Kurs Selvity, która była giełdową gwiazdą przełomu 2016 i 2017 roku, w październiku tąpnął. Do teraz wszystkie straty udało się jednak odrobić i jak przekonuje prezes Paweł Przewięźlikowski - są powody, do sprawy podchodzić optymistycznie.
Datę 7 października wielu akcjonariuszy Selvity pewnie wspomina jeszcze do dziś. Tego dnia na rynek dotarła informacja, że Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) nakazała Selvicie zawieszenie badania klinicznego fazy I/II leku SEL24, prowadzonego w Stanach Zjednoczonych. Powodem był zgon jednego z pacjentów, któremu podawano m.in. SEL24.
Flagowy projekt spółki stanął pod znakiem zapytania, inwestorzy ruszyli więc do wyprzedawania akcji. Podczas pierwszej sesji po ogłoszeniu informacji notowania Selvity spadły o 17,2 proc. 25 października spółka wyznaczyła lokalne minima na poziomie 41,61 zł, 23,6 proc. poniżej ceny sprzed opublikowania informacji.
Później było jednak tylko lepiej. Dziś za jedną akcję Selvity zapłacić trzeba 55 zł, a więc nawet o 50 groszy więcej niż przed informacją. Inwestorzy, którzy kupili w dołku, mogli zarobić nawet przeszło 30 proc., ważniejsze jednak wydaje się to, że inwestorzy, którzy byli z Selvitą od dłuższego czasu wyszli na zero. A nawet na delikatny plus.
Praca nad ripostą
Sprawa z FDA jeszcze się jednak nie wyjaśniła, czy więc taki ruch w górę jest w ogóle uzasadniony?
- Natychmiast po ogłoszeniu decyzji FDA zaczęliśmy tłumaczyć inwestorom zupełnie niejednoznaczne okoliczności zdarzenia. W naszej ocenie ryzyko, że SEL24 miał wpływ na zgon pacjenta jest mocno ograniczone. Daliśmy też jasno do zrozumienia, że spodziewamy się odwieszenia badań w perspektywie kilku najbliższych miesięcy. W tym zakresie niezmiennie jesteśmy optymistami - przypomina Paweł Przewięźlikowski, prezes Selvity.
W ostatnich tygodniach w spółce przygotowywano odpowiedź dla amerykańskiego regulatora.
- Włożyliśmy w to ogrom pracy. Zarówno Selvita, jak i nasi włoscy partnerzy z Menarini. Pozostajemy zdecydowanymi optymistami - dodaje prezes. Na tym etapie nie chce zdradzić jednak szczegółów, podobnie, jak i ocenić wpływu problemów z SEL24 na spółkę. - Minęło zbyt mało czasu, aby ocenić to zdarzenie z jakiejkolwiek perspektywy. Na takie podsumowania będziemy mogli sobie pozwolić najwcześniej po otrzymaniu decyzji FDA - ucina. Opóźnienia jednak kosztują i nad spółką wciąż wisi ryzyko, że sprawa z amerykańskim regulatorem będzie się przedłużała.
Dobre informacje operacyjne
W międzyczasie akcje otrzymały jednak wsparcie w postaci kilku dobrych, operacyjnych informacji ze spółki, w tym raportu kwartalnego. - Dobre wyniki finansowe za trzeci kwartał stanowią kontynuację pozytywnego obrazu pokazanego w pierwszym półroczu. W trzech kwartałach wypracowaliśmy ponad 80 mln zł przychodów, o 65 proc. więcej niż rok wcześniej, i niemal 10 mln zł zysku netto. Mamy również rekordowy portfel zamówień na ten rok, w połowie listopada przekraczał on poziom ponad 100 mln zł. W październiku i listopadzie pozyskaliśmy również kilka istotnych grantów o łącznej wartości 55 mln zł. Myślę, że to główne czynniki, które pozwoliły na poprawę sentymentu inwestorów - komentuje prezes Selvity. I rzeczywiście, spoglądając na wykres ceny akcji spółki, widać, że odrabianie strat na dobre rozpoczęło się 15 listopada, a więc w dniu publikacji raportu kwartalnego.
Z kolei wspomniane granty pokazują według Przewięźlikowskiego ambicję planów spółki. Szczególnie, że na październikowych i listopadowych grantach źródła finansowania projektów się nie kończą. - Łącznie dla Selvity i Ardigen zdobyliśmy ok. 180 mln zł finansowania grantowego do 2021 r. Zabezpieczają nam one istotną część środków niezbędnych do rozwoju kolejnych projektów innowacyjnych, które będą tworzyły wartość Selvity w kolejnych latach - przekonuje prezes.
Stanowczo jednak dodaje: "Dziś kluczowym celem, na którym się koncentrujemy, jest doprowadzenie do szczęśliwego zakończenia sprawy z FDA. Ta decyzja otworzy nam drzwi do kolejnych wyzwań".





















































