Jeszcze rano nic nie zapowiadało takiej zmienności na rynku miedzi, której kurs po niskim otwarciu dodatkowo spadł do poziomu 3.375$ za tonę. Jednakże już po kilku minutach rosnący kurs EUR/USD doprowadził do odwrócenia nastrojów o 180 stopni. Pomogły też silne wzrosty na europejskich giełdach, co dla niektórych inwestorów stanowi swoisty sygnał kupna na rynkach surowcowych – w górę poszły także notowania ropy naftowej i złota.
W efekcie o godzinie 12:30 za tonę miedzi trzeba było zapłacić 3.740$, a więc o 7,5% więcej niż na piątkowym zamknięciu notowań w Nowym Jorku. Względem kursów zamknięcia z LME wzrost wynosi 7,8%.
Rynek zupełnie zignorował dane makroekonomiczne z Niemiec, gdzie w listopadzie indeks nastrojów w biznesie (Ifo) spadł do najniższego poziomu od 16 lat. Miedzi nie zaszkodził też raport Eurostatu, według którego we wrześniu wartość zamówień na metale przemysłowe w Unii Europejskiej spadła o 6,1% m/m.
Fundamentalnej sytuacji miedzi nie poprawiły też wieści z chińskiego urzędu celnego. Według zrewidowanych danych w pierwszych 10 miesiącach tego roku chiński import rafinowanej miedzi wyniósł 1,1 mln ton i był o 13% niższy niż przed rokiem. W samym październiku import wzrósł o 15% m/m.
Za to odbicia cen miedzi spodziewał się Richard Adkerson – prezes kompanii górniczej Freeport-McMoRan Copper & Gold. Zdaniem Adkersona państwa rozwijające będą potrzebowały coraz więcej czerwonego metalu, zaś starzenie się kopalń oraz trudności z odkrywaniem nowych złóż doprowadzą do spadku podaży.
K.K.

























































