Styczniowy odczyt PMI pokazał kontynuację recesji w polskim sektorze wytwórczym. Było to spore rozczarowanie, ponieważ ekonomiści już od paru miesięcy zapowiadali ożywienie, które jak dotąd nie nadeszło.


W styczniu 2024 roku PMI dla polskiego przemysłu obniżył się do 47,1 pkt i już dwudziesty pierwszy miesiąc z rzędu utrzymał się poniżej poziomu 50 pkt. Taki odczyt sygnalizuje, że tempo spadku aktywności ekonomicznej uległo przyspieszeniu względem poprzedniego miesiąca.
Był to drugi z rzędu spadek tego wskaźnika po tym, jak odczyt za listopad był sporym pozytywnym zaskoczeniem i wzbudził nadzieje na rychłe zakończenie najdłuższej recesji we współczesnej historii polskiego przemysłu. Ale polski PMI później rozczarował zarówno w grudniu, jak i w styczniu. Rynkowy konsensu zakładał bowiem istotny wzrost tego wskaźnika - średnio do 48,2 pkt.
- Liczba nowych zamówień spadła rekordowy dwudziesty trzeci miesiąc z rzędu, w najszybszym tempie od trzech miesięcy. Jako źródła słabego popytu firmy wskazały szereg rynków europejskich, w szczególności Niemcy. Wielkość produkcji, zaległości w realizacji zamówień i aktywność zakupowa również spadały w szybszym tempie, zaś kryzys żeglugowy na Morzu Czerwonym doprowadził do największego wydłużenia czasu realizacji dostaw od sierpnia 2022 roku – czytamy w najnowszym, raporcie S&P Global.
Wskaźnik PMI obrazuje kondycję przemysłu i kalkulowany jest na podstawie pięciu subindeksów:
- nowych zamówień,
- produkcji,
- zatrudnienia,
- czasu dostaw,
- zapasów pozycji zakupionych.
Malejące odczyty poniżej 50 punktów sygnalizują przyspieszenie tempa spadku aktywności ekonomicznej. Rosnące (z miesiąca na miesiąc), ale pozostające poniżej 50 punktów, oznaczają spowolnienie tempa spadku. Dopiero odczyty powyżej 50 pkt sygnalizują poprawę koniunktury.
Z plusów styczniowego PMI można odnotować fakt, że w dalszym ciągu spadały ceny zakupu surowców, co odzwierciedlało globalną słabość popytu na dobra materialne. To w kolejnych miesiącach powinno pomóc w tłumieniu presji inflacyjnej w polskiej i światowej gospodarce. Ponadto zatrudnienie w polskim sektorze wytwórczym zmalało w styczniu jedynie nieznacznie, a przewidywania dotyczące produkcji w kolejnych 12 miesiącach były najwyższe od wybuchu wojny na Ukrainie.
- Spadek głównego wskaźnika na początku 2024 roku odzwierciedlał silniejsze spadki dwóch największych komponentów: liczby nowych zamówień i wielkości produkcji. Zostało to częściowo skompensowane przez słabsze spadki zatrudnienia i zapasów pozycji zakupionych oraz wydłużenie czasu realizacji dostaw – wyjaśniają autorzy badania koniunktury w polskim przemyśle. Produkcja spadła 21. miesiąc z rzędu, wyrównując najdłuższą negatywną passę trwającą od października 2000 do czerwca 2002 roku.
Przemysłowa recesja w Polsce trwa od roku – od tego czasu obserwujemy ujemne roczne dynamiki wskaźnika produkcji sprzedanej przemysłu. Firmy produkcyjne cierpią na drastyczny spadek zamówień, kurczą się zaległości produkcyjne, maleje produkcja oraz redukowane jest zatrudnienie. To wszystko wpisuje się w trendy globalne, w ramach których korygowane są ekscesy covidowego boomu z lat 2021-22. Dane z Polski są zbieżne z tym, co widzimy w strefie euro, gdzie PMI sygnalizują już nie tylko recesję w przemyśle, ale także w sektorze usług i w całej gospodarce.
- Styczniowe dane wskazują na słaby popyt na polskie wyroby przemysłowe. Liczba nowych zamówień spadła dwudziesty trzeci miesiąc z rzędu (tyle samo wynosi dotychczasowy rekord badania). Tempo tego spadku było też najszybsze od października ubiegłego roku. Niższy popyt związany był w szczególności ze słabością rynku niemieckiego, konkurencją z Azji, nadwyżkami zapasów u klientów i brakiem inwestycji – odnotowano w styczniowym raporcie S&P Global.
- W styczniu jako główne źródło słabości eksportu wskazywano Niemcy, chociaż wskaźnik PMI Flash dla sektora przemysłowego tego kraju osiągnął najwyższy poziom od 11 miesięcy, co sugeruje, że najgorszy okres spowolnienia Niemcy mają już za sobą. Gdy niemiecka gospodarka odzyska dobrą kondycję, warunki dla polskich producentów powinny zacząć się poprawiać – skomentował Trevor Balchin, dyrektor ekonomiczny S&P Global Market Inteligence.