Minionego weekendu inwestorzy na rynku kryptowalut nie zaliczą do udanych. Kurs bitcoina zmieniał się w raz z rozhuśtanymi emocjami graczy, zaliczając przy tym najniższy kurs od 15 miesięcy. Niedziela przyniosła silne odbicie od tych minimów.


Nie tylko miniony weekend był nieudany na rynku kryptowalut. W zasadzie całe ostatnie dwa tygodnie są jednym pasmem klęsk dla tych, którzy trzymają w swoim portfelu kryptowaluty. Odkąd kurs bitcoina przerwał wsparcie, które utrzymywało go w okolicy 5,7 – 6 tys. dolarów, pozostaje w trendzie spadkowym, który jest przerywany postojami lub korektami na pewnych poziomach. Co więcej, wraz ze spadkiem kursu następuje wzrost wolumenu obrotu, co tylko potwierdza siłę trendu spadkowego.


W poniedziałek o godz. 8:30 kurs bitcoina wynosi 4021 dolarów – wynika z notowań na serwisie Coindesk. To oznacza wzrost o 9,3% w ciągu ostatnich 24 godzin. Ale jest to wzrost po spadkach do lokalnego minimum, które zanotowane w niedziele przed południem wynosi 3604 dolary. To był najniższy minimalny kurs sesyjny zanotowany od 10 sierpnia 2017 roku. W stosunku do wsparcia na orientacyjnym poziomie 6 tys. dolarów oznaczało to spadek o niemal 40%. Wygląda zatem, że pobyt bitcoina nad poziomem 6 tys. dolarów był tylko przerwą w regularnej bessie, jaka rozpoczęła się w grudniu ubiegłego roku, po osiągnięciu szczytu wszech czasów.


W przeliczeniu na polską walutę, bitcoin w poniedziałkowy poranek kosztuje 15 340 zł. Niedzielne minimum zostało natomiast ustanowione 13 401 zł.
Gdyby spojrzeć na mapę rynku kryptowalutowego w perspektywie jednego miesiąca to jest ona niemal w całości pogrążona w czerwieni. Jedynie pomniejsze kryptowaluty notują wzrosty, tworząc niewielkie, zielone wyspy na mapie rynku. Na tej spadkowej mapie wyróżniają się straty bitcoin cash, które podchodzą już pod 60% w ciągu ostatniego miesiąca. To ze względu na zamieszanie, jakie panuje w związku z podziałem tej kryptowaluty na dwie odnogi. Giełdy kryptowalutowe wstrzymały handel bitcoin cash kilka dni przed podziałem, co zapewne skłoniło część inwestorów do sprzedaży tej kryptowaluty, osłabiając kurs.


Z drugiej strony spadki w ograniczonym stopniu dotykają ripple, która to kryptowaluta dzięki temu pod względem kapitalizacji wyprzedziła dotychczasowego wicelidera ethereum. Obu cyfrowym walutom daleko jednak jeszcze do kapitalizacji bitcoina, który niezagrożenie króluje na rynku. Kapitalizacja tego flagowego okrętu rynku kryptowalut sięga bowiem 70 mld dolarów, tymczasem ripple to 15 mld dolarów, a ethereum 12 mld dolarów.
Rynkowi eksperci otwarcie zaczynają mówić, że na rynek kryptowalut zawitała „krypto-zima”. To oznacza, że z jednej strony okaże się, które biznesy kryptowalutowe mają na tyle mocne fundamenty, żeby przetrwać na trudnym rynku. A wiele z nich zapewne nie przetrwa i upadnie. Z drugiej strony natomiast znacznie trudniej będzie pozyskać środki nowym firmom mającym pomysł na działalność na rynku kryptowalut. Jednocześnie przewidują oni, że przyjdzie czas odwilży na rynku, który przyniesie poprawę sytuacji. Niektórzy, jak Mike Novogratz, były partner w Goldman Sachs, przewidują, że nastąpi to już w przyszłym roku. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Novogratz jest współzałożycielem w firmie Galaxy Digital, która ma za ambicje stać się właśnie Goldman Sachsem na rynku krypowalut. Jego prognozy mogą być więc mało obiektywne, bo dekoniunktura na rynku negatywnie wpływa na firmę, którą reprezentuje.