Czwartek, 2 czerwca, był dziewięćdziesiątym dziewiątym dniem inwazji Rosji na Ukrainę.


» Relację ze środy, 1 czerwca, zapisaliśmy tutaj.
Brytyjski minister obrony potwierdza przekazanie Ukrainie wyrzutni pocisków M270 MLRS
Brytyjski minister obrony Ben Wallace poinformował w czwartek, że Wielka Brytania przekaże Ukrainie wyrzutnie pocisków M270 MLRS, a także przeszkoli na swoim terytorium ukraińskich żołnierzy w zakresie ich obsługi.
Wallace nie sprecyzował, ile sztuk M270 MLRS trafi na Ukrainę. Potwierdził natomiast, że decyzja została podjęta w ścisłej współpracy z władzami USA.
W środę portal Politico podał, że Wielka Brytania zwróciła się do władz USA o zgodę na przekazanie Ukrainie tych wyrzutni będących konstrukcją amerykańską, a o tej sprawie mieli rozmawiać premier Boris Johnson z prezydentem USA Joe Bidenem. Również w środę Biden ogłosił przekazanie Ukrainie czterech wyrzutni HIMARS, które są nieco nowszą wersją M270 MLRS.
MLRS to opancerzona, gąsienicowa, wieloprowadnicowa wyrzutnia pocisków. W wersji, która ma zostać przekazana przez Wielką Brytanię, wystrzeliwane pociski mają zasięg do ok. 80 km.
Enerhoatom: nie ma scenariusza wyłączenia Zaporoskiej Elektrowni Atomowej
Jest tylko jeden scenariusz, czyli stabilna działalność Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w systemie energetycznym Ukrainy – oświadczył w czwartek koncern Enerhoatom, operator elektrowni. Wcześniej doradca premiera Denysa Szmyhala mówił, że Kijów może odłączyć okupowaną przez Rosjan elektrownię w przypadku „najmniejszej groźby utraty kontroli”.
„Na dzisiaj istnieje tylko jeden scenariusz: stabilne i pewne działanie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w systemie energetycznym Ukrainy. Jej wyłączenie jest niemożliwe zarówno z technicznego, jak i z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia, a także z punktu widzenia bezpieczeństwa” – przekazał Enerhoatom w komunikacie na Telegramie. (t.me/energoatom_ua/6786)
Oznajmiono również, że pracownicy siłowni robią wszystko, co jest możliwe, by zapewnić jej prawidłowe działanie, chociaż „są pod ogromną presją okupantów, ryzykują życiem i zdrowiem”.
Wcześniej w czwartek doradca premiera Ukrainy Jurij Bojko oświadczył, że rząd nie wyklucza scenariusza wyłączenia elektrowni „w przypadku najmniejszej groźby utraty kontroli” nad zajętym przez rosyjskie wojska obiektem.
"Dopóki polecenia kontrolne są wykonywane, a obiekt utrzymuje reżim, nie zatrzymujemy. Ale scenariusz, w którym siłownia może całkowicie wymknąć się spod kontroli, a my ją wyłączymy, jest również analizowany" – powiedział Bojko.
Zaporoska Elektrownia Atomowa w Enerhodarze, na południowym wschodzie kraju, największa tego typu w Europie i trzecia na świecie, została zajęta przez wojska rosyjskie na początku marca. Obecnie stacjonuje tam ok. 500 Rosjan, są tam także materiały wybuchowe i artyleria ciężka.
Trzy dni temu Petro Kotin, szef ukraińskiego koncernu Enerhoatom, zarządzającego nadal elektrownią, informował na konferencji prasowej, że personel pracuje pod bardzo dużą presją ze strony okupantów, są przypadki znęcania się nad pracownikami i porwań. Portal Suspilne podał, że oprócz rosyjskich wojskowych na terenie siłowni przebywają też przedstawiciele rosyjskiego koncernu Rosatom.
Stoltenberg: Musimy być przygotowani na długą wojnę na Ukrainie
Musimy być przygotowani na to, że wojna na Ukrainie będzie trwała jeszcze długo, a naszą rolą jest wspieranie pozycji negocjacyjnej Ukrainy, a nie decydowanie o tym, co powinna zrobić - oświadczył w czwartek sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg po spotkaniu z prezydentem USA Joe Bidenem w Białym Domu.
"Musimy podtrzymać to wsparcie dla Ukrainy i być przygotowani na długi dystans. Takie jest przesłanie ze strony Stanów Zjednoczonych i innych sojuszników w NATO i partnerów" - powiedział Stoltenberg podczas konferencji prasowej.
Dodał, że pomoc Zachodu "robi różnicę" na polu bitwy, ale zaznaczył, że trwające obecnie walki z Rosjanami na wschodzie Ukrainy to wojna na wyniszczenie i obie strony ponoszą ciężkie straty.
Pytany, czy Ukraina powinna zdecydować się na ustępstwa terytorialne wobec Rosji, by zakończyć wojnę, szef Sojuszu Północnoatlantyckiego stwierdził, że nie jest rolą NATO dyktować, jakie Ukraina powinna podejmować decyzje w negocjacjach.
"Mam pełne zaufanie do przywództwa politycznego na Ukrainie i to do nich należy decyzja, by podejmować te trudne decyzje i oceny. Naszą rolą jest wspieranie ich, by byli w najlepszej możliwej pozycji, kiedy zaczną się negocjacje" - powiedział Stoltenberg. Podkreślił, że NATO zależy na tym, by nie eskalować konfliktu i nie być jego stroną.
Sztab generalny: Białoruś minuje tereny przy granicy z Ukrainą
Na Białorusi trwa minowanie leśnych dróg, tras objazdowych i mostów na terenach przy granicy z Ukrainą – podaje w podsumowaniu w czwartek po południu sztab generalny armii ukraińskiej.
Według sztabu w dalszym ciągu utrzymuje się zagrożenie atakami rakietowymi i lotniczymi z terytorium Białorusi.
W przeglądzie sytuacji na froncie poinformowano również, że siły rosyjskie kontynuują ostrzały ukraińskich pozycji w Siewierodoniecku i Lisiczańsku w obwodzie ługańskim, a także przygotowują się do ataku w rejonie Słowiańska w obwodzie donieckim. Prowadzili ostrzał infrastruktury cywilnej z kierunku Iziumu w obwodzie charkowskim.
W obwodzie donieckim Rosjanie ostrzeliwują stronę ukraińską wzdłuż całej linii styczności. Podejmują również działania szturmowe na kilku kierunkach w tym obwodzie, w tym m.in. w jego północnej części i w rejonie miejscowości Popasna.
Na wschód od Charkowa Rosjanie nie prowadzili aktywnych działań bojowych, lecz w dalszym ciągu ostrzeliwali szereg ukraińskich miejscowości z artylerii, a także prowadzili ostrzał z powietrza.
Z relacji sztabu wynika, że siły rosyjskie w celu utrzymania swoich pozycji niszczą obiekty infrastruktury drogowej na południu „na prawdopodobnych kierunkach przemieszczania się (ukraińskich) Sił Obrony”.
Na południe od Krzywego Rogu „przeciwnik został zmuszony do przejścia do obrony”.
Według danych strony ukraińskiej Rosjanie, w związku z ponoszonymi stratami, prowadzą przymusową mobilizację na tymczasowo okupowanych terenach obwodu donieckiego.
https://tinyurl.com/3hmccy6x
Władze: w podziemiach zakładów azotowych w Siewierodoniecku ukrywa się ok. 800 osób
Około 800 osób ukrywa się w podziemiach zakładów chemicznych Azot w Siewierodoniecku – poinformował w czwartek szef administracji obwodu ługańskiego, na wschodzie Ukrainy, Serhij Hajdaj. W kluczowym mieście tego obwodu toczą się walki; Rosjanie ostrzeliwują je z artylerii.
Hajdaj powiedział CNN, że w poradzieckich schronach w podziemiach zakładów przebywają cywile, którzy wcześniej, mimo próśb władz, nie ewakuowali się z miasta. Wśród nich są także dzieci, lecz „nie jest ich wiele”.
Wcześniej w czwartek władze obwodowe poinformowały, że zakłady Azot znowu zostały trafione rakietą rosyjską. M.in. miał ucierpieć budynek, w którym przechowywany był metanol. Według władz wojska ukraińskie wciąż kontrolują przemysłowe dzielnice miasta.
Większa część Siewierodoniecka, jak informowano już w środę, została zajęta przez siły rosyjskie.
Hajdaj informował 31 maja, że wojska rosyjskie podczas nalotu na Siewierodonieck uderzyły w cysternę z kwasem azotowym na terenie zakładów. Portal Hromadske przekazał w środę wieczorem wypowiedź tego urzędnika, który ocenił, że Rosjanie kontrolują obecnie 80 proc. Siewierodoniecka. Dodał, że siły ukraińskie w niektórych miejscach przeszły do kontrataku i wzięły do niewoli sześciu żołnierzy rosyjskich.
Rzecznik ministerstwa obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzjanyk powiedział w środę, że wojska rosyjskie obecnie koncentrują się na zajęciu Siewierodoniecka, otoczeniu Lisiczańska i opanowaniu całego obwodu ługańskiego.
Sztab: Rosjanie wykorzystają doświadczenia z Syrii - wzmocnią ataki rakietowe, w tym na obiekty cywilne
W najbliższej przyszłości wojska rosyjskie zastosują na Ukrainie taktykę, którą wypróbowały w Syrii: zwiększą intensywność ataków lotniczych i rakietowych na pozycje sił ukraińskich i na obiekty cywilne oraz na infrastrukturę w całym kraju - powiedział w czwartek generał Ołeksji Hromow, zastępca szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy.
Priorytetem wroga będzie "całkowite zniszczenie infrastruktury krytycznej i ludności cywilnej" - przekazał Hromow na konferencji prasowej. Wyliczył, że celem rosyjskich ataków będą szlaki zaopatrzeniowe, składy, magazyny, arsenały broni i amunicji. Dodał, że kolejnym priorytetem Rosjan będzie "przerwanie dostaw broni i sprzętu wojskowego dostarczonego nam przez zachodnich partnerów".
Wojska rosyjskie będą dążyły do okrążenia i zniszczenia sił ukraińskich oraz do utworzenia stabilnego korytarza lądowego od rosyjskiego obwodu rostowskiego do okupowanego Krymu i dalej, aż do Naddniestrza - powiedział Hromow. Zaznaczył, że celem Rosjan jest odebranie Ukrainie dostępu do Morza Czarnego i Morza Azowskiego.
Strategiczny cel prezydenta Rosji (Władimira Putina) pozostaje niezmienny: to zniszczenie Ukrainy jako państwa - podkreślił generał. Dodał, że równoległe z działaniami zbrojnymi wróg będzie nadal dążył do destabilizacji sytuacji politycznej, społecznej i gospodarczej na Ukrainie.
Hromow przekazał również, że siły rosyjskie dążą do otoczenia wojsk ukraińskich w Siewierodoniecku w obwodzie ługańskim, ale na razie Sztab Generalny nie widzi potrzeby wycofywania stamtąd żołnierzy. Przyznał, że w Siewierodoniecku toczą się ciężkie walki uliczne, a ukraińscy obrońcy "prowadzą działania z wykorzystaniem wszelkich dostępnych sił i środków oraz dostępnych zasobów". Dodał, że w przypadku zajęcia miasta Ukraińcy przeniosą swoją linię obrony na rzekę Doniec (która oddziela Siewierodonieck od sąsiadującego z nim od zachodu, kontrolowanego przez wojska ukraińskie miasta Lisiczańsk) i będą również prowadzić walki miejskie.
Siewierodonieck pozostaje ostatnim dużym bastionem Ukraińców w obwodzie ługańskim. Strona ukraińska od zeszłego tygodnia informowała o rosyjskiej ofensywie na Siewierodonieck i ciężkich walkach toczących się o miasto. Według środowych informacji władz miejskich i obwodowych Rosjanie kontrolują 60-70 proc. Siewierodoniecka.
Szef MSW Ukrainy: problem kolaboracji z wrogiem istnieje, ale nie stał się krytyczny dla bezpieczeństwa kraju
Ukraina zetknęła się z problemem kolaboracji z przeciwnikiem, a urzędnicy, którzy współpracowali z agresorem i przeszli na jego stronę, zostaną ukarani – oświadczył minister spraw wewnętrznych Denys Monastyrski. Według niego problem kolaboracji nie okazał się „śmiertelny” z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju.
„(Prezydent Rosji Władimir) Putin i ci, którzy przyszli tutaj (na terytorium Ukrainy – PAP), orki (tj. rosyjscy żołnierze - PAP), liczyli, że cały kraj w ciągu jednego dnia lub maksymalnie trzech stanie się krajem kolaborantów. Na szczęście tak się nie stało” – powiedział Monastyrski, którego w czwartek cytuje agencja Interfax-Ukraina.
„Ten problem (kolaboracji z wrogiem) nie był dla nas śmiertelny” – ocenił minister.
Podał przy tym, że m.in. policja prowadzi 540 postępowań w sprawie kolaboracji, a wobec 40 osób zapadły już wyroki.
Jak zaznaczył, struktury porządku publicznego i ochrony prawnej czeka dużo pracy, zwłaszcza na odzyskanych z rąk sił rosyjskich terenach obwodu charkowskiego oraz w obwodach donieckim i ługańskim. „Tam jest bardzo wiele takich spraw” – powiedział.
Według słów Monastyrskiego „szpiedzy i dywersanci przyczynili się do tego, że przeciwnik w pierwszych dniach (inwazji) odniósł określone sukcesy”. Zapowiedział, że urzędnicy, którzy podjęli współpracę z władzami okupacyjnymi, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności
Sztab: siły rosyjskie chcą zająć wieś Berestowe na drodze z Bachmutu do Lisiczańska
Wojska rosyjskie próbują atakować wieś Berestowe, leżącą na kluczowej drodze łączącej atakowane tereny obwodu ługańskiego Ukrainy z miastem Bachmut w obwodzie donieckim i z zachodem kraju - przekazał w czwartek generał Ołeksji Hromow, zastępca szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy.
Biegnąca przez Berestowe droga prowadzi z Bachmutu do Lisiczańska w obwodzie ługańskim, miasta, które graniczy z Siewierodonieckiem - ostatnim dużym bastionem Ukraińców w tym obwodzie.
Rosjanie szturmują Siewierodonieck i przygotowują się do ataków na kilku innych kierunkach w Donbasie - przekazał Sztab Generalny w komunikacie w środę wieczorem. 20 proc. Siewierodoniecka jest pod kontrolą sił ukraińskich, a 60 proc. zostało zajęte przez wojska rosyjskie, pozostała część to "ziemia niczyja" - informował w środę mer miasta Ołeksandr Striuk.
Strona ukraińska informowała o rosyjskiej ofensywie na Siewierodonieck i ciężkich walkach toczących się o miasto od zeszłego tygodnia. Zdaniem władz Ukrainy celem Rosjan jest zajęcie Siewierodoniecka, otoczenie Lisiczańska i opanowanie resztek obwodu ługańskiego, które cały czas pozostają pod kontrolą ukraińską.
Wiceminister obrony: prowadzimy tylko wojnę obronną
Ukraina prowadzi tylko wojnę obronną - powiedziała w czwartek ukraińska wiceminister obrony Hanna Malar w kontekście zapowiedzi Stanów Zjednoczonych o przekazaniu Ukrainie broni artyleryjskiej dalekiego zasięgu.
"Ukraina prowadzi wyłącznie wojnę defensywną i zawsze to podkreślamy" – powiedziała Malar na konferencji prasowej, zapytana o możliwość użycia przez ukraińskich żołnierzy nowej amerykańskiej broni do ostrzału rosyjskiego terytorium.
W środę Kijów zapewnił, że systemy HIMARS, które ukraińska armia otrzyma od Amerykanów, nie będą używane do uderzeń na cele na terytorium Rosji.
Szczegóły nowego, 11. amerykańskiego pakietu broni dla Ukrainy, wartego 700 mln dolarów, nie zostały jeszcze opublikowane, ale we wtorek przedstawiciele Białego Domu zapowiedzieli, że znajdą się w nim - poza precyzyjnymi rakietami HIMARS o zasięgu ok. 80 km - także amunicja i części do haubic kalibru 155 mm, śmigłowce, radary, pojazdy opancerzone i pociski przeciwpancerne Javelin.
Władze: siły rosyjskie próbują zdobyć główne miasta obwodu donieckiego
Wojska rosyjskie na wschodzie Ukrainy próbują posuwać się na południe w kierunku miast Kramatorsk i Słowiańsk, głównych ośrodków obwodu donieckiego kontrolowanych przez siły ukraińskie - poinformował w czwartek szef władz obwodu Pawło Kyryłenko.
"Głównymi kierunkami, z których wróg stara się posuwać naprzód, by zająć kluczowe ukraińskie miasta - Słowiańsk i Kramatorsk - są Łyman i Izium" - powiedział Kyryłenko na konferencji prasowej.
Szef administracji obwodowej przekazał również, że z obwodu ewakuowana jest ludność cywilna, szczególnie z terenów przyfrontowych.
W kontrolowanej przez siły ukraińskie części obwodu donieckiego pozostaje 340 tys. mieszkańców, przed rozpoczętą 24 lutego rosyjską inwazją było ich 1,67 mln - powiadomił Kyryłenko.
"Ewakuacja odbywa się codziennie (...). Ewakuacja odbywa się niemal z każdego obszaru, nawet z miast frontowych, takich jak Awdijiwka, w której obecnie mieszka nie więcej niż 3,5 tys. osób. Aktywnie pracujemy nad tym, by jak najwięcej osób opuściło obwód" - zaznaczył gubernator.
Od kiedy Donieck został w 2014 roku zajęty przez wspieranych przez Rosję separatystów, którzy uczynili to miasto centrum samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, Kramatorsk pozostaje faktyczną stolicą tej części obwodu, która jest kontrolowana przez siły ukraińskie.
Doradca mera Mariupola: wolontariusze są trzymani w obozie filtracyjnym pod Wołnowachą
Ukraińscy wolontariusze, którzy pomagali w ewakuacji mieszkańców oblężonego Mariupola, są przetrzymywani przez wojska rosyjskie w obozie filtracyjnym pod Wołnowachą; znajduje się tam ponad 20 takich osób - poinformował w czwartek na Telegramie doradca mera miasta Petro Andriuszczenko.
Obóz powstał na terenie dawnego zakładu karnego. "Przebywają tam +podejrzane+ osoby, które oczekują na wydanie wyroku lub +filtrację+ (szczegółową kontrolę pod kątem ewentualnych związków z ukraińską armią i strukturami siłowymi - PAP)" - napisał polityk.
Jak dodał Andriuszczenko, prawie wszyscy wolontariusze uwięzieni pod Wołnowachą otrzymali wcześniej zaświadczenia z Czerwonego Krzyża Ukrainy. "Teraz jest już jasne, dlaczego tzw. Doniecka Republika Ludowa (samozwańcza, kontrolowana przez Moskwę struktura parapaństwowa na wschodzie Ukrainy - PAP) zaczęła dyskredytować tę organizację. Chcieli usprawiedliwić aresztowanie wolontariuszy" - dodał polityk .
Wcześniej, w pierwszej połowie maja, pojawiły się doniesienia o rosyjskim obozie w Ołeniwce na terytorium "Donieckiej Republiki Ludowej". Do tego miejsca, utworzonego również w budynku dawnej kolonii karnej, mieli trafić m.in. ukraińscy żołnierze z pułku Azow, broniący przez ponad dwa miesiące zakładów metalurgicznych Azowstal w Mariupolu.
Według doniesień sprzed trzech tygodni, w Ołeniwce przetrzymywano około 3 tys. mieszkańców Mariupola i okolic, którzy nie przeszli rosyjskiej "filtracji" i zostali uznani za "nieprawomyślnych".
"Więźniowie nie mogą położyć się z powodu tłoku w celach, mogą tylko stać bądź siedzieć. Brakuje wody i jedzenia, nie ma spacerów, a do toalety można pójść raz dziennie. Wszystkiemu temu towarzyszą wielogodzinne przesłuchania, tortury, groźby i zmuszanie do współpracy" - relacjonował wówczas Andriuszczenko.
Inicjator akcji społecznej na LItwie: Turcja nie weźmie pieniędzy zebranych na Bayraktara dla Ukrainy
Turcja sprezentuje Litwie drona Bayraktar, by ta przekazała go Ukrainie – poinformował w czwartek litewski dziennikarz Andrius Tapinas, inicjator akcji społecznej, w ramach której zebrano prawie 6 mln euro na zakup tureckiego drona dla walczącej Ukrainy.
"Turcja i producent Baykar postanowili podarować Litwie najnowocześniejszego drona bojowego Bayraktar TB2 wraz z całą optyką i niezbędnymi elementami wyposażenia" - napisał Tapinas na Facebooku.
Według niego, 1,5 mln euro zebranych w ramach akcji zostanie teraz przekazanych litewskiemu ministerstwu obrony, które wykorzysta je na pełne uzbrojenie drona. Pozostałe 4,4 mln euro, zgodnie z wnioskiem Turcji, ma być przeznaczone na pomoc humanitarną, obronną, logistyczną lub na odbudowę Ukrainy.
Bayraktar powinien być gotowy w ciągu trzech tygodni, po czym litewskie siły powietrzne sprowadzą drona z Turcji, a następnie bezzałogowiec zostanie przekazany Ukrainie. Turcy obiecali również, że dron będzie w barwach Litwy i Ukrainy oraz zostanie nadane mu imię.
"Dobre inicjatywy nie pozostają niezauważone” – oświadczył wiceminister obrony Litwy Vilius Semeszka, który obecnie przebywa w Turcji.
„Pojechaliśmy do Turcji, aby uzgodnić warunki, terminy produkcji i procedury przekazania, a oni sprawili nam najprzyjemniejszą z możliwych niespodzianek. Turcja była pod wrażeniem tak wielkiej inicjatywy naszego małego kraju, a my jesteśmy jej za to niezmiernie wdzięczni. Teraz na Ukrainę dotrze zarówno dron bojowy, jak i dodatkowa pomoc humanitarna" - powiedział wiceminister Semeszko, którego cytuje resort obrony.
Akcję zbiórki pieniędzy na zakup tureckiego drona ogłosił pod koniec maja znany litewskich dziennikarz i działacz społeczny Andrius Tapinas. W ciągu trzech dni zebrano prawie 6 milionów euro. Pieniądze przekazywali Litwini w kraju i poza jego granicami.
Jermak: omówiliśmy z władzami USA niespodzianki, które nie spodobają się Rosjanom
Przedyskutowaliśmy kwestie dotyczące nowego pakietu pomocy wojskowej USA i przekazaliśmy Amerykanom informacje o potrzebach ukraińskiej armii; omówiliśmy też przyszłe niespodzianki, które na pewno nie spodobają się naszym wrogom - napisał w czwartek na Telegramie szef kancelarii prezydenta Ukrainy Andrij Jermak.
Oprócz Jermaka, w rozmowie wzięli udział naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Wałerij Załużny, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA generał Mark Milley i doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan.
"Ważne, że to nie ostatnie tego rodzaju wsparcie ze strony USA" - zapewnił Jermak.
W środę Pentagon poinformował, że nowy pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy zawiera m.in. cztery zestawy artylerii rakietowej HIMARS wraz z amunicją, cztery śmigłowce Mi-17, siedem radarów i 15 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej. Jak zapowiedział wiceminister obrony USA Colin Kahl, system HIMARS zostanie dostarczony Ukrainie w ciągu około trzech tygodni.
Kahl podkreślił, że Ukraińcy zobowiązali się do defensywnego użycia systemu HIMARS, tj. jedynie wewnątrz swojego terytorium.
Pilot uczestniczący w misji do Azowstalu: wiedzieliśmy, że w 90 proc. przypadków zginiemy
Wszyscy byliśmy świadomi tego, że w 90 proc. przypadków zginiemy; w tym samym momencie przychodziła jednak refleksja, że musimy zawieźć pomoc i zabrać stamtąd rannych, dlatego podejmowaliśmy ryzyko - wspominał ukraiński pilot wojskowy, uczestnik misji do oblężonych zakładów Azowstal w Mariupolu, w rozmowie opublikowanej w czwartek przez ukraińskie wojska lądowe.
"Największa trudność polegała na tym, że trzeba było dostarczyć pomoc do miejsca położonego w głębi terenu zajętego przez wroga, znajdującego się ponad 100 km od ukraińskich pozycji. Na całym tym odcinku gęsto rozmieszczono rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej. Nawet nie chodzi już o to, że zadanie było trudne. Zrealizowanie takiej misji wydawało się wręcz niemożliwe. Jak widać, dało się jednak tego dokonać, bo to zrobiliśmy" - opowiadał pilot. Zapis rozmowy zamieszczono na profilu wojsk lądowych Ukrainy na Facebooku.
Jak zauważył, tylko w pobliżu oblężonych zakładów Azowstal znajdowały się trzy rosyjskie zestawy obrony przeciwlotniczej. "Ale już w Mariupolu, gdy wyładowywaliśmy towary z samolotów, czuliśmy euforię. Wydawało nam się, że jeśli tutaj przylecieliśmy i stoimy żywi, w zasięgu trzech zestawów przeciwlotniczych, to jesteśmy królami świata, już zwyciężyliśmy i wszystko będzie dobrze" - mówił uczestnik misji.
"W trakcie lotu powrotnego, na szóstym kilometrze, jakieś trzy minuty po starcie, zostałem trafiony rosyjskim pociskiem. Jeden z silników przestał działać, ale pilot drugiego śmigłowca, lecącego za mną, miał mniej szczęścia. Ich maszyna runęła w dół, cała załoga zginęła" - relacjonował.
Pilot podkreślił, że przed realizacją misji wszyscy jej uczestnicy podpisali dokumenty, że są świadomi ryzyka i godzą się na udział w tym przedsięwzięciu.
"Dlatego kiedy mnie trafili, dostałem strzał adrenaliny, ale potem już tylko wykonywaliśmy nasze zadania. Mieliśmy na pokładzie 20 rannych, a zatem rozumieliśmy, że jeśli wylądujemy gdzieś w polu, to jak później ich ewakuujemy? Wówczas potrzeba byłoby jeszcze jednego śmigłowca, a nie mieliśmy w planach takiej operacji. Dlatego po prostu lecieliśmy dalej" - powiedział pilot.
Wcześniej, 25 maja, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Kyryło Budanow poinformował, że do obleganego przez siły rosyjskie kombinatu Azowstal w Mariupolu wykonano siedem misji powietrznych z dostawami broni i żywności. W misjach uczestniczyło w sumie 16 śmigłowców Mi-8, z których siłom rosyjskim udało się zestrzelić dwa. Do Azowstalu, wówczas ostatniego punktu ukraińskiego oporu w Mariupolu, oprócz broni, amunicji i żywności dostarczono leki oraz 72 żołnierzy pułku Azow.
Szef wywiadu nie sprecyzował, ile osób poniosło śmierć podczas tych misji ani kiedy do nich doszło. Wcześniej prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie z okazji trzeciej rocznicy objęcia urzędu powiedział, że w trakcie operacji zginęło "bardzo wielu lotników".
Gen. Skrzypczak: Rosja przez pięć lat nie będzie zdolna do jakiejkolwiek nowej wojny
Putin nie ma możliwości do rozpoczęcia z kimkolwiek awantury militarnej, nie będzie zdolny do kolejnej wojny przez najbliższych pięć lat; możemy czuć się bezpiecznie - powiedział w czwartek PAP generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych RP.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy ogłosił w środę, że od początku inwazji na Ukrainę wojsko rosyjskie straciło już około 30,7 tys. żołnierzy. Ponadto Rosja miała stracić m.in. 1 tys. 361 czołgów, 3 tys. 343 pojazdów opancerzonych, 208 samolotów, 175 śmigłowców i 659 systemów artyleryjskich.
Były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak pytany w czwartek przez PAP o straty rosyjskiej armii i bezpieczeństwo Polski zaznaczył, że dziś możemy czuć się bezpiecznie. "Putin nie ma jakiejkolwiek możliwości zaczęcia awantury militarnej z kimkolwiek" - powiedział. Jak ocenił, "Rosja przez najbliższych pięć lat nie będzie zdolna do jakiejkolwiek wojny". "Straty, które poniosła armia rosyjska w sprzęcie, będą o wymagały odtwarzania tego sprzętu, zdolności rosyjskich przez wiele, wiele lat" - powiedział Skrzypczak.
Według generała poszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego o Szwecję i Finlandię byłoby dla Polski "bardzo korzystne". "Bałtyk stanie się morzem wewnętrznym NATO, przez co porty typu Kaliningrad czy Petersburg będą portami +nieczynnymi+, ponieważ floty państw NATO, które stacjonują na Bałtyku, będą miały wielkie możliwości blokowania (rosyjskiej - PAP) floty bałtyckiej, (...) która stanie się złomem" - powiedział.
Czwartkowy "Dziennik Gazeta Prawna" doniósł o podpisaniu między Polską a Ukrainą umowy na ponad 50 armatohaubic Krab o wartości ok. 3 mld zł. To największy kontrakt eksportowy polskiej zbrojeniówki od lat. Jak podaje dziennik, dostawy powinny zostać zrealizowane w ciągu kilku–kilkunastu miesięcy. Za dostawy amunicji najpewniej będą odpowiadać Amerykanie.
Skrzypczak w rozmowie z PAP zaznaczył, że Krab jest "bardzo dobrą, zupełnie spolonizowaną haubicą". "Huta Stalowa Wola (producent - PAP) ma osiągnięcia, jeśli chodzi o artylerię, bo jest to głównie firma artyleryjska".
"Haubica Krab kaliber 155 mm o zasięgu 40 km jest bardzo mobilna, na bardzo skutecznym podłożu K9 z Korei Południowej; pokonuje w zasadzie każdy teren i towarzyszy szczególnie wojskom pancernym" - powiedział Skrzypczak. "Zdolności rażenia przeciwnika z wykorzystaniem haubicy Krab, która może strzelać również amunicją precyzyjną, są bardzo pomocne dla Ukraińców" - dodał.
Podsumowując dotychczasowe działania wojenne na terenie Ukrainy, Skrzypczak zaznaczył, że "zamiary Rosjan skończyły się porażką". "Armia rosyjska poniosła sromotną klęskę, zamiary Putina (...) spełzły na niczym" - powiedział.
Generał zauważył, że "Ukraińcy prowadzą skuteczną obronę, zadają Rosjanom dotkliwe straty". "Przykładem jest łuk donbaski, gdzie Ukraińcy prowadzą bardzo efektywną operację obronną, zadając nieprawdopodobnie wielkie straty Rosjanom" - dodał.
W ocenie Skrzypczaka Rosjanie utracili wiele z zajętych wcześniej na Ukrainie terenów. "Obecnie koncentrują swoje działania na wschodzie Ukrainy, łuku donbaskim i na południu; Władimir Putin próbuje ukryć niepowodzenia" - powiedział. Według generała można mówić o "pacie strategicznym".
Zaznaczył, że Ukraińcy zwiększają swoje możliwości dzięki dostawom sprzętu i kierowaniu na front kolejnych ukraińskich jednostkach wojskowych. Jego zdaniem widać wyraźnie, że Rosjanie "wyczerpują swoje możliwości", z kolei "Ukraina ma większe możliwości niż miała na początku wojny" - dodał.
Pytany o szkolenia przygotowujące ukraińskich żołnierzy do korzystania z dostarczanego sprzętu powiedział, że "adaptacja sprzętu przebiega po stronie Ukraińców bardzo szybko". "Są przygotowani, mają przeszkolonych dowódców" - ocenił.
Zdaniem Skrzypczaka proces przygotowania żołnierzy ukraińskich do wykorzystania zachodniego sprzętu "to tydzień, dwa tygodnie". "Przykładem jest wykorzystanie haubic M777, które skutecznie już działają na froncie i zadają dotkliwe starty siłom rosyjskim" - dodał.
Doradca mera Mariupola: okupacyjne władze chcą jak najszybciej wydać mieszkańcom miasta rosyjskie paszporty
Okupacyjne władze Mariupola próbują jak najszybciej znaleźć lokale, w których będą wydawać świadectwa o miejscu zamieszkania i przyjmować wnioski w sprawie wydania rosyjskich paszportów; ma to związek z zapowiedziami, że Rosja chciałaby anektować Mariupol już w lipcu - poinformował w czwartek doradca mera miasta Petro Andriuszczenko.
"Przewodniczący tzw. służby migracyjnej Donieckiej Republiki Ludowej (samozwańczego, kontrolowanego przez Moskwę parapaństwa na wschodzie Ukrainy - PAP) wraz z okupacyjnymi zarządami dzielnic Mariupola pilnie poszukują miejsca dla takich punktów (przyjmowania wniosków o wydanie rosyjskiego paszportu) w ocalałych budynkach, do których można by doprowadzić elektryczność" - napisał polityk (https://t.me/s/andriyshTime).
Wcześniej, w poniedziałek, Andriuszczenko przekazał doniesienia, że w Mariupolu rozpoczęto przyjmowanie wniosków o paszport Rosji. "By otrzymać rosyjski paszport, mieszkańcy Mariupola początkowo muszą otrzymać w Doniecku zaświadczenie o meldunku, a następnie złożyć wniosek o paszport w Nowoazowsku w tzw. służbie migracyjnej Donieckiej Republiki Ludowej. Możemy stwierdzić, że aneksja Mariupola przez Rosję przeszła na następne stadium realizacji. Aktywne" - relacjonował doradca mera.
W Mariupolu, zajętym przez wojska Rosji, panuje dramatyczna sytuacja humanitarna. W ciągu trzech miesięcy rosyjskiej inwazji zginęło tam co najmniej 22 tys. mieszkańców.
Władze: wojsko rosyjskie zniszczyło lub uszkodziło 20 proc. szkół i przedszkoli w kraju
Wojsko rosyjskie zniszczyło lub uszkodziło 20 proc. szkół i przedszkoli na Ukrainie - powiedział w czwartek zastępca szefa administracji prezydenta Ukrainy Kyryło Tymoszenko.
"Spotkaliśmy się z urzędnikami UNICEF na Ukrainie i opracowaliśmy wstępny plan mający pomóc w odbudowie szkół do 1 września" - wyjaśnił Tymoszenko. "Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski postawił nam zadanie przywrócenia jak największej liczby szkół do początku roku szkolnego" - dodał.
"Są szkoły, w których okna czy dachy są po prostu uszkodzone, można je odrestaurować w półtora miesiąca. Przed nami są też jednak bardziej złożone prace, takie jak renowacja murów i całych budynków" - wyjaśnił urzędnik kancelarii ukraińskiego prezydenta.
SBU: rosyjscy okupanci masowo porywają ukraińskich mężczyzn dla okupu
Rosyjscy okupanci masowo porywają na zajmowanych terenach ukraińskich mężczyzn dla okupu - poinformowała w czwartek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.
Do takich praktyk dochodziło m.in. w zajętym przez wojska rosyjskie Melitopolu w obwodzie zaporoskim. Według SBU okup za porwanego mężczyznę waha się od 10 tys. do 30 tys. dolarów.
Władze obwodu donieckiego podały, że w związku z przymusową mobilizacją do rosyjskiej armii w regionie wybuchł "bunt krewnych". Z kolei W obwodzie ługańskim - jak powiedział szef władz regionu Serhij Hajdaj - za odmowę wstąpienia do rosyjskiej armii grozi egzekucja.
Władze: jedna osoba zginęła, a osiem zostało rannych w rosyjskich ostrzałach w obwodzie charkowskim
W nocy ze środy na czwartek rosyjskie wojska ostrzelały szkołę w dzielnicy Sałtiwka w Charkowie na północnym wschodzie Ukrainy i zabiły przebywającą tam kobietę; osiem kolejnych osób w obwodzie charkowskim zostało rannych w ciągu ostatniej doby - poinformował w czwartek szef regionalnych władz Ołeh Syniehubow.
Trzy osoby odniosły obrażenia w Charkowie, jedna w miejscowości Cyrkuny, a kolejnych czterech cywilów zostało rannych w różnych wsiach i osadach w rejonie (powiecie) czuhujewskim - przekazał gubernator na Telegramie (https://t.me/synegubov/3364).
W ocenie Syniehubowa zarówno pod Iziumem na południowym wschodzie regionu charkowskiego, jak też na północy tego obwodu, w pobliżu granicy z Rosją, wróg skoncentrował się na utrzymaniu dotychczasowych pozycji. Wszystkie ostatnie próby ataków przeciwnika zostały odparte.
Po kilku tygodniach względnego spokoju, rosyjskie wojska wznowiły w minionych tygodniach ostrzał dzielnic mieszkalnych w Charkowie. 26 maja w mieście zginęło osiem osób, w tym pięciomiesięczne niemowlę i ojciec dziecka, a 17 cywilów zostało rannych.
Drugie co do wielkości miasto Ukrainy, liczące przed inwazją blisko 1,5 mln mieszkańców, jest położone zaledwie około 40 km od granicy z Rosją.
W połowie maja pojawiły się doniesienia o sukcesach ukraińskiej kontrofensywy na północ od Charkowa i odepchnięciu wojsk najeźdźcy na odległość 3-4 km od terytorium Rosji. W kolejnych dniach przeciwnik odzyskał jednak kilka przyczółków w obwodzie charkowskim, co prawdopodobnie umożliwiło mu wznowienie ostrzału miasta.
Sztab Generalny: Rosja straciła już około 30 850 żołnierzy
Od początku inwazji na Ukrainę armia rosyjska straciła już około 30 850 tys. żołnierzy, w tym około 150 w ciągu ostatniej doby - poinformował w czwartek Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.
Ostatniej doby Rosja straciła też dwa samoloty, dwa czołgi, 11 pojazdów opancerzonych, dwa systemy artylerii, system przeciwlotniczy i dwa drony – wynika z komunikatu opublikowanego na Facebooku.
Z szacunków ukraińskiego sztabu wynika, że łączne straty Rosji od 24 lutego do 2 czerwca wynoszą: 1363 czołgi, 3354 pojazdy opancerzone, 210 samolotów, 175 helikopterów, 661 systemów artyleryjskich, 207 wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet, 95 systemów przeciwlotniczych, 2325 pojazdów i cystern, 13 jednostek pływających i 521 dronów.
Norwegia przyjmie na leczenie rannych żołnierzy ukraińskich
Norwegia przyjmie na leczenie rannych żołnierzy ukraińskich w ramach ustalonego wcześniej limitu 550 pacjentów - poinformował rząd w Oslo. Do tej pory do norweskich szpitali przyjmowano jedynie cywilów z Ukrainy.
Jak przekazała minister sprawiedliwości i gotowości kryzysowej Emilie Enger Mehl "żołnierze trafią do Norwegii za pośrednictwem unijnego mechanizmu ochrony ludności (UCPM)".
Mehl podkreśliła, że "Norwegia nie ma doświadczenia w ewakuacji rannych żołnierzy z miejsc konfliktów". "Zaistniała konieczność analizy, czy objęcie wojskowych ewakuacją medyczną jest zgodne z prawem" - wskazała.
Konserwatywna opozycja zarzucała wcześniej rządowi zwlekanie z decyzją.
Według władz Norwegii kraj ten posiada wykwalifikowaną kadrę medyków w zakresie oparzeń, urazów i rehabilitacji. Ukraińscy wojskowi mają zostać przetransportowani do Szpitala Uniwersyteckiego w Oslo, kliniki Sunnaas pod Oslo, a także Helse w Bergen.
O norweskich kompetencjach w dziedzinie opieki zdrowotnej wspominał w swoim wystąpieniu przed parlamentem Norwegii pod koniec marca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Poważne uszkodzenia infrastruktury kolejowej w obwodzie lwowskim
Wskutek środowego ostrzału rakietowego wstrzymany jest ruch wielu pociągów międzynarodowych, dalekobieżnych i lokalnych - poinformowała w czwartek agencja Interfax-Ukraina.
Uszkodzenia są na tyle poważne, że wstrzymany został ruch pociągów na trasach międzynarodowych (pociągi Przemyśl - Odessa, Przemyśl - Kijów). Nie kursują również pociągi dalekobieżne łączące obwód lwowski z takimi miastami na Ukrainie jak: Kijów, Charków, Użhorod, Zaporoże, Odessa. Nie kursuje również wiele pociągów lokalnych. Interfax powołał się na informację zamieszczoną przez koleje ukraińskie.
W środę wieczorem Rosjanie dokonali ostrzału obwodu lwowskiego. Szef lwowskiej administracji obwodowej Maksym Kozycki poinformował w czwartek na Facebooku, że rakiety zostały wystrzelone z Morza Czarnego i spadły w rejonach lwowskim i samborskim. Uszkodzono infrastrukturę kolejową, a pięć osób zostało rannych.
Europejscy prokuratorzy wspólnie badają zbrodnie wojenne w Ukrainie
Europejska Agencja Współpracy Sądowej (Eurojust) zrzesza prokuratorów z krajów Europy, w tym m.in. Polski, którzy badają zbrodnie wojenne popełniane w Ukrainie. Z Eurojustem współpracuje Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK), który planuje otworzyć w Kijowie swoje biuro.
18 krajów wszczęło śledztwa związane z wojną na Ukrainie. Sześć z nich (Polska, Litwa, Ukraina, Słowacja, Łotwa, Estonia) wchodzi w skład wspólnego zespołu śledczego Eurojust, z którym pod koniec kwietnia porozumienie o współpracy podpisała prokuratura Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK).
„Ten wspólny front prawny jest absolutnie niezbędny, nie tylko dla Ukrainy, ale także dla dążenia do pokoju i bezpieczeństwa na całym świecie” – powiedział prokurator generalny MTK Karim Khan, cytowany przez dziennik „Le Monde”.
Z koleim prokurator generalna Ukrainy Iryna Venediktova, żauważyła, że "dla Ukrainy ważny jest nie tylko front wojskowy”.
Natomiast przewodniczący Eurojustu Ladislav Hamran ocenił, że „wojna na Ukrainie będzie jak dotąd najbardziej udokumentowanym konfliktem zbrojnym, jakiego jesteśmy świadkami". "Dowody znajdują się w różnych jurysdykcjach, zarówno w Unii Europejskiej, jak i poza nią. Są też gromadzone przez śledczych MTK. Istnieje pilna potrzeba koordynacji. Eurojust ułatwia transnarodową współpracę sądową i pozwala prokuratorom krajowym iść naprzód bez długich listów i wniosków" - oświadczył Hamran.
Eurojust będzie wkrótce mógł przechowywać i analizować dokumenty udostępniane przez prokuratorów krajowych, w tym zdjęcia i filmy, pomimo ograniczeń dotyczących rozpoznawania twarzy. Poprawka stosownych ustaw musi zostać zatwierdzona przez Radę Unii Europejskiej w ciągu kilku tygodni.
Organizacja żąda dodatkowego budżetu w wysokości 16 mln euro na kolejne pięć lat w związku z badaniami dotyczącymi zbrodni w Ukrainie – podaje „Le Monde”. MTK wysłał już na Ukrainę 42 śledczych, w tym 30 ekspertów kryminalnych na zlecenie holenderskiego rządu. Prokurator Khan zapowiedział też otwarcie w najbliższych tygodniach biura w Kijowie.
„W Ukrainie popełnianych jest każdego dnia od 200 do 300 zbrodni wojennych” – poinformowała Venediktova.
Ołena Zełenska: oddanie Rosji terytoriów nie powstrzymałoby inwazji
Oddanie Rosji terytoriów oznaczałoby utratę wolności i nie powstrzymałoby wojny wywołanej przez Putina – powiedziała pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska, cytowana w czwartek przez stację CNN. Wyraziła przekonanie, że Donbas będzie znów ukraiński.
W wywiadzie dla stacji ABC News, opisywanym przez CNN, Zełenska odniosła się do pojawiających się w niektórych krajach opinii, że Ukraina powinna poczynić ustępstwa terytorialne wobec Rosji, by zakończyć wojnę.
“Ukraińcy nie mogą normalnie przyjmować wszystkich tych ośiadczeń, jakie czasem słyszymy z ust przywódców państw, niekiedy przywódców dużych, wpływowych krajów. Nie można po prostu oddać części terytorium, to byłoby jak oddanie wolności” – powiedziała żona prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Podobnie jak jej mąż, wyraziła przekonanie, że leżący na wschodzie Ukrainy i w znacznej części okupowany przez Rosję Donbas będzie w przyszłości znów pod ukraińską kontrolą.
“Nawet jeśli oddalibyśmy nasze terytoria, agresor nie zatrzymałby się na tym, wciąż by naciskał, w dalszym ciągu (...) przeprowadzałby kolejne ataki na nasze terytorium” – podkreśliła pierwsza dama Ukrainy.
Po nieudanej próbie zajęcia Kijowa w początkowej fazie inwazji wojska rosyjskie skupiły się na atakowaniu wschodniej i południowej Ukrainy. Według CNN zajęcie całego Donbasu stało się głównym celem Putina.
Resort obrony: Rosja przejęła kontrolę nad większą częścią Siewierodoniecka
Rosja przejęła kontrolę nad większą częścią Siewierodoniecka, ale ponosząc przy tym straty i przed przekroczeniem rzeki Doniec Sewerski będzie potrzebowała co najmniej krótkiej przerwy taktycznej - przekazało w czwartek brytyjskie ministerstwo obrony.
"Rosja przejęła kontrolę nad większą częścią Siewierodoniecka. Główna droga do enklawy Siewierodoniecka prawdopodobnie pozostaje pod kontrolą ukraińską, ale Rosja nadal osiąga stałe, lokalne zdobycze, co umożliwia jej silna koncentracja artylerii. To nie odbyło się bez kosztów, a siły rosyjskie poniosły w tym procesie straty. Przekroczenie rzeki Doniec Siewierski, która stanowi naturalną przeszkodę na osi frontu, ma kluczowe znaczenie dla sił rosyjskich, gdy umocowują się w obwodzie ługańskim i przygotowują się do przeniesienia uwagi na obwód doniecki" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
"Potencjalne miejsca przepraw są między Siewierodonieckiem a sąsiednim miastem Lisiczańsk oraz w pobliżu niedawno zdobytego Łymania. W obu tych miejscach linia rzeki prawdopodobnie nadal pozostaje pod kontrolą sił ukraińskich, które zniszczyły istniejące mosty. Prawdopodobnie Rosja będzie potrzebowała co najmniej krótkiej przerwy taktycznej, aby przygotować się do przeprawy przez rzekę i dalszych ataków w obwodzie donieckim, gdzie ukraińskie siły zbrojne przygotowały pozycje obronne. W takim przypadku Rosja ryzykuje utratę impetu, jaki osiągnęła w ciągu ostatniego tygodnia" - dodano.
Władze obwodu ługańskiego: Rosjanom nie zależy na odbudowie okupowanych terenów, dlatego chcą wszystko zniszczyć
"Rosjanie robią wszystko, żeby potem można było oświadczyć, że (zniszczonych miejsc) nie da się już odbudować. Od 2014 roku nie włożyli ani grosza w odbudowę okupowanej części obwodu ługańskiego (samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Ługańskiej Republiki Ludowej - PAP) i teraz też nie mają takiego zamiaru. Dlatego rujnują, co się da" - napisał na Telegramie szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.
Hajdaj odniósł się w ten sposób do działań przeciwnika w Donbasie - ataku na zakłady chemiczne Azot w Siewierodoniecku, gdzie uszkodzono zbiornik z metanolem, a także zniszczenia szpitala w Lisiczańsku.
"Najeźdźcom nie są potrzebne szkoły, szpitale, zakłady przemysłowe i miejsca pracy (w tych obiektach). Oni po prostu dewastują i plądrują nasz region. Robią to jeszcze ze złością, ponieważ sami, siedząc wyłącznie na gazociągach, nie posiadają w swoich domach prawie niczego, co dla Ukraińców jest częścią codziennego życia" - dodał Hajdaj.
Wcześniej, w środę, szef regionalnych władz poinformował, że siły agresora opanowały już około 70-80 proc. Siewierodoniecka, ale walki nadal trwają. "Część wojsk ukraińskich odeszła na korzystniejsze, wcześniej przygotowane pozycje. Część powstrzymuje wroga w centrum miasta" – napisał gubernator na Telegramie.
Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców.
Armia: zniszczyliśmy dwa rosyjskie okręty desantowe na południu
Siły ukraińskie zatopiły ostatniej doby dwa rosyjskie szybkie okręty desantowe na Limanie Dniepru i Bohu w południowej części Ukrainy – podała w czwartek agencja Ukrinform, cytując komunikat ukraińskiego dowództwa operacyjnego Południe.
Według Ukrinformu rosyjskie okręty miały wziąć udział w rosyjskich akcjach dywersyjnych i zwiadowczych, ale zostały zatopione przez jednostki ukraińskiej artylerii w swojej kryjówce na limanie, płytkiej zatoce na wybrzeżu Morza Czarnego, do której uchodzą rzeki Dniepr i Boh.
Tymczasem na Morzu Czarnym znajdują się trzy rosyjskie okręty zagrażające atakiem rakietowym na terytorium Ukrainy. Nie zaobserwowano tam natomiast okrętów desantowych – przekazało dowództwo Południe.
Dwie inne rosyjskie łodzie patrolowe typu Raptor, które trafiono wcześniej, zostały odholowane z Wyspy Węży do bazy w Sewastopolu w celu naprawy – dodało ukraińskie dowództwo.
Łącznie w ciągu ostatniej doby na południu Ukrainy wyeliminowano 21 rosyjskich żołnierzy, zniszczono system przeciwlotniczy, samobieżne działo, cztery czołgi T-72, cztery pojazdy opancerzone, trzy ciężarówki, trzy drony i trzy polowe składy amunicji. W obliczu ponoszonych strat Rosjanie nasilili ostrzały artyleryjskie i lotnicze.
W komunikacie dodano, że Rosjanie zaatakowali ukraińskie pozycje przy użyciu śmigłowców Mi-8, „chaotycznie ostrzeliwali dzielnice mieszkalne” miasta Mikołajów z artylerii lufowej i rakietowej oraz infrastrukturę przemysłową z amunicji kasetowej. Zginęła jedna osoba, a co najmniej trzy zostały ranne – napisano.
Ekspert wojskowy: taktyka rosyjskich wojsk nie zmieniła się od czasów sowieckich
Początkowo rosyjskie wojska walczyły na Ukrainie niezgodnie z zasadami sztuki wojennej, lecz później wyciągnięto wnioski i zastosowano podejście wywodzące się wprost z sowieckich podręczników; taktyka wroga nie zmieniła się od czasów ZSRR - ocenił w czwartek ukraiński ekspert wojskowy Jurij Fedorow, cytowany przez agencję UNIAN.
Analityk dostrzegł liczne błędy popełnione przez rosyjską armię w pierwszych tygodniach najazdu na Ukrainę. "Odnotowano wiele przypadków, gdy duże konwoje przeciwnika, składające się z kilkuset sztuk sprzętu wojskowego i innych pojazdów, poruszały się zupełnie odsłonięte i w efekcie łatwo stawały się celem ukraińskiego ostrzału. Tak było pod Kijowem i w wielu innych miastach kraju" - zauważył Fedorow.
Ekspert zwrócił uwagę na anachroniczność rosyjskiej sztuki wojennej, wywodzącej się wprost z poprzedniej epoki. "Po miesiącu przeciwnik zmienił taktykę i zastosował wzorce rodem z czasów sowieckich, oparte jeszcze na doświadczeniach II wojny światowej. Według tych zaleceń, przed szturmem (sił lądowych) należy przeprowadzić zmasowany ostrzał artyleryjski, a także użyć samolotów do zniszczenia linii obrony przeciwnika i instalacji wojskowych na tyłach operacyjnych. Nikogo wtedy jednak nie uczono, by oszczędzać życie żołnierzy. W ten sposób rosyjskie wojsko walczy obecnie na Ukrainie, co pociąga za sobą znaczne straty w ludziach" - wyjaśnił analityk.
W ocenie Fedorowa armia przeciwnika wyraźnie postawiła nie na jakość, lecz na ilość - szczególnie na kluczowym odcinku frontu pod Siewierodonieckiem na wschodzie Ukrainy. "Nie zawsze ukraińskie wojska są w stanie pokonać wielokrotnie liczniejsze siły wroga. Właśnie w taki sposób Rosjanie walczą teraz w Siewierodoniecku, opierając się na zdecydowanej przewadze pod względem liczby żołnierzy" - dodał ekspert.
Wcześniej, w środę, szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj poinformował, że siły agresora kontrolują już około 70-80 proc. miasta, ale walki nadal trwają. "Część wojsk ukraińskich odeszła na korzystniejsze, wcześniej przygotowane pozycje. Część powstrzymuje najeźdźców w centrum miasta" – napisał gubernator na Telegramie.
Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców.
Reuters: Ukraina ma kupić cztery amerykańskie drony bojowe MQ-1C Gray Eagle
USA zamierzają sprzedać Ukrainie cztery drony bojowe MQ-1C Gray Eagle - podała w środę agencja Reutera, powołując się na przedstawiciela administracji prezydenta Joe Bidena. Bezzałogowce dałyby wojskom ukraińskim większy zasięg i siłę rażenia w stosunku do posiadanych obecnie dronów.
Według agencji Reutera, prezydent Biden ma w najbliższych dniach poinformować o zamiarze sprzedania dronów Kongres USA, który musi wyrazić zgodę na transakcję.
Grey Eagle to ulepszona wersja drona Predator. W porównaniu do posiadanych przez Ukrainę tureckich dronów bojowych Bayraktar TB2 mają większy zasięg i są zdolne do utrzymywania się w powietrzu przez ponad 30 godzin. Mogą też przenosić większą liczbę rakiet, np. osiem pocisków Hellfire. Rakiety te mają zostać przekazane Ukrainie w ramach kolejnego pakietu pomocy wojskowej.
Ani Biały Dom, ani Pentagon nie potwierdził informacji agencji Reutera, ale o rozmowach w sprawie zakupu mówiło się od kilku tygodni. Jeszcze w kwietniu ambasador Ukrainy w Waszyngtonie Oksana Markarowa spotkała się z szefostwem producenta dronów firmy General Atomics i sygnalizowała zainteresowanie zakupem maszyn.
Sztab generalny: Rosjanie częściowo zajęli wieś Komyszuwacha w obwodzie ługańskim
Trwają walki o wieś Komyszuwacha w obwodzie ługańskim, którą wojskom rosyjskim udało się częściowo zająć - poinformował w czwartek rano sztab generalny ukraińskiej armii w komunikacie opublikowanym na Facebooku.
"Na kierunku bachmuckim nieprzyjaciel szturmuje wioskę Komyszuwacha (na południe od Siewierodoniecka), aby przejąć kontrolę nad miejscowością. Odniósł częściowy sukces, walki trwają. Szturmował osady Nahirne i Biłohoriwka, ale w wyniku ostrzału dokonanego przez nasze oddziały wycofał się" - czytamy w podsumowaniu sytuacji operacyjnej.
Władze: słychać eksplozje w obwodzie lwowskim
Na terenie rejonu (powiatu) stryjskiego w obwodzie lwowskim słychać eksplozje - powiadomił w środę wieczorem na Telegramie szef władz tego regionu na zachodzie Ukrainy Maksym Kozycki.
Gubernator zwrócił się do mieszkańców, żeby schronili się w bezpiecznych miejscach.
Około godz. 21 (godz. 20 w Polsce) we wszystkich regionach Ukrainy, z wyjątkiem Krymu i obwodu chersońskiego, został ogłoszony alarm przeciwlotniczy. Informowano o niebezpieczeństwie rosyjskiego ataku rakietowego.
Władze: w atakowanym przez Rosjan Siewierodoniecku cywile ukrywają się w zakładach chemicznych
W zakładach chemicznych Azot w Siewierodoniecku, w którym siły ukraińskie toczą walki uliczne z wojskami rosyjskimi, ukrywa się niewielka liczba cywilów - poinformował w środę szef władz obwodu ługańskiego, na wschodzie Ukrainy, Serhij Hajdaj. Ocenił, że zakłady nie będą "drugim Azowstalem", czyli nie będą długotrwale oblegane.
"W schronach przeciwlotniczych są tam cywile, jest ich niewielu. Nie będzie to drugi Azowstal; tamte zakłady miały ogromne podziemne miasto, czego nie ma w Azocie" - powiedział Hajdaj. Azot w Siewierodoniecku to jedne z największych zakładów chemicznych na Ukrainie.
31 marca Hajdaj informował, że wojska rosyjskie podczas nalotu na Siewierodonieck uderzyły w cysternę z kwasem azotowym na terenie zakładów.
Portal Hromadske przekazał w środę wieczorem wypowiedź Hajdaja, który ocenił, że Rosjanie kontrolują obecnie 80 proc. Siewierodoniecka. Dodał, że siły ukraińskie przeszły do kontrataku i wzięły do niewoli sześciu żołnierzy rosyjskich.
Rzecznik ministerstwa obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzjanyk powiedział w środę, że wojska rosyjskie obecnie koncentrują się na zajęciu Siewierodoniecka, otoczeniu Lisiczańska i opanowaniu całego obwodu ługańskiego.
UNICEF: Na Ukrainie ginie codziennie co najmniej 2 dzieci, a o wiele więcej jest rannych
Na Ukrainie od prawie 100 dni rosyjskiej inwazji, codziennie ginie co najmniej dwoje dzieci, o wiele więcej zostaje rannych, a pomocy humanitarnej wymaga łącznie 5,2 miliona. Powiadomił o tym w środę Fundusz Narodów Zjednoczonych Pomocy Dzieciom (UNICEF).
„Pierwszy czerwca jest Międzynarodowym Dniem Dziecka. Zamiast uroczyście świętować tę okazję, zbliżamy się do setnego dnia wojny, która niszczy życie milionów dzieci. Bez pilnego zawieszenia broni i wynegocjowania pokoju, dzieci wciąż będą cierpieć, a skutki wojny będą miały wpływ na bezbronne dzieci na całym świecie" - podkreśliła Dyrektor Wykonawczy UNICEF Catherine Russell.
Agencja ONZ oszacowała, że pomocy humanitarnej potrzebuje obecnie 5,2 miliona ukraińskich dzieci; trzy miliony w kraju, a ponad 2,2 miliona w krajach przyjmujących uchodźców.
"Infrastruktura cywilna, od której zależy byt dzieci, jest w dalszym ciągu uszkadzana lub niszczona" - poinformowała agencja.
Dyrektor Russel wyliczyła, że zniszczonych zostało co najmniej 256 placówek służby zdrowia i jedna na sześć wspieranych przez UNICEF "bezpiecznych szkół" na wschodzie kraju. Warunki dzieci we wschodniej i południowej Ukrainie objętej walką uznała za „coraz bardziej rozpaczliwe".
Zdaniem UNICEF oprócz traumy związanej z ucieczką z domu, dzieci uciekające przed przemocą są narażone na poważne ryzyko rozdzielenia rodzin, wykorzystywania seksualnego i handlu ludźmi.
Zełenski przypomniał o losie dzieci w czasie wojny i zapowiada "odwet"
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w środę wieczorem w swoim cyklicznym wystąpieniu w mediach społecznościowych przypomniał o zbrodniach dokonanych na ukraińskich dzieciach przez rosyjskich najeźdźców.
Ukraiński lider rozpoczął swoje przemówienie od przypomnienia, że pierwszego czerwca obchodzimy Dzień Dziecka.
"To wyjątkowy dzień, w którym dorośli zwracają szczególną uwagę na prawa dziecka, bezpieczeństwo i rozwój naszych pociech", powiedział ukraiński prezydent i dodał, że: "od 24 lutego w naszym kraju wszystko się zmieniło".
W ciągu prawie 100 dni rosyjskiej agresji na Ukrainę ucierpiało co najmniej 689 dzieci. Zginęło 243, a co najmniej 446 zostało rannych, a 139 zaginęło - powiedział Zełenski.
Podczas swojego wystąpienia Zełenski przytoczył szereg indywidualnych losów dzieci, które zostały zabite. Ukraiński przywódca przywołał pamięć niespełna dwuletniego Denisa ze wsi Małyniwka, który zginął wraz z całą rodziną, gdy rosyjski samolot zrzucił bomby na wieś. Przypomniał też tragiczny los 14-letniej Ani z Buczy, która zginęła, gdy rosyjskie wojsko ostrzelało mikrobus. Ludzie próbowali uciekać. Ania była w tym samochodzie razem z mamą i babcią. Wszyscy zginęli. Opowiedział o losie dwóch sióstr Varvary i Poliny z Mariupola. Varvara miała 14 lat, a Polina 11. Zginęły w wyniku rosyjskiego ostrzału budynku mieszkalnego.
Zełeński z listy dwustu czterdziestu trzech dzieci wymieniłem tylko dziesięcioro, ale jak powiedział, to nie są to tylko liczby. "Każda z nich to osobny świat, który został zniszczony przez wojska rosyjskie" - podkreślił ukraiński prezydent.
Zełenski przypomniał jednocześnie o kryminalnej procedurze rosyjskich deportacji: "Rosja również prowadzi konsekwentną, zbrodniczą politykę deportacji naszych rodaków. Przymusowo deportuje zarówno dorosłych, jak i dzieci. Jest to jedna z najohydniejszych zbrodni wojennych Rosji. Do tej pory deportowano łącznie ponad 200 tys. ukraińskich dzieci."
Ukraiński przywódca wezwał, aby wszyscy ci, którzy zabijali, torturowali lub deportowali Ukraińców, zostali pociągnięci do odpowiedzialności i dodał, że: "nieuchronność kary to zasada, której Ukraina z pewnością nauczy Rosję". Jednak przede wszystkim, według słów Zełeńskiego, trzeba nauczyć ją (Rosję - PAP) na polu walki, że Ukraina nie da się podbić i że naród ukraiński się nie podda, a ukraińskie dzieci nie staną się własnością okupantów.
Władze: wojska rosyjskie przeprowadziły atak rakietowy na cele w zachodniej części kraju
W środę wieczorem rosyjskie rakiety uderzyły w zachodnią Ukrainę na terenie rejonu (powiatu) stryjskiego w obwodzie lwowskim - napisał w Telegramie szef lwowskiej obwodowej administracji wojskowej Maksym Kozicki.
Atak rakietowy został przeprowadzony na Beskidzki Tunel Kolejowy przechodzący przez Karpaty w obwodzie lwowskim. Jest to kluczowa arteria transportowa Zachodniej Ukrainy, przez którą przechodzi 60 procent ładunków tranzytowych.
"Według wstępnych danych, pocisk trafił w obiekt infrastruktury transportowej. Dwie osoby zostały ranne. Na razie nie ma informacji o zabitych. Dane są jeszcze aktualizowane" - poinformował Kozicki.
Około godz. 21 (godz. 20 w Polsce) we wszystkich regionach Ukrainy, z wyjątkiem Krymu i obwodu chersońskiego, został ogłoszony alarm przeciwlotniczy.