Sejm w tym tygodniu ma rozpocząć debatę nad reformą Trybunału Konstytucyjnego. W poniedziałek większość rządząca przedstawiła projekty uchwały, dwóch ustaw oraz propozycji zmiany konstytucji. Spór wokół TK trwa od ponad ośmiu lat, a jego korzenie sięgają wyboru sędziów dokonanego jesienią 2015 r.


We wtorek projekt uchwały ws. TK został zamieszczony na stronie Sejmu, jako projekt poselski. Podpisali się pod nim posłowie wszystkich klubów koalicyjnych: KO, PSL-TD, Polski2050 - TD oraz Lewicy. Projekt ma już nadany numer druku i został skierowany do pierwszego czytania na posiedzeniu Sejmu.
"Celem niniejszej uchwały jest rozwiązanie nawarstwiających się problemów prawnych dotyczących składu orzeczniczego TK w sposób obiektywny i apolityczny" - podkreślono w uzasadnieniu tego projektu. Czytamy w nim, że "naruszenia konstytucji i prawa w działalności TK przybrały skalę, która uniemożliwia temu organowi wykonywanie ustrojowych zadań w zakresie kontroli konstytucyjności prawa, w tym ochrony praw człowieka i obywatela".
"W ocenie Sejmu RP stan niezdolności obecnie funkcjonującego organu do wykonywania zadań TK (...), wymaga ponownej kreacji sądu konstytucyjnego, zgodnie z konstytucyjnymi zasadami oraz przy uwzględnieniu głosu wszystkich sił politycznych szanujących porządek konstytucyjny. Sędziowie odnowionego TK powinni być wybrani z udziałem głosu ugrupowań opozycyjnych. Ustalanie składu osobowego powinno być rozłożone w czasie tak, aby potwierdzić wolę kreacji tego organu w sposób wolny od perspektywy bieżącej kadencji Sejmu i Senatu" - stanowi projekt uchwały.
Podkreślono w nim, że "organy władzy publicznej mają obowiązek przestrzegać konstytucji, a w szczególności wynikającej z art. 7 konstytucji zasady legalizmu, zgodnie z którą organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". "Sejm RP stoi na stanowisku, że uwzględnienie w działalności organu władzy publicznej rozstrzygnięć TK wydanych z naruszeniem prawa może zostać uznane za naruszenie zasady legalizmu przez te organy" - głosi projekt.
Polski sąd konstytucyjny ma za sobą już blisko 40 lat działalności. Trybunał Konstytucyjny ustanowiono ustawą z 26 marca 1982 roku, jednak działalność orzeczniczą rozpoczął w 1986 roku. Znaczące zmiany w jego funkcjonowaniu przyniosła konstytucja z 1997 roku. Jeszcze do jesieni 1999 roku orzeczenia TK nie były ostateczne - mogły zostać odrzucone przez Sejm większością 2/3 głosów.
Najpoważniejsza zapaść w historii tej instytucji rozpoczęła się jednak w 2015 roku. Przez ponad osiem ostatnich lat wielowątkowy konflikt wokół Trybunału obfitował w liczne wątki prawne, polityczne, administracyjne, ale również międzynarodowe. W ostatecznym rozrachunku doprowadził do kwestionowania przez wielu prawników i polityków zapadających przed TK orzeczeń. W projekcie uchwały, którym zająć się mają w środę posłowie, znalazło się nawet zdanie, że: "Sejm RP stoi na stanowisku, że uwzględnienie w działalności organu władzy publicznej rozstrzygnięć TK wydanych z naruszeniem prawa może zostać uznane za naruszenie zasady legalizmu przez te organy".
Początek kryzysu można datować na 8 października 2015 roku, gdy Sejm VII kadencji wybrał - przede wszystkim głosami ówczesnej koalicji PO-PSL - pięciu nowych sędziów: Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka, Andrzeja Jakubeckiego, Bronisława Sitka i Andrzeja Sokalę, którzy mieli być następcami 3 sędziów kończących kadencję 6 listopada i 2 sędziów, których kadencje kończyły się w grudniu tamtego, a więc już w czasie następnej kadencji parlamentarnej.
25 listopada 2015 roku Sejm nowej, VIII kadencji, zdominowany już przez PiS, przyjął uchwały o stwierdzeniu braku mocy prawnej wyboru sędziów TK z 8 października. 2 grudnia Sejm wybrał zgłoszonych przez PiS: Julię Przyłębską, Piotra Pszczółkowskiego, Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego i Mariusza Muszyńskiego na sędziów TK. Trzech ostatnich było następcami sędziów, których kadencja wygasła w listopadzie. Tych sędziów zaprzysiągł prezydent Duda.
3 grudnia 2015 r. TK - wówczas prezesem był Andrzej Rzepliński - uznał, że poprzedni Sejm VII kadencji wybrał dwóch sędziów TK w sposób niezgodny z konstytucją (w miejsce tych, których kadencja kończyła się w grudniu); wybór pozostałej trójki (w miejsce tych, których kadencja skończyła się w listopadzie) był z nią zgodny. TK uznał też wtedy, że prezydent ma obowiązek "niezwłocznego" odebrania ślubowania od każdego nowo wybranego sędziego.
"Wyrok Trybunału Konstytucyjnego zatem w żaden sposób nie uchyla ani też nie unieważnia, uchwał podjętych przez Sejm. Uchwały te pozostają w mocy i prezydent RP dziś te uchwały wykonuje" - odnosił się do tamtego orzeczenia TK prezydent Andrzej Duda. Jak dodawał, mówi to "jednoznacznie", ponieważ słyszy wezwania do tego, aby powołać trzech sędziów TK, którzy zostali wybrani przez Sejm poprzedniej kadencji". "Sejm, który - powtarzam - całkowicie utracił legitymację społeczną, a ściślej mówiąc, jego większość" - zaznaczał prezydent.
To otworzyło główną oś sporu o obsadę trzech stanowisk sędziowskich w TK i zajmowanie tych stanowisk przez osoby określane publicystycznie przez ówczesną opozycję, a obecną koalicję rządzącą, a także część prawników, jako "sędziowie dublerzy" mający zajmować w TK miejsca wcześniej prawidłowo obsadzone. W tym kontekście wskazywani są sędziowie Mariusz Muszyński oraz Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak, wybrani w późniejszych latach w miejsce zmarłych Henryka Ciocha i Lecha Morawskiego. Kwestia ta przekłada się zaś na oceny ważności orzeczeń TK zapadłych w składach z udziałem tych osób.
Problem ten nabrał także wymiaru ponadkrajowego, gdy w maju 2021 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że w sprawie firmy Xero Flor doszło do naruszenia przez Polskę przepisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - prawa do rzetelnego procesu sądowego oraz prawa do sądu ustanowionego ustawą. Firma pozwała Skarb Państwa. Po niekorzystnych wyrokach sądów sprawa trafiła do TK, który ją umorzył, a decyzję tę podpisał sędzia Mariusz Muszyński. Firma postawiła przed ETPC zarzut dotyczący składu sędziowskiego, który w TK rozpatrywał jej sprawę. Strasburski trybunał uznał zaś m.in., że w TK orzekał sędzia, który nie miał do tego prawa i orzekł, że Polska powinna zapłacić firmie 3 tys. 418 euro odszkodowania.
Kilka miesięcy później - po wniosku ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry - TK orzekł, że przepis Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w zakresie, w jakim przyznaje ETPC kompetencje do oceny legalności wyboru sędziów TK, jest niezgodny z konstytucją. Trybunał wskazał, status TK i jego sędziów "określone są wyłącznie w konstytucji".
Odnosząc się do ocen kwestionujących status trzech sędziów, następczyni Rzeplińskiego, prezes TK Julia Przyłębska, mówiła wielokrotnie, że "nie ma w TK sędziów wybranych niezgodnie z prawem, wszyscy sędziowie byli wybrani zgodnie z obowiązującym prawem". "Zakładam, że te polityczne wypowiedzi, głównie polityków, i żonglowanie tym językiem +neo+, +dubler+, to jest dla celów politycznych, a w gruncie rzeczy osoby te mają wystarczającą wiedzę, aby ocenić, że (..) TK działa zgodnie z obowiązującym prawem i zasiadają w nim sędziowie wybrani zgodnie z prawem" - podkreślała.
Jednak samo umocowanie prawne prezes TK stało się kolejnym z wątków sporu, który z czasem doprowadził nawet do przejściowego "rozłamu" wśród sędziów TK. Jak argumentuje obecna koalicja rządząca, Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK nie podjęło bowiem w 2016 r. uchwały o przedstawieniu Prezydentowi RP kandydatur na stanowisko prezesa i wiceprezesa TK. "Sędzia Julia Przyłębska została zatem powołana przez Prezydenta RP na stanowisko prezesa TK bez wymaganej ku temu uchwały" - oceniają posłowie koalicji rządzącej.
Ponadto, według części prawników, w tym byłych i obecnych sędziów TK, kadencja Przyłębskiej upłynęła po 6 latach, czyli 20 grudnia 2022 r., i jednocześnie nie ma ona miała możliwości ponownego ubiegania się o tę funkcję. Według samej Przyłębskiej, a także poprzedniej ekipy rządzącej i części ekspertów, jej kadencja upływa dopiero w grudniu 2024 r. - razem z końcem kadencji Przyłębskiej jako sędzi TK.
Częściowo problemy, jakie zrodziły się wokół obsady funkcji prezesa wynikły z zamieszania legislacyjnego, związanego z regulacjami odnoszącymi się do TK - kolejnych ustaw, zmian przepisów i konfliktów wokół ich interpretacji. Obecnie zresztą funkcjonowanie TK regulują aż trzy ustawy - o statusie sędziów TK, o organizacji i trybie postępowania przed TK oraz przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed TK.
W ustawie o organizacji i trybie postępowania przed TK, uchwalonej w końcu listopada 2016 r., przewidziano - w odróżnieniu od poprzednich uregulowań - kadencję prezesa TK, która trwa sześć lat. Wcześniej taka kadencja nie była określona, a osoba będąca prezesem TK sprawowała swoją funkcję do końca kadencji sędziego TK.
Poprzednie uregulowanie utraciło moc 20 grudnia 2016 r. To istotne, bo Julia Przyłębska została powołana na prezesa TK 21 grudnia 2016 r. Przepis o kadencyjności prezesa TK wszedł jednak w życie dopiero 3 stycznia 2017 r., już po wyborze sędzi Przyłębskiej na prezesa Trybunału. To zrodziło więc dyskusję, czy kadencyjność objęła prezes Przyłębską, czy nie.
Przed ponad rokiem sześciu sędziów TK, w tym ówczesny wiceprezes Mariusz Muszyński, skierowało pismo do Przyłębskiej i prezydenta, w którym żądali od Przyłębskiej zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK i wyłonienia kandydatur, spośród których prezydent wskaże nowego prezesa. Inni, w tym np. sędzia Krystyna Pawłowicz, wskazywali, że "skoro w dniu powołania Julii Przyłębskiej żaden przepis ustawy nie określał długości kadencji prezesa TK, należy stosować wprost przepis konstytucji (art. 194), który nie przewiduje kadencji prezesa TK".
Konflikt ten przez wiele miesięcy uniemożliwiał rozprawy w pełnym składzie TK - czyli co najmniej 11 sędziów. W drugiej połowie 2023 r. odbyły się jednak niektóre z takich rozpraw.
Wobec TK i poszczególnych sędziów w międzyczasie formułowano kolejne zarzuty - zdaniem krytyków w Trybunale rozpatrywanych jest coraz mniej spraw, nie ma jasnych zasad wyznaczania składów orzekających, a sąd konstytucyjny jest "upolityczniony". Często przywoływana jest wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z "Pytania na śniadanie" w TVP z 2019 r., w której w kontekście prezes Przyłębskiej cytowane są słowa lidera PiS o "odkryciu towarzyskim".
"TK nie jest Trybunałem Julii Przyłębskiej. (...) To jest Trybunał, który został wybrany zgodnie z regułami określonymi przez naszą konstytucję. Składa się z 15 niezależnych i niezawisłych sędziów. Każdy z tych sędziów ma jeden głos, a głos prezesa jest równoważny z innymi" - podkreślała zaś prezes Przyłębska w 2021 r.
Po ostatnich wyborach przy części wyroków TK publikowanych w Dzienniku Ustaw pojawiają się adnotacje, że wyrok wydany został w składzie naruszającym zasady mające zastosowanie do wyboru sędziów TK i istotę prawa do sądu. Chodzi o wyroki z udziałem kwestionowanych sędziów.
Z kolei TK w ostatnich tygodniach wydał kilka postanowień zabezpieczających, mających wstrzymać obowiązywanie niektórych decyzji ministrów obecnego rządu - np. dotyczących zmian w mediach publicznych lub odsunięcia z funkcji dotychczasowego prezesa warszawskiego sądu apelacyjnego.
Według szefa MS Adama Bodnara zaprezentowane w poniedziałek projekty, jeśli zostaną przyjęte przez Sejm, mają szansę doprowadzić do uzdrowienia sytuacji w TK. "Liczymy, że ruszymy już do innego etapu prac, który jest związany ogólnie z procesem przywracania praworządności" - mówił Bodnar.
Z kolei b. premier Mateusz Morawiecki (PiS) ocenił, że mająca być omawiana w pierwszej kolejności proponowana uchwała ws. usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015–2023 w kontekście działalności TK będzie "aktem gwałcącym praworządność".
Jak wynika z harmonogramu prac Sejmu projektem tej uchwały posłowie mają się zająć w środę.
autor: Marcin Jabłoński