Kryptowaluty przyniosły ze sobą kilka obietnic. Jedną z nich była swoboda przesyłania środków z jednego krańca globu na drugi. Regulacje prawne sprawiły jednak, że w wielu scenariuszach transferu „podróż użytkownika” jest bardziej skomplikowana niż w przypadku przelewu bankowego.


Rozproszony rejestr zamiast scentralizowanych baz danych, kontrolowany przez użytkownika adres „otwierany” prywatnym kluczem zamiast rachunku prowadzonego przez instytucję finansową – takie przewagi mają kryptowaluty, z technicznego punktu widzenia, w porównaniu z oficjalnym pieniądzem bezgotówkowym. Charakterystyczne cechy cyfrowych tokenów sprawiały, że przesyłanie wartości było proste, relatywnie szybkie i niedrogie. Jeśli ktoś potrafi poradzić sobie z wysłaniem maila, to jest w stanie obsłużyć także kryptowalutowy transfer.
Sytuacja trochę skomplikowała się, gdy pojawili się pośrednicy pełniący różne role w krypto-świecie. Wciąż jednak przesłanie tokenów np. na giełdę lub z giełdy nie różniło się wiele od przekazania środków pomiędzy użytkownikami waluty. Do czasu aż nadeszła regulacja nazwana „travel rule”.
Każdy ruch ma pozostawić ślad
Nazwa travel rule pojawiła się przy okazji wprowadzenia w latach 90. XX w. w USA zasady wymuszającej na instytucjach finansowych przekazywanie informacji o stronach transferu w sytuacji, gdy transakcja „przechodzi” przez łańcuch pośredników. Celem było zapobieganie zjawisku prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. Zgromadzone i przechowywane przez instytucje dane pozwalać miały na odtworzenie i analizowanie ruchów pieniądza.
W 2019 r. zasady dotyczące tradycyjnych pośredników finansowych rozszerzono na nowy obszar – cyfrowych aktywów i podmiotów świadczących usługi z nimi związane. Podobny mechanizm wykorzystano w regulacjach obowiązujących w Unii Europejskiej. Od 30 grudnia 2024 r. efekty nowych zasad dostrzec już mogą europejscy użytkownicy kryptowalut korzystający z giełd, nie tylko tych ulokowanych w Unii. Zobaczmy, jak to zmieniło to proces przesyłania środków na przykładzie jednej z platform – Coinbase.
Do kogo to wysyłasz?
Każda transakcja, w której uczestniczą dwa podmioty mieszczące się w grupie tzw. CASP (po polsku: dostawcy usług kryptograficznymi zakresie kryptoaktywów) muszą stosować się do obowiązków wynikających z travel rule. Nie ma w tym przypadku znaczenia kwota operacji, dolny limit to równe zero.
Załóżmy, że chcemy przekazać kryptowaluty z jednej giełdy na drugą. Zarówno nadawcą jak i odbiorcą jesteśmy my. W tym przypadku zostaniemy poproszeni, przed zleceniem operacji, o potwierdzenie, że transakcja rzeczywiście mieści się w kategorii „sam do siebie”. Dodatkowo wpisać należy imię i nazwisko odbiorcy, kraj zamieszkania, a w następnym kroku wybrać z listy giełdę docelową.


W tle, niewidocznie dla użytkownika, powinno nastąpić przekazanie danych pomiędzy CASP, a podmiot-odbiorca powinien zweryfikować informacje i podjąć decyzję, jakie kroki należy podjąć (przyjąć środki, wstrzymać transfer lub go odrzucić). Jeśli nie ma możliwości przekazania informacji, operacja nie powinna w ogóle dojść do skutku. Z tego powodu pokazana w przykładzie platforma zmusza użytkownika do wyboru docelowej giełdy z zamkniętej listy.
Własny portfel? To trzeba zweryfikować
Załóżmy, że chcemy pożegnać się z giełdą i samodzielnie przechowywać wymienione kryptowaluty. Mogłoby się wydawać, że tzw. self-hosted wallets, czyli portfele, które kontroluje wyłącznie użytkownik, egzystują w kryptoświecie i nie są objęte regulacjami prawnymi. To prawda, ale tylko w części. Transakcje pomiędzy CASP a portfelem są bowiem „jedną nogą” już w sferze instytucjonalnych finansów. Dlatego także ich dotyczy travel rule.
Dostawca usług w takim przypadku, gdy wysyłamy „do swojego portfela” środki powyżej równowartości 1 tys. euro, musi zweryfikować, że to rzeczywiście my kontrolujemy dany adres. Regulacje nie narzucają jednego sposobu przeprowadzenia tej operacji. Może ona przybrać formę przypominającą przelew weryfikacyjny na „jeden grosik” znany ze świata pieniądza bezgotówkowego. Przykładowo, Coinbase żąda przesłania w wyznaczonym czasie pewnej dokładnie określonej kwoty (np. 1,113 ADA).
Dla transakcji poniżej 1 tys. euro kierowanych do self-hosted wallets CASP musi wyłącznie zebrać od użytkownika informacje identyfikujące odbiorcę (imię i nazwisko, adres w rozproszonym rejestrze) i przechowywać je w bezpieczny sposób. To jednak minimalne wymagania, które dostawca może na własną rękę zaostrzyć.
Nieregulowana przestrzeń dalej istnieje
Obowiązki związane ze zbieraniem informacji o operacjach nie dotyczą wszystkich scenariuszy transakcji w kryptoświecie. Przykładem mogą być transfery pomiędzy osobami fizycznymi (gdzie nie jest zaangażowany żaden CASP czy pośrednik), a także transakcje np. na zdecentralizowanych platformach. Można jednak powiedzieć, że regulacje są już obecne wszędzie tam, gdzie stykają się ze sobą „oficjalny” obieg pieniądza oraz kryptowaluty.