Wczoraj ropa marki Crude zyskała najmocniej od czterech miesięcy. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro na fali przesadzonego optymizmu europejskie indeksy zyskiwały po 4-5 proc. Tym samym kurs nowojorskiej ropy jest na najlepszej drodze aby odnotować największy kwartalny spadek od 2008 roku.
Kontrakty terminowe traciły nawet 2,1 proc. Według ankiety przeprowadzonej przez agencję Bloomberg, amerykańskie zapasy ropy i benzyny wzrosły w zeszłym tygodniu. Departament Energii oficjalną zmianę stanu zapasów ropy poda dziś o godzinie 16:30.
O godzinie 11:20 na giełdzie Nymex w Nowym Jorku za jedną baryłkę ropy typu Crude płacono 83,73$, czyli o 0,85 proc. mniej niż wczoraj. Ropa potaniała w tym miesiącu o 5,8 proc. oraz 8,5 w całym 2011 roku. Ceny ropy w Nowym Jorku spadły o 12 proc. od końca czerwca bieżącego roku. Baryłka ropy marki Brent na giełdzie w Londynie około godziny 11:00 kosztowała 106,36$, czyli o 0,64 proc. mniej niż wczoraj.
Brak zgody pomiędzy europejskimi politykami doprowadza do powrotu kiepskich nastrojów na rynki finansowe. Pogłoski wymieszane z nadziejami nie są w stanie utrzymać dobrego sentymentu do rynków akcji na dłuższą metę. Dlatego rynkowe doniesienia jakoby w Europie istniał duży podział w opiniach w sprawie Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej może doprowadzać do dalszej ucieczki inwestorów z Europy do Stanów Zjednoczonych.
Dla przeciętnych obywateli może to oznaczać wzrosty cen paliw na stacjach pomimo spadków notowań ropy w Nowym Jorku w efekcie silniejszego dolara i osłabionej polskiej waluty. Wiele koncernów uzupełniało swoje magazyny po cenach znacznie wyższych niż obecne, co zmniejsza szansę na tańsze tankowanie.
K.G.