Członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) podczas wrześniowego posiedzenia wyrażali zaniepokojenie niską – ich zdaniem - inflacją w Stanach Zjednoczonych, co może rzutować na przyszłoroczną ścieżkę podwyżek stóp procentowych. Niemniej jednak wzrost stopy funduszy federalnych w grudniu wydaje się być przesądzony.
Po wielu latach utrzymywania niemal zerowych stóp procentowych uwaga decydentów z Rezerwy Federalnej przeniosła się z rynku pracy na statystyki inflacji cenowej. O ile w latach 2009-15 FOMC główny nacisk kładł na liczbę tworzonych etatów (i po każdym słabszym odczycie „payrollsów” odwlekał podwyżki stóp), tak teraz skupia się przede wszystkim na oficjalnych odczytach inflacji cenowej, która wciąż utrzymuje się nieznacznie poniżej 2-procentowego celu.
„Wielu uczestników (FOMC – przyp. red.) wyrażało obawy, iż niskie odczyty inflacji w tym roku mogą odzwierciedlać wpływ czynników, które mogą okazać się bardziej trwałe” - czytamy w protokołach z wrześniowego posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. W związku z tym część członków Komitetu uznało, że byłaby wskazana „pewna cierpliwość” przy wycofywaniu się z ekspansywnej polityki monetarnej.
Mimo niezadowolenia z inflacji kształtującej się poniżej celu podwyżka stopy funduszy federalnych na grudniowym posiedzeniu wydaje się być przesądzona. Wielu decydentów „postrzega kolejną podwyżkę stóp w tym roku jako gwarantowaną” - głoszą wrześniowe „minutki” Fedu. Rynek terminowy wycenia szanse podwyżki kosztów kredytu na grudniowym posiedzeniu FOMC na niemal 90% - wynika z danych FedWatch Tool.
W 2017 roku Rezerwa Federalna dokonała dwóch podwyżek stopy funduszy federalnych po 25 pb. każda: w marcu i w czerwcu. Na wrześniowym posiedzeniu FOMC zapadła za to decyzja o uruchomieniu programu redukcji sumy bilansowej, która na skutek kolejnych fal QE rozrosła się z niespełna biliona do niemal 4,5 biliona dolarów. Od października Fed powoli ogranicza reinwestowanie odsetek i kapitału z zapadających obligacji skarbowych i hipotecznych.
Dyskusja w łonie FOMC toczy się już w kwestii przyszłorocznych działań. „Gołębio” nastawieni członkowie Komitetu obawiają się zbyt niskiej (ich zdaniem) inflacji. Ostatni odczyt CPI (za sierpień) wykazał wzrost kosztów życia rzędu 1,9% rdr – czyli niemal tyle, ile wynosi cel inflacyjny Rezerwy Federalnej. Gdy w lutym inflacja CPI sięgnęła 2,7%, przedstawiciele Fedu nie wyrażali zaniepokojenia odczytem wyraźnie powyżej celu.
Po części dlatego, że FOMC nie patrzy na powszechnie znany wskaźnik CPI, lecz na deflator PCE (wydatków konsumpcyjnych), który dziwnym trafem na ogół wykazuje niższą inflację niż CPI. Ostatni odczyt deflatora PCE to 1,4% rdr. W przeciwieństwie do CPI wskaźnik ten trwale utrzymuje się poniżej 2-procentowego celu Rezerwy Federalnej od 2009 roku.
Dodatkowo interpretację danych o inflacji komplikują huragany, które we wrześniu przetoczyły się przez Teksas i Florydę. Wywołały one gwałtowny skok cen paliw, przez co wrześniowa inflacja CPI zapewne wyraźnie przestrzeli ponad 2%. Jednakże zdaniem przedstawicieli FOMC „huragany zapewne nie będą miały istotnego wpływu na gospodarkę narodową w średnim terminie”.
Z wrześniowych „minutek” rysuje się podział na dość wpływową frakcję twardogłowych „gołębi”, dla których odczyty inflacji nieco poniżej 2% stanowią istotne zagrożenie dla gospodarki i zarazem pretekst przed niepodnoszeniem stopy funduszy federalnych choćby w pobliże 2%. Słabą przeciwwagę stanowi „para” decydentów ostrzegających przed pompowaniem bańki spekulacyjnej na rynkach finansowych. „Para tych uczestników (FOMC – przyp. red.) wyraziło obawę, że trwale i wysoce ekspansywna polityka pieniężna może po pewnym okresie stwarzać ryzyko dla stabilności finansowej” - ten głos rozsądku w fedowskich „minutkach” był jak zwykle słabo słyszalny.
Mimo faktycznego potwierdzenia grudniowej podwyżki stopy funduszy federalnych, rynek uznał protokoły z Rezerwy Federalnej za dość „gołębie”. Tak przynajmniej można wnioskować z obserwowanego po 20:00 osłabienia dolara i wzrostu notowań złota. Kurs EUR/USD do godziny 20:55 sięgnął 1,1852. Natomiast cena uncji złota wzrosłą do 1.292 dolarów, notując czwartą wzrostową sesję z rzędu. Reakcja Wall Street byłą neutralna – indeks S&P500 zyskiwał niespełna 0,1%, ustanawiając przy tym nowy rekord wszech czasów.
Krzysztof Kolany


























































