Nauka była prywatnym folwarkiem byłego ministra Przemysława Czarnka. Decyzje podejmowano tu arbitralnie, pieniądze rozdawano po uważaniu, dla bliższych i dalszych, ale swoich - mówi wiceminister nauki prof. Marek Gzik w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".


- Sprawdzamy właśnie, jak były transferowane pieniądze z ministerstwa do uczelni. I to, co tu zastaliśmy, jest oburzające. Brak słów, by opisać skalę psucia polskiej nauki - dodaje.
W ostatnich dniach Marek Gzik poinformował, że resort zdecydował się na wstrzymanie środków na inwestycje dla uczelni. Najpierw chce przeprowadzić weryfikację.
Wiceminister wskazuje, że resort ministra Czarnka rozdysponowywał pieniądze niezgodnie z algorytmem. Służy on do wyliczania kwot wsparcia i bierze pod uwagę szereg czynników, m.in. liczbę studentów i pracowników, prowadzone badania i inwestycje, wskaźnik umiędzynarodowienia itd. "Minister Czarnek niewiele sobie robił z algorytmów." - komentuje Gzik. I dodaje, że wśród uczelni z najwyższymi dotacjami dominowały te katolickie i te z Lublina, miasta, skąd Czarnek pochodzi. Ale nie tylko on. "Mapę większych paczek pieniędzy można nałożyć na mapę okręgów wyborczych silnych polityków Zjednoczonej Prawicy" - kontynuuje.
Przykład?
Uczelnia ze Słupska - pieszczoch posła Müllera - miała wyliczoną na podstawie algorytmu subwencję w wysokości 50 mln złotych. W ciągu ostatnich trzech lat dostała 103 miliony złotych ekstra – w subwencji i w obligacjach. Gdyby tak samo – czyli o 200 proc. – podnieść subwencję Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, dostałby dwa miliardy złotych. Tymczasem do UJ z podwyższonej subwencji i obligacji popłynęło w tym czasie 12 mln złotych.
Oprócz zwiększonej subwencji mowa też o pieniądzach z obligacji na inwestycje na uczelniach. PiS rozdał w ten sposób około 8 mld złotych, oczywiście z partyjnego klucza, nic sobie nie robiąc z opinii zespołów, które sam powołał. "Willa Plus" to wisienka na torcie tego, co tu się działo - kończy.
- Nie wyobrażałem sobie nawet, że to tak bezczelni ludzie. Przecież wiedzą, że mamy teraz dostęp do całej dokumentacji – mamy pełną wiedzę o tym, jak to funkcjonowało. A mówią, że oszczędzamy na uczelniach! - kończy wzburzony rozmówca.
Co dalej? O tym w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej".
























































