Raport amerykańskiego Biura Statystyki Pracy miał być triumfalnym zwieńczeniem zielonego tygodnia. Choć "fajerwerków" nie było, dane okazały się dobre. Największym zaskoczeniem był wyraźny spadek bezrobocia w USA w listopadzie. Ekonomiści oczekiwali utrzymania się wskaźnika na poziomie 9 proc. Bezrobocie spadło tymczasem do 8,6 proc.
To zła informacja dla wszystkich zwolenników trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki monetarnej w Stanach Zjednoczonych. Można się spodziewać, że inflacja pozostanie na wysokim poziomie z tendencją do wzrostu, a wysoka inflacja to najcięższy argument przeciwko swobodnemu drukowaniu dolarów.
Wzrost zatrudnienia w sektorze prywatnym okazał się identyczny z rynkowymi oczekiwaniami. Przybyło 140 tys. nowych miejsc pracy. Jeśli chodzi o sektor pozarolniczy wyniki były nieco gorsze od prognoz: przybyło 120 tys. nowych miejsc pracy (prog. 125 tys.). Pomimo tego to i tak wyniki lepsze niż przed miesiącem, dlatego inwestorzy przyjęli to za dobrą kartę.
Warszawa na tle Europy i Stanów Zjednoczonych wypadała dość blado. Do godziny 14:00 sytuacja nad Wisłą była dość stabilna. Kurs EUR/PLN spadł nawet do poziomu 4,467. Od tego czasu kondycja Warszawy stopniowo słabła i po godzinie 17:00 za jedno euro płacono już 4,496 złotych.
Warszawski indeks blue-chipów zakończył sesję na poziomie 2 257,90 punktów, czyli o 0,31 proc. niżej niż wczoraj. Spółki PGE (-2,25 proc.), KGHM (-1,89 proc.) i TPSA (-1,09 proc.) znacząco ciągnęły indeks w dół i pomimo dobrej sesji PZU (+2,24 proc.) i PEKAO (+2,1 proc.) indeksowi nie udało się utrzymać nad kreską.
Atmosferę na giełdach w Europie w ostatniej fazie sesji, psuły doniesienia oficjalnej gazety "The Hill" amerykańskiego Kongresu, według której Republikanie mogą próbować zablokować plany zwiększenia udziału MFW w ratowaniu Włoch i Hiszpanii. Jak uważa gazeta, takie posunięcie mogłoby zaszkodzić USA, jako największemu udziałowcowi Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
K.G.


