
Źródło: Thinkstock
„Prognozowanie jest trudne, zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy przyszłości” – miał powiedzieć Niels Bohr, duński fizyk i laureat Nagrody Nobla. Ale w praktyce jest to zajęcie niemal banalne. Wystarczy prognozować często i w spektakularny sposób, aby zyskać status rynkowego proroka.
O błędnych prognozach wszyscy zapomną, a trafione zapewnią swojemu autorowi grono wyznawców. Zwłaszcza gdy udana wróżba będzie skrajnie pesymistyczna. Warto więc przepowiadać spadki, gdy większość analityków spodziewa się wzrostów. Jeśli jeszcze do tego dysponujesz unikatową metodą (najlepiej w ogóle nieznaną, ale za to generującą kolorowe wykresy), to świat mediów finansowych staje przed tobą otworem.
Jak się robi prognozy?
Postawienie spójnej, logicznej i ciekawej prognozy nie jest jednak proste. Ludzie nie chcą słuchać wyważonych, ale nudnych opinii w stylu: „Mój bazowy scenariusz zakłada wzrosty, ale nie wykluczam korekty o 10-20%”. Zamiast tego wszyscy domagają się odpowiedzi na pytania, jaki poziom osiągnie WIG20 na koniec roku i po ile będzie dolar 11 lutego. I nikt nie zaakceptuje odpowiedzi „Nie wiem”.
Aby odpowiedzieć na zapotrzebowanie gawiedzi, instytucje finansowe zatrudniają całe sztaby ekspertów, którzy każdego dnia przepowiadają przyszłość. Ludzie ci potrzebują odpowiedniego sprzętu i według tego kryterium można ich podzielić na tradycjonalistów i jajogłowych. Ci drudzy całymi dniami ślęczą przed monitorami komputerów – najlepsi potrafią patrzeć na cztery ekrany jednocześnie. Na podstawie setek wykresów, tysięcy tabel i milionów liczb są w stanie postawić każdą prognozę, wszystko zmierzyć i policzyć. Ponadto takie przepowiednie bardzo ładnie prezentują się we wszelkiego rodzaju folderach i raportach.
![]() | »4 niezbite argumenty za kupnem akcji |
Doświadczeni specjaliści mają też swoje sposoby dla produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. Tu swoje zastosowanie mają kości dwunastościenne (k12) lub kombinacja 2k6. W przypadku prognoz dla krajów rozwijających się korzysta się raczej z kostki 20-ściennej. Z kolei przy wskaźnikach oscylujących od zera do stu najlepiej sprawdzają się dwa rzuty k10 – jeden ustala wartość dziesiętną, a drugi jedności.
Jak czytać prognozy?
Czytanie prognoz to ciężka praca. Wymaga od czytelników żelaznych nerwów, zdrowego rozsądku i dystansu do raportów „renomowanych” instytucji. Zawsze patrz na założenia, spójność i trafność poprzednich prognoz. Pewien prezydent powiedział kiedyś, że dobry ekonomista zawsze potrafi wytłumaczyć, dlaczego się pomylił. Tych, którzy tej sztuki nie opanowali, nie warto słuchać.
![]() | »Załóż lokatę zanim banki znów obetną oprocentowanie |
Progności też są ludźmi i na ogół popełniają typowo ludzkie błędy. Choć mają przepowiadać przyszłość, to nie są w stanie oderwać się od wpływu przeszłości. Rok temu większość polskich ekonomistów była nadmiernie optymistyczna: patrząc na przeszło 4-procentowy wzrost PKB, mało który odważył się zaprognozować wzrost niższy od 3% (bo nadal używali k6, a potrzebne były k3). A w rzeczywistości gospodarka urosła o niewiele ponad 2%. Teraz, patrząc na bardzo niską dynamikę PKB (1,4% w Q3), wielu ekspertów przedstawia dość pesymistyczne prognozy na 2013 rok, który wcale nie musi być aż tak zły dla gospodarki.
Prognozy są po części odzwierciedleniem stanu ducha i portfela prognostów. Jeśli są optymistyczne, to znak, że prognozujący mają się dobrze i dopisują im humory. Trudno wymagać, aby gość z Goldman Sachs zarabiający ponad 300.000 dolarów rocznie przedstawiał smutne prognozy.

Prognosta Bankier.pl