Radosna atmosfera końca kwartału udzieliła się także handlującym naftowymi kontraktami. W nocy Azjaci wywindowali cenę ropy Brent do 73,74$. Wzrostowi cen surowców sprzyjały zwyżki giełdowych indeksów – w obu przypadkach przyczyn tego stanu rzeczy upatruje się w zbliżającym się końcu półrocza. Zarządzający funduszami inwestycyjnymi pod koniec okresów sprawozdawczych starają się podciągnąć osiągnięte stopy zwrotu, by zachęcić nowych klientów i „zasłużyć” na wyższe premie. Proceder ten został ochrzczony mianem „strojenia okien” (ang. window dressing).
„To mogą być ruchy związane z końcem kwartału - handlujący usiłują podnieść ceny przed zamknięciem własnych ksiąg rachunkowych. Nie zaobserwowałem żadnej informacji, która mogła być katalizatorem tego ruchu” – uważa Mark Pervan, analityk rynków towarowych w ANZ Bank cytowany przez Reutersa.
Wzrostowi notowań surowców nieznacznie pomogła deprecjacja dolara. Amerykańska waluta traci dziś 0,4% wobec euro oraz 0,3% w stosunku do jena. W ten sposób naftowe kontrakty stały się tańsze dla inwestorów z Europy oraz Japonii. W komentarzach pojawiają się też informacje, że powodem wzrostu cen ropy są doniesienia z Nigerii, gdzie miejscowe bojówki atakują instalacje naftowe i porywają ich pracowników. Jednak niespokojna sytuacja u największego afrykańskiego eksportera ropy trwa już od kilku lat, więc tego typu komentarzy nie warto brać na poważnie.
Tymczasem o godzinie 12:30 baryłka ropy Brent kosztowała już „tylko” 71,11$ - czyli o pół procent więcej niż w poniedziałek i o prawie 61% więcej niż na początku roku. Tylko w drugim kwartale tego roku ropa zdrożała o 46%, co jest największym wzrostem od roku 1990, gdy Irak dokonał agresji na Kuwejt.
K.K.




















































