Projekt ustawy o wyrobach tytoniowych (UD213) trafił 20 listopada 2025 roku pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów, mimo że - jak podkreślają organizacje przedsiębiorców - nie został poprzedzony analizą wpływu na rynek, budżet ani system ochrony zdrowia. Wprowadzeniu regulacji przewidującej całkowity zakaz jednorazowych e-papierosów i aromatyzowanych saszetek nikotynowych sprzeciwiają się m.in. plantatorzy tytoniu, izby handlowe, a także lekarze rodzinni i inne środowiska medyczne. Organizacje pracodawców apelują o ponowne konsultacje społeczne, ponieważ uwagi z poprzednich nie zostały uwzględnione w projekcie, oraz rzetelną ocenę skutków regulacji.


Projekt UD213 przewiduje zakaz wprowadzania do obrotu jednorazowych e-papierosów, zarówno z nikotyną, jak i bez niej, oraz zakaz stosowania aromatów w woreczkach nikotynowych. Produkty aromatyzowane stanowią ok. 90 proc. rynku.
- Projekt nowelizacji ustawy o wyrobach tytoniowych przewiduje de facto wykluczenie z rynku saszetek tytoniowych. Takie przepisy, które proponuje projektodawca, wyeliminują ten produkt z rynku, a co za tym idzie, będziemy mieli do czynienia z mniejszymi wpływami do budżetu, ze stratami po stronie plantatorów tytoniu i także w handlu detalicznym, co będzie skutkowało chociażby utratą miejsc pracy, szczególnie u małych i średnich przedsiębiorców - podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Piotr Rogowiecki, dyrektor Departamentu Analiz i Legislacji Pracodawców RP.
Jak przypominają Pracodawcy RP w piśmie do Macieja Berka, ministra ds. nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu, proponowany zakaz smakowych woreczków nikotynowych był już przedmiotem prac legislacyjnych, jednak ustawodawca odstąpił od jego wprowadzenia. Tym samym powrót do tego rozwiązania organizacja uznaje za nieuzasadniony i naruszający pewność prawa. W tle pojawia się również zarzut niespójności prowadzonej przez rząd polityki: w lipcu Ministerstwo Finansów wprowadziło 40 zł akcyzy na jednorazowe e-papierosy, co już niemal wygasiło ich legalną sprzedaż, a obecnie Ministerstwo Zdrowia proponuje całkowity zakaz - bez oceny efektów wcześniejszych regulacji.
Organizacje zgłaszające uwagi podnoszą, że ograniczenia dotyczą kategorii, które generują legalne wpływy z akcyzy i VAT, a skutki fiskalne tej decyzji nie zostały rzetelnie policzone. Krajowa Izba Gospodarcza w swoim apelu do decydentów podkreśla, że eliminacja z rynku opodatkowanych „innych wyrobów tytoniowych” oznaczałaby ubytek ok. 520 mln zł rocznie, a w perspektywie najbliższych lat - kilku miliardów złotych. Likwidacja wpływów z akcyzy i VAT w przypadku jednorazowych e-papierosów to ok. 344 mln zł rocznie straty (w pierwszym roku - 57 mln), a w przypadku saszetek - ponad 110 mln zł. To również większe ryzyko wzrostu szarej strefy.
- Projektodawca nie przedstawił argumentów, które przekonywałyby nas do konieczności wprowadzenia tego typu regulacji, które są przewidziane w tym projekcie. Odrzucił zasadne uwagi także innych resortów, nie wziął praktycznie w ogóle pod uwagę argumentów partnerów społecznych. Procedowanie tego projektu nie ma więc nic wspólnego z zasadami prawidłowej legislacji - ocenia Piotr Rogowiecki.
Protesty wobec projektu zgłaszają m.in. plantatorzy tytoniu, organizacje przedsiębiorców (m.in. Business Centre Club (BCC) czy Związek Przedsiębiorców i Pracodawców) oraz izby handlowe, np. Brytyjsko-Polska Izba Handlowa.
Propozycja oddziała mocno na rolników
Plantatorzy ostrzegają, że propozycja uderza bezpośrednio w rolników, przetwórców i producentów, zwłaszcza w regionach takich jak Lubelszczyzna i Podkarpacie. Polska jest jednym z największych eksporterów wyrobów tytoniowych i nikotynowych na świecie, a branża stanowi ważny element krajowego rolnictwa i przemysłu oraz lokalnego zatrudnienia. Plantatorzy zaapelowali do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi o interwencję w sprawie procedowanych propozycji. Pracodawcy RP przypominają, że resort w trakcie poprzednich konsultacji zgłaszał swoje uwagi, ale nie zostały one uwzględnione. Organizacje przedsiębiorców w swoich apelach wskazują na potrzebę zorganizowania konferencji uzgodnieniowej w sprawie tego projektu i apelują o spójne stanowisko rządu.
- Pracodawcy RP opowiadają się za tym, żeby w miejsce bardziej szkodliwych wyrobów tytoniowych wchodziły te mniej szkodliwe. Natomiast ten projekt przewiduje takie rozwiązania, które nie pozwalają na rozwój nowych form produktów tytoniowych, potencjalnie mniej szkodliwych, więc ten projekt jest kontrproduktywny w tym obszarze - wskazuje przedstawiciel Pracodawców RP.
Na te kwestie zwracają uwagę także środowiska medyczne. Federacja Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie wskazuje, że projekt nie zawiera rzetelnej oceny skutków zdrowotnych i nie pokazuje, które interwencje są najefektywniejsze z perspektywy pacjenta i systemu. Jak podkreślono, „z perspektywy lekarzy POZ, którzy na co dzień pracują z osobami uzależnionymi od nikotyny, kluczowe jest podejście systemowe. Zakazy same w sobie nie leczą uzależnienia, a jedynie przenoszą problem poza oficjalny obieg. Tymczasem skuteczna polityka zdrowotna powinna łączyć edukację, profilaktykę, dostęp do terapii, wsparcie behawioralne oraz regulacje, które realnie zmniejszą szkodliwość używania nikotyny w społeczeństwie”.
Wątpliwości strony społecznej wobec projektu UD213
Z kolei Podlaska Federacja Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia podkreśla, że w ustawie brak jest rozróżnienia między produktami spalanymi a produktami o niższej szkodliwości, a zrównanie wszystkich kategorii może utrudnić palaczom odejście od najszkodliwszych form konsumpcji. Wskazuje także na przykład Szwecji, której polityka oparta na redukcji szkód (harm reduction), z kontrolowanym dostępem do produktów bezdymnych, ograniczyła odsetek palących (ok. 5,4 proc. dorosłych pali codziennie), tym samym zmniejszając obciążenie systemu zdrowia. Organizacja wskazuje, że UD213 idzie w kierunku przeciwnym.
Strona społeczna apeluje o zatrzymanie prac nad projektem przepisów i uzupełnienie oceny skutków regulacji o dane budżetowe, zdrowotne i społeczne. W ich ocenie obecny kształt projektu zwiększa ryzyko wzrostu szarej strefy, utraty miejsc pracy i spadku dochodów publicznych, nie gwarantując przy tym skuteczniejszej profilaktyki.
- Ponowne konsultacje społeczne są koniecznością w przypadku tej regulacji, ponieważ do tej pory były one tak naprawdę śladowe. Dla dobra rynku, a także celów samej regulacji dobrze by było usiąść jeszcze raz do stołu i ten projekt przedyskutować - ocenia Piotr Rogowiecki.



























































