Choć w lutym za ceny do uprawnień do emisji CO2 mocno spadły, teraz ich cena znów skoczyła. Uprawnienia są obecnie droższe niż w grudniu, gdy w ekspresowym tempie przegłosowywano prawny bubel blokujący wzrost cen prądu.


W grudniu cena uprawnień na CO2 momentami przekraczała 25 euro za tonę, po nowym roku sytuacja na rynku się jednak nieco uspokoiła. W lutym cena spadła nawet poniżej 20 euro i wydawało się, że producenci "brudnej" energii mają nieco wytchnienia. Kwiecień to jednak znów okres gwałtownych wzrostów. W środę na rynku wtórnym za uprawnienia płacono nawet ponad 26 euro za tonę, co oznacza, że uprawnienia były jeszcze droższe niż w 2018 roku.


Przypomnijmy, że to właśnie rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 - obok drożejącego węgla - były jedną z głównych przyczyn dyskutowanej w Polsce w 2018 roku podwyżki cen prądu. Problem CO2 wynika wprost z konstrukcji polskiego miksu energetycznego. Jest on nastawiony na węgiel, który odpowiada aż za 80 proc. produkcji. Dodatkowo aż 31 proc. całości to węgiel brunatny, któremu towarzyszy przeciętnie wyższa emisja niż kamiennemu. Gdy dodamy do tego stare bloki, brak atomu i niewielki udział OZE, otrzymamy miks, który generuje ogromne ilości CO2. Średnio w 2017 produkcji 1 MWh energii elektrycznej towarzyszy emisja ok. 770 kg dwutlenku węgla. To jedna z najwyższych wartości w Europie. A trzeba dodać, że w tych MWh polska energetyka wyprodukowała wówczas aż 165,9 mln. Część uprawnień do emisji CO2 była darmowa, za resztę firmy energetyczne musiały płacić.
Konieczność dokupowania zezwoleń na emisję podnosi koszty firm energetycznych, co jest negatywną informacją dla ich akcjonariuszy, ale i klientów. Warto dodać, że problem ten przerabialiśmy w 2018 roku, gdy po gwałtownym wzroście kosztów uprawnień do emisji CO2 spółki chciały w pewnym stopniu przerzucić dodatkowe obciążenie na klientów. Na drodze jednak stanął rząd, który kontrowersyjną i pisaną na kolanie ustawą "zamroził" ceny. Spółki miały otrzymać rekompensatę, ustawa była jednak na tyle źle skonstruowana, że de facto nadal nie do końca wiadomo jak cały proces ma przebiegać. Wiadomo, że pojawiły się rezerwy w wynikach spółek energetycznych, które zawiązywano właśnie w związku z cenowym galimatiasem.
Patrząc krótkoterminowo, na wzroście cen uprawnień do emisji CO2 zyskuje polski rząd, przypomnijmy bowiem, że 4 mld zł na fundusz rekompensat miało pochodzić ze sprzedaży "zachomikowanych" przez rząd uprawnień na rynku. W środę rząd sprzedał uprawnienia za rekordowe 26,21 euro za tonę. Problem jednak, że jeżeli ceny uprawnień nadal będą wysokie, krótkoterminowe korzyści przesłoni wzrost kosztów po stronie kontrolowanych przez Skarb Państwa spółek energetycznych. To tym istotniejsze, że te stoją przed ogromnymi wyzwaniami inwestycyjnymi na modernizację polskiej energetyki. Jeżeli koszty będą rosły, a rząd będzie chciał utrzymać rentowność spółek, konieczne będzie dosypanie kolejnych rekompensat (na co może się nie zgodzić Unia Europejska), bądź podniesienie cen prądu. To ostatnie zaś, szczególnie w roku wyborczym, może być dla polityków bolesne. Koniec końców jednak za wszystko zapłacą obywatele, jak bowiem wiadomo rząd swoich pieniędzy nie posiada.
Te kraje emitują najwięcej CO2. Polska poza dwudziestką
Polska zajmuje 21. miejsce na świecie pod względem emisji CO2 - wynika z Global Carbon Atlas. Największymi światowymi emitentami są kraje azjatyckie oraz Stany Zjednoczone. W Unii liderem są Niemcy.
Adam Torchała