Insider trading na rynku czyli kto kogo oszukuje
Kazimierz Krupa
Insider trading na giełdzie jest tak stary jak sama giełda - i nie chodzi tu o nasz młody rynek. Wykorzystywanie informacji niejawnych czy poufnych występowało już z pewnością w XIX wieku, podczas pierwszych spotkań pod dębem na nowojorskiej ulicy Pod murem, gdzie i kiedy rodziła najstarsza i największa giełda świata. Jak przystało na czasy pionierskie i Amerykę zasada była jedna: brak zasad, czy jak kto woli wolna amerykanka. Z czasem jednak świat się cywilizował, coraz więcej ludzi chciało brać udział w tej "zabawie" i trzeba było wymyślić jakieś zasady postępowania i wzajemnego zachowania. Chociażby wzorem przepisów o ruchu drogowym, bo przecież dla jednego samochodu kodeksu się nie tworzy, ale gdy zaczynają jeździć wszyscy...
I w ten sposób, powoli, powstawały najróżniejsze kodeksy, regulaminy, wreszcie prawa. Podobnie było na naszym rynku, chociaż byliśmy w znacznie bardziej komfortowej sytuacji, gdyż mieliśmy już od kogo ściągać. W ten właśnie sposób, uwzględniając stan rozwoju rynku i lokalną specyfikę, powstawało prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi. I nie jest też żadną niespodzianką, że tak jak każde prawo nie wyprzedza rzeczywistości, ale próbuje ją jedynie dogonić. Nie da się bowiem przewidzieć każdej możliwej do zaistnienia sytuacji czy pomysłowości ludzi chcących przepisy ominąć. Polskie prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi, w tym przepisy w zakresie zwalczania zjawisk związanych z wykorzystywaniem informacji poufnych jest dobre i nie odbiega od regulacji w innych krajach - twierdzi Jacek Socha, przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. I prawdę mówiąc, biorąc pod uwagę chociażby tylko jego pozycję międzynarodową w organizacjach grupujących komisje najróżniejszych krajów, nie ma powodów by mu nie wierzyć. Dobre prawo, dobrym prawem - a praktyka sobie.
Pretekstem do tych rozważań jest wniosek prokuratury o postawienie w stan oskarżenia Artura Nieradko, członka zarządu Banku Handlowego, za wykorzystywanie informacji poufnych. Te informacje poufne to parytet wymiany akcji w planowanej, a zablokowanej przez Skarb Państwa, fuzji Banku Handlowego z Bankiem Rozwoju Eksportu w 1999 roku. Parytet był gorszy od oczekiwanego przez rynek i po jego ujawnieniu kurs akcji BH gwałtownie spadł. Na kilka dni przed tymi wydarzeniami wiceprezes Nieradko swoje akcje sprzedał i w ten sposób zarobił 50 tysięcy złotych - za co grozi mu kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat oraz grzywna do 5 milionów złotych.
Na marginesie tej sprawy rodzi się kilka refleksji:
* wiceprezes Nieradko nie zarobił 50 tysięcy, tylko ich nie stracił - bo przecież kurs nie wrósł, a spadł - a to trochę zmienia postać rzeczy;
* wbrew swemu nazwisku wiceprezes nie jest, jak sądzę, tak niezaradny i skoro jest wiceprezesem jednego z największych banków w Polsce to obowiązujące prawo zna - a ma jeszcze doradców;
* 50 tysięcy jest kwotą bardzo dużą jeżeli odniesiemy ją przeciętnej płacy krajowej, ale nie sądzę by w sposób zasadniczy - jeżeli w ogóle - przewyższała miesięczne pobory wiceprezesa i trudno mi uwierzyć, że dla takiej operacji ryzykowałby karierę;
* kiedy kilka lat temu zeznawałem w prokuraturze (jako świadek oczywiście) w sprawie o naruszenie procedury oferowania papierów wartościowych, usiłowałem wytłumaczyć młodej pani prokurator co to są warranty - po kilku godzinach zrezygnowaliśmy. Czy coś się w tej sprawie zmieniło i została powołana jakaś specjalna komórka prokuratorska?
* od początku funkcjonowania rynku publicznego nie było żadnej sprawy, która zakończyłaby się wyrokiem skazującym.
I na koniec pytanie: jaki będzie wyrok?
Podpis pod wykres
Prawo i życie: "Białe kołnierzyki" nierzadko podejrzewane są o działania niezgodne z obowiązującym prawem o publicznym obrocie papierami wartościowymi, ale wyrokiem skazującym nie zakończyło się jeszcze ani jedno postępowanie.























































