Dane nie pozostawiają złudzeń. Na amerykańskim rynku nieruchomości mieszkaniowych mamy do czynienia z bańką spekulacyjną podsycaną rekordowo niskimi stopami procentowymi. W efekcie dla coraz większej rzeszy Amerykanów własny dom staje się towarem niedostępnym.
Temat nie jest nowy. Na łamach Bankier.pl temat ten poruszaliśmy w marcu, w czerwcu i w lipcu. Wszystkie tytuły brzmiały podobnie. „Ceny domów w USA biją rekordy”. „Rekordowo wysokie ceny domów w USA”. „Ceny domów w USA rosną jak w 2006 roku”. Teraz jednak pojawiły się nowe dane rządowego Biura Cenzusowego, które pozwalają postawić sprawę jednoznacznie:
Na rynku nieruchomości mieszkaniowych w USA mamy do czynienia z bańką spekulacyjną. Jest ona nawet silniejsza od tej z lat 2000-2006.
W lipcu mediana cen nowego domu sprzedanego w Stanach Zjednoczonych osiągnęła poziom 390,5 tys. dolarów, czyli w przeliczeniu ponad 1,5 mln złotych. To o 18,4% drożej niż w lipcu 2020 oraz już o 26,7% drożej niż dwa lata temu. Na wykresie doskonale widać jak ubiegłoroczny lockdown i ścięcie stóp procentowych przez Fed doprowadziło do szybkiego wzrostu cen domów w Ameryce.
Obecne tempo wzrostu cen domów w USA przewyższa już to obserwowane na początku XXI wieku. Po roku 2008 nikt nie miał wątpliwości, że mieliśmy wówczas do czynienia z kredytowym boomem, który napędził bańkę spekulacyjną. Teraz jednak głosy o „bańce” w nieruchomościach są jednak dość rzadko spotykane. Trochę dziwne, skoro na rynku dzieje się prawie dokładnie to samo co 15 lat temu.
Podobnie jak wtedy cenowe szaleństwo napędzane jest tanim kredytem. O ile jednak dwie dekady temu głównym winowajcą był sektor subprime i poluzowanie standardów kredytowych w towarzystwie powszechnej sekurytyzacji hipotecznego długu, tak teraz prawie cała odpowiedzialność spoczywa na Rezerwie Federalnej. Od marca Fed w hurtowych ilościach skupuje obligacje skarbowe i hipoteczne za świeżo wykreowane rezerwy bankowe (tzw. dodruk pieniądza).
Dzięki temu Amerykanin o dobrej zdolności kredytowej może zaciągnąć 30-letni kredyt hipoteczny o stałym (w całym okresie kredytowania!) oprocentowaniu w rekordowo niskiej wysokości 2,87%. Na początku roku parametr ten wynosił raptem 2,66%. W przypadku kredytu na 15 lat średnie oprocentowanie wynosi 2,15%.
To stawki, które zapewne okażą się niższe od oficjalnie raportowanej inflacji w okresie spłaty tych pożyczek. Trudno się zatem dziwić, że realnie niemal „darmowy” kredyt hipoteczny napędził zainteresowanie nawet rekordowo drogimi nieruchomościami mieszkaniowymi w USA.