35-letni emerytowani policjanci czy 45-letni górnicy ze średnią emeryturą rzędu 3 tys. złotych to najbardziej jaskrawe przykłady przywilejów emerytalnych nadanych przez władze PRL i przedłużonych przez rządy III RP.
Źródło: Thinkstock
Większość z tych „zdobyczy socjalizmu” przyznali jeszcze Gierek czy Jaruzelski i była to łapówka dla wpływowych grup społecznych przyznana w zamian za lojalność wobec komunistycznej władzy.
PRL nie potrafił zapewnić godziwych wynagrodzeń (tj. w przeliczeniu na USD), więc obiecywał względnie wysokie emerytury. O ile taki system miał pewną logikę w państwie stosującym przymus pracy, o tyle stanowi aberrację nawet w półrynkowej gospodarce współczesnej Polski. Jakim prawem emerytowani górnicy, żołnierze czy prokuratorzy domagają się, aby reszta społeczeństwa dopłacała do ich emerytur 35,5 mld złotych rocznie, czyli ponad dwa tysiące złotych na pracującego obywatela?