REKLAMA
FORUM FINANSÓW

Zdaniem głównego ekonomisty

2003-03-11 12:04
publikacja
2003-03-11 12:04


TESTAMENT RPP

Ustępująca pod koniec roku Rada Polityki Pieniężnej zostawiła rządowi, rynkom finansowym i swoim następcom testament. „Strategia polityki pieniężnej po 2003 roku” raz jeszcze pokazuje, że to już nie stopy procentowe wytyczają ostrą linię demarkacyjną między bankiem centralnym a rządem.

Zaakceptowanie nowego, ciągłego (ongoing) celu inflacyjnego, pogodzenie się z innym sposobem zdefiniowania funkcji reakcji rady - nie stanowi, nie powinno przynajmniej stanowić, najmniejszego problemu ani dla rządu, ani tym bardziej dla rynku.

Kiedy Rada twierdzi, że od teraz w średnim horyzoncie czasowym „cel polityki pieniężnej będzie realizowany w sposób zapewniający minimalizację wahań produkcji”, to składa tym samym deklarację: koniec fazy dezinflacji i ciągły cel inflacyjny dają bankowi centralnemu więcej swobody w stopniowaniu restrykcyjności polityki monetarnej. Czasowe odchylenie się wskaźnika inflacji od obranych obecnie za cel 2,5 proc. (z jednoprocentowym przedziałem obustronnych wahań) nie musi spowodować tak ostrej jak wcześniej reakcji banku w postaci podwyżki stóp. Wzrost restrykcyjności polityki pieniężnej, konieczny dla powrotu do stabilnej inflacji mieszczącej się w celu, może być miarkowany według kryterium minimalizacji kosztów ponoszonych przez sferę realną. Niektórzy nazwą to deklaracją kapitulacji. Inni - nową jakością w polityce pieniężnej. Najbliższe prawdy wydaje się stwierdzenie, że mamy po prostu do czynienia z rozsądnym podejściem do rzeczy. Podobnie logiczne zwieńczenie fazy dezinflacji powinno się też chyba spodobać rządowi.

Wiecznie za wysokie stopy? Już raczej nie. Pole potencjalnego konfliktu lokuje się teraz zdecydowanie gdzie indziej: reżim kursowy, termin wejścia do strefy euro, zmiany instytucjonalne w polityce pieniężnej - to są sprawy, co do których rządzący i bank centralny wciąż porozumieć się nie mogą. I rynki finansowe ten dwugłos muszą odnotowywać z uwagą, jako jeden z głównych wciąż rozsadników niepewności.

Średniookresowa strategia monetarna po roku 2003 jest strategią otwartą. Kończy się wejściem do strefy euro. Terminu tego wejścia Rada naturalnie samodzielnie wytyczyć nie może. Może natomiast wyrazić własne preferencje. I robi to otwarcie. Rok 2007 jest terminem ambitnym. W kwestii terminu rząd, jak dotychczas, wykazuje się dużą ambiwalencją. Rynki finansowe, po licznych wypowiedziach na ten temat, raz podnoszących chęć jak najszybszego dołączenia do strefy euro, a innym razem poddających w wątpliwość sens takiego przedsięwzięcia, wciąż nie mają jasności, czy Polska będzie się starała przyspieszać czy opóźniać przyjęcie euro.

Przy czym wypada zauważyć, że jasno sformułowana deklaracja banku centralnego o przejściu od strategii dezinflacji do stabilizacji inflacji na niskim poziomie, wytrąca z ręki argument zwolennikom wolnego marszu, posiłkującym się tezą o wyższości konwergencji realnej nad nominalną. Kiedy inflacja jest niska, a bank chce ją tylko ustabilizować krótkookresowa sprzeczność między spełnieniem kryteriów nominalnej konwergencji, a konwergencją realną, tak często podnoszona przez rzeczników późniejszego wejścia do strefy euro, po prostu zanika.

Również w kwestii kursu walutowego testament ustępującej Rady nie pozostawia żadnych niedomówień: dojście do systemu ERM 2 powinno nastąpić przy płynnym kursie walutowym. Zmianie reżimu kursowego w roku 2005 powinien towarzyszyć najszerszy przedział wahań. Jest to konsekwentne podtrzymanie stanowiska formułowanego przez Radę wielokrotnie wcześniej nieoficjalnie, a raz już nawet oficjalnie, wobec postulowanego przez rząd natychmiastowego wytyczenia parytetu z wąskim przedziałem dopuszczalnych wahań (w nigdy nie upublicznionej propozycji Belki mowa była o +/- 10 proc.). W ten sposób ucięte zostają spekulacje na temat jakiejkolwiek formuły wcześniejszego zafiksowania kursu złotego. Postulat rządu co do reżimu kursowego został kategorycznie oddalony.

Nie ma co prawda o tym mowy wprost w „Strategii”, ale można nie bez podstaw domniemywać, że podobny los spotka za kadencji tej Rady każdy postulat rządu dotyczący zmian instytucjonalnych w polityce pieniężnej. Wszelkie „rezerwowe” pomysły wykorzystania dla celów pobudzenia popytu lub sfinansowania deficytu rezerw dewizowych państwa, rezerwy rewaluacyjnej, rezerw celowych banków komercyjnych, będą traktowane jako zamach na autonomię banku centralnego. Wolno przypuszczać, że takie zainteresowanie rządu rzeczami nie do niego należącymi zostanie równie ostro skarcone przez instytucje międzynarodowe monitorujące przebieg procesów gospodarczych w Polsce (Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny).

Cokolwiek złego lub dobrego powiedzieć o ustępującej Radzie, to jednego z pewnością nie da się jej zarzucić: ”Strategia polityki pieniężnej po roku 2003” nie świadczy o zaślepionej ortodoksji. Teraz jednak ruch należy do rządzącej większości. Testament kończącej kadencję Rady można podrzeć, wyrzucić do kosza, a do nowej Rady wybrać „swoich”. Można im powierzyć realizację nie tylko tej ugodowej części testamentu starej Rady, ale również kazać zrobić to, czemu powiedziała ona non possumus. I to dopiero byłaby ortodoksja w wersji nieskrępowanej.



Więcej opracowań i analiz w Serwisie ekonomicznym BRE Banku


Źródło:
Tematy
Najtańsze konta firmowe z premią za korzystanie
Najtańsze konta firmowe z premią za korzystanie

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Sektor bankowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki