Koniec slimów i mentoli - papierosy mają być paskudne w smaku i mieć obrzydliwe opakowania. W ten sposób UE walczy z palaczami. Nowe prawo może wejść najwcześniej już w połowie przyszłego roku. Branża tytoniowa jest w tragicznym położeniu - pracę może stracić tysiące ludzi. Potencjalne korzyści budzą wiele wątpliwości - istnieje duże zagrożenia dalszego przejmowania rynku przez świat przestępczy.
Minimalna średnica papierosa wyniesie 7,5 mm, co automatycznie uniemożliwia produkcję cienkich papierosów typu slim. UE zakaże dodawania do tytoniu jakichkolwiek substancji polepszających smak, a to oznacza koniec popularnych mentoli czy coraz popularniejszych papierosów aromatyzowanych.

Źródło: Thinkstock
Dodatkowo UE nakłada na producentów nowe zasady oznakowania opakowań papierosów. Kanciasta paczka o ujednoliconym kształcie będzie musiała zawierać co najmniej 20 papierosów. 75% powierzchni opakowania mają stanowić obrazkowe ostrzeżenia zdrowotne - trupie czaszki, płuca palacza, deformacje ust spowodowane paleniem, zdjęcia ludzi chorych na raka płuc itp. Słowem, paczki mają swoim obrzydliwym wyglądem zniechęcać do kupna, publicznego wyciągania z kieszeni i palenia. O ile z powodów zdrowotnych nowe unijne prawo raczej należy oceniać pozytywnie, o tyle ze względów finansowych niestety każe nam się nad tym zastanowić.
Przeciętny polski palacz pali 16 papierosów dziennie
W branży tytoniowej w Polsce pracuje ponad 50 tys. ludzi - począwszy od uprawy tytoniu, na dystrybucji kończąc. Polacy kupują rocznie ponad 55 mld sztuk papierosów, czyli 2,7 mld paczek. W kraju mamy 8,5 mln palaczy, a to oznacza, że przeciętny palacz kupuje ponad 300 paczek papierosów rocznie. Wypala ok. 16 papierosów dziennie, co kosztuje jego kieszeń minimum 8,5 zł. Naturalnie są ludzie, którzy palą jednego papierosa, jak Adaś Miauczyński, ale zdarzają się tacy, którzy wypalają dwie paczki na dzień. Dla rządu to poważne źródło dochodów - z samej akcyzy i VAT-u do budżetu trafia ponad 20 mld zł.
»Rząd szykuje kolejną podwyżkę akcyzy na papierosy |
Z drugiej strony mamy koszty opieki zdrowotnej i leczenia ludzi, którzy cierpią na choroby, których jedną z przyczyn może być palenie papierosów. Koszty te wyceniane są na 7 mld zł, a same papierosy zabijają 50 tysięcy ludzi rocznie. Chociaż wydaje się, że państwo "zyskuje" na palaczach, to trudno określić rozmiar kosztów alternatywnych. Nikt nie wie, ilu geniuszy lub wynalazców zmarło przedwcześnie z powodu palenia. Rząd wielokrotnie powtarzał, że dochody podatkowe za papierosy nie stanowią priorytetu dla budżetu i stać nas na to, aby w każdej chwili z tego zrezygnować.
Przestępczość największym zagrożeniem
Do tego dochodzą rosnące koszty ścigania tego typu przestępstw, uszczelniania granic itd. Nowe dyrektywa tytoniowa to krok w kierunku poprawy zdrowia w całej UE - Niemcy, Francuzi czy Anglicy prawdopodobnie ograniczą palenie, bo tam moda na "brak dymka" ma o wiele dłuższą historię. Z kolei u nas prawdopodobnie dojdzie do wzrostu tego rodzaju przestępczości, niepołączonej z proporcjonalnym spadkiem liczby palaczy. Nie oznacza to, że musimy rezygnować z walki o zdrowie obywateli, ale musimy zastanowić się nad własnymi metodami, skrojonymi na nasze potrzeby.
Łukasz Piechowiak