Był Nobel, będzie Oskar. "Chłopi" Władysława Reymonta - zmora każdego ucznia - teraz nakręceni i przemalowani oklaskiwani są przez krytyków i publiczność w Toronto czy Londynie. 40 tys. klatek filmowych stworzonych na nowo przez międzynarodową grupę malarzy, którzy zużyli 1350 litrów farby, kontrowersyjna muzyka i około 30 mln zł wydanych na film, który już przed premierą okrzyknięto wielkim sukcesem.


Wieś Lipce zgubiona gdzieś w okolicach Łowicza z pogranicza jawy i snu (choć niekoniecznie tego z kategorii przyjemnych) korciła twórców. Za bary z tą epopeją złapali się twórcy słynnego "Twojego Vincenta", która przedstawiała Van Gogha przez pryzmat używanej także i przez malarza farby olejnej. Nowatorska animacja podbiła serca widzów i krytyków, zarabiając ponad 42 mln dolarów. Może więc warto byłoby sięgnąć po rodzimy tekst i zrobić w podobny sposób "Chłopów", ale wykorzystując młodopolskie malarstwo jako część kadrów? Na to pytanie twierdząco odpowiedzieli sobie DK i Hugh Welchmanowie.
Najpierw kamera, potem pędzel
Na ekranach możemy zobaczyć 200 tys. godzin pracy, którą wykonali wraz z zespołem w ciągu 5 lat. Na początku zekranizowano film, w którym główne role zagrali m.in. Mirosław Baka (Boryna), Ewa Kasprzyk (Dominikowa), Małgorzata Kożuchowska (Organiścina), Sonia Bohosiewicz (Wójtowa) oraz aktorzy młodszego pokolenia: Kamila Urzędowska (Jagna), Robert Gulaczyk (Antek), Maciej Musiał czy Julia Wieniawa. Łącznie zdjęcia trwały ponad miesiąc.
Następnie nakręcone sceny przemalowano tak, by wyglądały jak płótna. Za pędzle chwyciło prawie 100 artystów z Polski, Serbii, Litwy i Ukrainy, na których czele stanął Piotr Dominiak. Średnio pracowali oni nad dwoma klatkami dziennie. Do pracy użyto 1350 litrów rozcieńczonych farb marki Cobra firmy Royal Talens. Następnie do pracy przystępowali animatorzy, którzy tchnęli ruch w namalowane ujęcia tak, by jedno w drugie przechodziło płynnie.
Co więcej, artystom pomogło to, na co narzekają uczniowie, czyli doskonałe opisy przyrody, które np. przez naście stron potrafią rozkoszować się przemianę kolorów z letnich na jesienne. Poza tym Reymont z kronikarsko - reporterskim piórem potrafił dokładnie przedstawiać nie tylko wnętrza chat, ale i obrzędy wsi. Codzienność była ciężka, a niedziela zdawała się dawać wytchnienie i pozwolić na zabawę w najlepszych ubraniach prosto z kościoła i to doskonale widać w filmie.
Twórcy swojej pracy na pewno by nie opisali jako "niedzielnej". Najpierw plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa, a następnie wojna w Ukrainie, która podzieliła tamtejszy zespół (kobiety ewakuowały się do Sopotu, a mężczyźni zostali w Kijowie). Kontynuacja pracy była ciężka m.in. z powodu przerw w dostawach prądu, stąd też konieczność zakupu generatora.


Tych kłód rzucanych pod nogi twórcom nie widać na filmie. Za to już 10 października na dużym ekranie będzie można zobaczyć ożywione i wkomponowane w scenariusz dzieła Józefa Chełmońskiego, Ferdynanda Ruszczyca czy Leona Wyczółkowskiego. Artyści kontaktowali się także z muzeami, by nie sięgać tylko do tych najbardziej znanych dzieł młodopolskich malarzy, ale i tych bardziej przykurzonych.
Ten zabieg dokładnie opisuje DK, mówiąc, że "na płótnach Chełmońskiego czy Wyczółkowskiego nie dostrzeżecie skrótów, uproszczeń, schematów, więc i nasi twórcy muszą bardzo precyzyjnie, posługując się nieraz pędzelkiem - zerówką, odwzorować każdy detal". I to piękno polskiej wsi widać, co jeszcze bardziej kontrastuje z okrutnym postępowaniem jej mieszkańców.
- Ten projekt jest inny - wyjaśnia Hugh Welchmann - W przypadku "Twojego Vincenta" zaczynaliśmy od obrazu, do którego układaliśmy historię. Teraz mieliśmy historię, do której musieliśmy dołożyć obrazy - dodaje.


Kontrowersyjna, bo niepolska, muzyka
100 muzyków z Polski, Serbii, Litwy, Ukrainy i Białorusi pracowało pod batutą Łukasza L.U.C . Rostowskiego, który do projektu włączył m.in. Laboratorium Pieśni, Tęgie Chłopy, czy T.Etno. Nagrania tworzono w czterech studiach. Stworzona przez nich muzyka, jak podkreślają krytycy, jest jednym porywających akcentów ekranizacji.
Nie zabrakło jednak łyżki dziegciu. Na jednym portalu społecznościowym uwagę twórcom zwróciła "Muzyka Zakorzeniona". W soundtracku "Chłopów" zabrakło polskich nut?
W soundtracku usłyszymy bułgarski śpiew, czy dudy białoruskie, a nie mam tam śladu po muzyce tradycyjnej z okolic Łowcza, gdzie osadzona jest akcja filmu. Przy całej wielokulturowości projektu, nikt nie wtłacza Boryny w kilt, jest łowicka korona zamiast ukraińskich soroczek lub kokoszników, a film pokazuje polskie, a nie islandzkie krajobrazy. Czemu więc tak potraktowano muzykę? Być może lubimy to, co znamy, a znamy łowickie pasiaki, a nie muzykę, a jeśli już, to w wersji Zespołów Pieśni i Tańca. Bułgarskie polifonie wykorzystywał sam Herzog. I owszem te znane wielu "chwyty" są dobre dla budowania napięcia, ale pytanie czy chcemy sięgać dalej? Reymont mógł również zrobić powieść w kwiecistym stylu Sienkiewicza, a zdecydował się na naturalizm, na brutalność opisów, mowy i właśnie za to, za wyjście poza kanon dostał Nobla. "W filmie musieliśmy przede wszystkim podkreślać emocje i tworzyć tło do opowieści" - uważamy, że muzyka chociażby nawet inspirowana regionem łowickim nadaje się do tego równie dobrze.
Trudno odmówić racji ich argumentacji. Szkoda, że nie skorzystano z okazji, by w pełni pokazać reymontowską wieś z jej nutami. Bo przecież z łatwością oddałaby "emocje i tło do opowieści" i to nawet w formie tej z Mazowsza.
"Chłopi" to wciąż opowieść na czasie
Jagna, niebieski ptak, którego Reymont opisuje, że „chciałaby się uwiesić tych chmur i polecieć z nimi we świat" i ozdabiający chałupę wycinankami, zostaje przehandlowana za morgi starszemu wdowcowi Borynie. Za tę inność i niechęć podporządkowania się patriarchalnym konwenansom finalnie ląduje na taczce z gnojem, by zostać wywieziona poza wioskę (warto odnotować, że tę scenę kręcono w plenerze i było autentycznie zimno). To na Jagnie skupia się więc soczewka najnowszej ekranizacji.
Z kolei Boryna zdaje się być złapanym w pułapkę człowiekiem, który powtarza wzorce z dziada i pradziada przekazywane jednemu z najlepszych gospodarzy w okolicy. I je egzekwuje, często sięgając po rękoczyny. Reszta bohaterów, grzeszących na lewo i prawo, przytakuje konwenansom, dlatego też unikają kary.
- Ja ten świat rozumiem - podsumowuje w "Wysokich obcasach" aktorka Kamila Urzędowska, odtwórczyni roli Jagny. - Znam go i pamiętam z dzieciństwa. Wychowałam się w małej miejscowości na Opolszczyźnie. Moim dziadkowie prowadzili gospodarstwo rolne. Wiele się od końca XIX wieku zmieniło, ale atmosfera polskiej wsi pozostała ta sama [...] Kwestia odrzucenia osób, które nie wpisują się w schemat grupy. Mechanizmy zachowań funkcjonujące sto lat temu, opisane przez Reymonta, znam też z dzieciństwa. Niechęć wobec ludzi o różniącym się poglądzie na świat. Niezależnie od czasu i miejsca emocje się nie zmieniają. [...] Świat składa się z małych, zamkniętych społeczności z własnymi rytuałami i zasadami, w których każdy musi walczyć o siebie. O tym są „Chłopi". Każdy może w nich znaleźć cząstkę siebie. - dodaje. I jak zaznacza, Jagna mogłaby być jej koleżanką.
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.