postojowym dla statku.
Więc media nie były najprostszą rzeczą do realizacji?
Paradoksalnie to była właśnie najprostsza rzecz. Tak jak do zwykłego domu – wystąpienie o warunki przyłączenia, po ich uzyskaniu złożenie projektu w stosownych urzędach, później wykonawstwo elektryki i innych przyłączy, a na koniec protokół odbioru i co miesiąc przychodzi rachunek do zapłaty. To była najprzyjemniejsza i najłatwiejsza rzecz w tej historii. Przewody z mediami muszą posiadać tzw. „luz” i z zapasem zwisają w powietrzu. W zimie mają system wewnętrznego ogrzewania.
Czy taka inwestycja jest droższa od budowy standardowego domu? Wymaga specjalnych materiałów?
Część mieszkalna składa się w większości z materiałów ogólnie dostępnych i używanych w budownictwie na co dzień. Mamy tu dodatkowo jakąś klimatyzację, wentylację, rekuperację, parę takich systemów, które są energooszczędne i podnoszą efektywność samego domu. Natomiast część podwodna, na której dom się unosi, to już unikalna technologia, bo kadłub, część na której pływa dom, nie jest metalowy. On jest zrobiony z betonu. Akurat byłem na lekcji z prawem Archimedesa w szkole i pamiętałem, że beton przy odpowiednim wypełnieniu, w komorach i grodziach, które wypełnia się blokami styropianu – pływa. W środku komór jest styropian i jego przekrój poprzeczny jest jak szachownica z betonu. Jest to ok. 20-30 % droższe niż klasyczny fundament.
Ile obecnie kosztuje budowa domu?

Budowa domu to nie tylko ogromne wyzwanie organizacyjne, ale przede wszystkim finansowe. Wielu nie wyobraża sobie jednak całego życia w mieszkaniu i decyduje się na budowę własnych czterech kątów. Prezentujemy szacunkowe koszty budowy popularnego domu jednorodzinnego tzw. systemem gospodarczym.
Przy okazji udało nam się też stworzyć patent i wzór użytkowy na wykonawstwo i technologię wykonywania pływaków betonowych bezpośrednio na wodzie, bez potrzeby posiadania stoczni czy suchego doku. Po prostu wykonujemy to w podwodnym, rozbieralnym, zatapialnym i pływającym szalunku.
Czytaj dalej: czy banki były skore udzielić kredytu na budowę domu na wodzie?
Wspierał Pan inwestycję kredytem?
Nie – banki odmówiły dlatego, że nie mam księgi wieczystej. Nie miałem więc do dyspozycji odpowiedniego zabezpieczenia kredytu. Jeden z dyrektorów oddziału zażartował nawet „wie Pan, może Pan po prostu tym domem odpłynąć, i co my wtedy zrobimy?”. Trochę podcięło mi to skrzydła, ale projekt udało się skończyć.
Mieszka Pan w nim cały rok?
Tak, to dom wielosezonowy.
W przypadku mrozów albo susz dom nie jest narażony na uszkodzenia?
Nie, bo jest na to przygotowany – ten betonowy pływak sprawia, że jest odporny na zgniatanie i pochód kry lodowej. Niskie stany wody, które były nawet teraz we Wrocławiu ze względu na remonty wrocławskiego węzła wodnego, też nam nie zaszkodziły, bo praktycznie przez cały 2015 rok opuszczali nas i dom leżał na dnie. Tylko na weekend podnoszono stan wody. Dom się stabilnie trzyma, bo ta konstrukcja jest wystarczająco solidna.
Nie było wtedy problemu z dostaniem się do środka?
Przygotowany trap jest na kółkach i sam sobie reguluje długość, ale śmieszne było wrażenie podczas poniedziałkowej pobudki. Kiedy wstawało się z łóżka, to horyzont był przechylony, bo w miejscu gdzie cumujemy nie ma płaskiego dna – przy brzegu jest płycej i różnica w nachyleniu między lewą i prawą burtą domu wynosiła 30 cm. Chodziło się więc trochę pod kątem po domu.
Czyli konstrukcja jest mimo wszystko stabilna?
Od samego początku wiedziałem, że musimy zrobić coś bardziej stabilnego niż bujający się kajak. Dlatego postawiliśmy na beton. Mimo że ten dom ma 200 mkw. powierzchni (długość 25 m przy szerokości 8,5 m) i wysokość od wody wynosi ponad 5 m, dom jest stabilny. To przez to, że betonowy pływak waży 130 ton, a cała konstrukcja która na nim stoi wraz z wyposażeniem i nami waży zaledwie 40 ton. Przy zanurzeniu 50 cm środek ciężkości domu jest jakieś 10-15 cm nad linią wody. Dlatego bardzo trudno ten kloc rozbujać, bo to działa trochę jak góra lodowa – wystaje tylko kawałek ciężaru, a reszta jest pod wodą. To powtarzali mi projektanci statków, konstruktorzy i żeglarze – zadbaj, żeby najciężej było nisko.
Trudno ogrzać taki dom?
System grzewczy jest unikalny, bo gazownia nie zgodziła się doprowadzić gazu do ogrzewania. Stwierdziliśmy, że najlepsza dla nas będzie zielona energia, czyli prąd. Idąc dalej tym tropem, wiedziałem od samego początku, że mieszkając na wodzie mamy bardzo duży zasób energii, bo woda jest ogromnym akumulatorem na skalę ogólnoświatową – zawsze ma inną temperaturę niż powietrze. My korzystamy z pompy ciepła, którą stosuje się w domach i instytucjach typu woda/woda. Z tym że ta pompa nie ma odwiertu w ogródku jako dolnego źródła tylko w tym miejscu jest podpięta cała rzeka. Uzyskujemy energię z wody rzecznej. Czy to jest droższe? Automatyka, czujniki, trochę z tym jest zabawy, ale paradoksalnie jest tańsze, bo odpada nam odwiert w ogrodzie, gdzie wiertnicy, badania geologiczne, zgłoszenia, uzgodnienia z górniczymi urzędami wychodzą bardzo drogo. Tu jest trochę ekonomiczniej i ekologiczniej. Trzeba jednak pamiętać, że ta pompa wymaga jednak trochę prądu do pracy. Zużywa jednak mniej prądu, niż produkuje energii. To przyszłość.
Przy takiej lokalizacji problemem pewnie jest też wilgotność?
Właśnie patrzę na miernik wilgotności, który mamy w systemie wentylacji mechanicznej i obecnie mamy 30 proc. wilgotności. Optymalne warunki dla człowieka wskazują na wartość pomiędzy 70 a 80 proc. To jest cecha wszystkich lokali, w których zamontowano wentylację mechaniczną. To trochę efekt uboczny, dlatego kładziemy wszędzie kwiaty. Paradoksalnie, mimo tego że mieszkamy nad wodą – powietrze w domu jest bardzo suche.


Czy taki dom można wybudować również na sztucznym zbiorniku wodnym lub jeziorze?
Tak, jak najbardziej. Ta technologia betonowych pływaków daje możliwość budowania go bezpośrednio w miejscu użytkowania. Jeziora to zresztą jest ogromny potencjał, bo jest ich w Polsce bardzo dużo i często są niewykorzystane.
A jak z bezpieczeństwem takiej inwestycji? Dom chyba nie jest najlepszy dla małych dzieci?
Za oknem od miejsca, w którym teraz stoję, głębokość wynosi 1,2 m – dla dorosłego nie jest to więc zagrożenie. Moja córka wychowała się trochę na tej budowie, potrafi pływać i jeżeli odpowiednio zabezpieczy się obejście wokół domu, to w zasadzie nie stanowi to zagrożenia. To nie powinna być żadna przeszkoda, ale w domu na wodzie powinni jednak mieszkać odpowiedzialni ludzie, którzy mają szacunek do rzeki i sił natury. Najlepiej gdyby to byli ludzie, którzy trochę już spędzili na wodzie, bo wtedy inaczej się do tego podchodzi.
Dziękuję za rozmowę.