Trwająca bez mała 3 lata wojna na Ukrainie i związane z nią międzynarodowe sankcje przeciwko Rosji, nie doprowadziły do znaczącego osłabienia Federacji Rosyjskiej. Kreml niejednokrotnie podkreślał, że sytuacja ekonomiczna państwa pozwala na dalsze finansowanie działań zbrojnych. „The Economist” zwraca jednak uwagę, iż w 2025 roku rubel może zacząć słabnąć.


21 listopada 2024 r. amerykański departament skarbu nałożył nowe ograniczenia na ponad 50 instytucji finansowych, w tym Gazprombank — pieniężne ramię gigantycznej państwowej firmy gazowej. Największy rosyjski bank był wykluczony z wcześniejszych pakietów sankcji. Wynikało to z faktu, że część państw Europy Środkowej i Wschodniej rozliczało się w nim za import gazu z Federacji Rosyjskiej.
Rynki walutowe od razu zareagowały na ruch Amerykanów. Prawdopodobieństwo nowych ograniczeń w dostępie do twardej waluty spowodowały osłabienie rubla. 28 listopada jeden dolar kosztował ponad 110 rubli, w następstwie czego rosyjski bank centralny zainspirował skromny wzrost, wykorzystując swoje rezerwy do zakupu waluty. Mimo tego rubel i tak finalnie spadł o 6 proc. względem dolara w ciągu ostatniego miesiąca i o ponad 15 proc. w ciągu całego roku.
Rubel spada, bank centralny reaguje
The Economist donosi, że Kreml stara się bagatelizować nową sytuację. Władimir Putin podczas swojej wizyty w Kazachstanie, 28 listopada, powiedział, że „z pewnością nie ma powodów do paniki”. Tygodnik podkreśla jednak, iż tego typu oświadczenia świadczą najczęściej o tym, że coś jest nie tak.
Spadek wartości rubla realnie wpłynął na funkcjonowanie rosyjskiego banku centralnego. Większość środków i sił w kraju została przerzucona do sektora zbrojeniowego, przez co bezrobocie spadło do zaledwie 2,3 proc. W budżecie na 2025 r. wydatki na obronę i bezpieczeństwo zostały zwiększone o 25 proc. — do 8 proc. rosyjskiego PKB. Jest to najwyższy poziom od czasu zimnej wojny. Do tego w Federacji Rosyjskiej wciąż rośnie inflacja.
Obniżenie wartości rosyjskiej waluty w stosunku do dolara podnosi wartość eksportu ropy naftowej w rublach, pomagając zlikwidować deficyt rządowy. Jednocześnie podnosi również cenę importu, co ma znaczenie zarówno dla konsumentów, jak i dla rosyjskiej machiny wojennej.
Brytyjski tygodnik zwraca też uwagę, że Chiny są głównym partnerem biznesowym Rosji, który odpowiada za ponad jedną trzecią całego importu oraz dostarcza zaawansowane technologicznie materiały przeznaczone dla wojska. W ostatnich miesiącach rubel stracił także względem juana, co automatycznie oznacza, że dostawy z Państwa Środka będą droższe.
Przełom w 2025 roku?
Z powodu wysokiej inflacji i obawy o stan rosyjskiej waluty Centralny Bank Federacji Rosyjskiej podniósł stopy procentowe do 21 proc. Dotychczas rosyjskie władze zabezpieczały konsumentów i przedsiębiorstwa przed podwyżką stóp procentowych poprzez subsydiowane programy pożyczkowe. Aktualnie finanse publiczne są pod presją, przez co wsparcie zostało ograniczone. Już przed tym, jak Amerykanie nałożyli sankcje, wolumeny kredytów hipotecznych spadały, a firmy ostrzegały przed opóźnieniami inwestycyjnymi.>
Nowa sytuacja zwróciła też uwagę szefowej banku centralnego Elwiry Nabiulliny, która przyznała, że polityka pieniężna osiągnęła „punkt krytyczny”.
The Economist zaznacza, że słabnący rubel i rosnący deficyt budżetowy doprowadziły do rozmów o twardym lądowaniu w 2025 r. Po dwóch latach wzrostu, który zaprzeczał przewidywaniom wielu analityków, tempo gospodarczej ekspansji Rosji ulegnie spowolnieniu. W konsekwencji czego Rosja zacznie ponosić finansowe koszty wojny. A te mogą stać się naprawdę wysokie. JS