Kasowy PIT oznacza, jak wynika z exposé Donalda Tuska, że przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy po uzyskaniu zapłaty z otrzymanej faktury, a nie po samym jej wystawieniu. To gest w kierunku osób, które nie otrzymują środków pieniężnych od swoich wierzycieli i nie mogą skorzystać z ulgi na złe długi – oceniła partner w Grant Thornton Małgorzata Samborska.


Wśród tematów poruszonych podczas exposé Donalda Tuska we wtorek 12 grudnia padło zobowiązanie dotyczące wprowadzenie kasowego PIT-u dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Jak w praktyce może wyglądać nowe rozwiązanie dotyczące ustalania momentu powstania obowiązku podatkowego w zakresie przychodów? Wyjaśniamy.
Kasowy PIT – na czym polega?
Donald Tusk w swojej wypowiedzi dotyczącej wprowadzenia kasowego PIT dla osób prowadzących własny biznes wytłumaczył, że zgodnie z nową metodą "przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy po otrzymaniu środków z otrzymanej faktury, a nie samej faktury". Obecnie za moment powstania obowiązku podatkowego w PIT uważa się kwotę przychodu, która wynika z faktury. Nie ma znaczenia, czy kwota została już przekazana przedsiębiorcy, który ją wystawił.
"Po takiej hasłowej wypowiedzi możemy się jedynie domyślać, że chodzi o zmianę zasad powstania przychodu u osób fizycznych rozliczających podatek PIT" – oceniła doradca podatkowy Małgorzata Samborska, partner w Grant Thornton w rozmowie z PAP. Wyjaśniła, że obecnie, w szczególności w działalności gospodarczej, za przychód uważa się kwoty należnie, choćby nie zostały faktycznie otrzymane. W praktyce oznacza to, że przychód do opodatkowania powstaje już w momencie wystawienia faktury czy dostawy towaru lub wykonania usługi, niezależnie od tego, czy kontrahent dokonał płatności.
Podsumowując, po wprowadzeniu nowej kasowej metody rozliczania PIT firma nie będzie musiała wykazywać przychodu do opodatkowania i płacić podatku w momencie wystawienia faktury. Przedsiębiorca rozliczy się z urzędem skarbowym dopiero po otrzymaniu zapłaty od kontrahenta.
Kasowy PIT będzie drugą opcją dla przedsiębiorców
Ekspertka zaznaczyła, iż obecnie funkcjonuje już mechanizm zabezpieczający przedsiębiorców. "Jeśli nie otrzymamy zapłaty przez 90 dni, licząc od terminu płatności wskazanego na fakturze, możemy skorzystać z tzw. ulgi na złe długi i skorygować przychód" – wskazała. Rozwiązanie to – w jej ocenie – nie jest jednak idealne.
Expose Donalda Tuska w Sejmie. Premier wyznaczył kierunek i zaprezentował ministrów
Po tym, jak w poniedziałkowy wieczór Donald Tusk został wybrany przez większość sejmową na nowego premiera, we wtorek wygłasza expose. Oto co mówi.
Samborska wskazała, że przychód można skorygować po 90 dniach, a do czasu takiej korekty przedsiębiorca wykazuje przychód do opodatkowania, w zależności od sposobu rozliczenia z fiskusem, więc może być zobowiązany do zapłaty zaliczki na podatek od tej kwoty. Co więcej, z ulgi na złe długi nie zawsze można skorzystać. Jak wyjaśniła, wierzyciel nie może być w trakcie postępowania restrukturyzacyjnego, upadłościowego lub likwidacji, nie mogły minąć 2 lata, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym wierzyciel wystawił fakturę lub zawarł umowę, a transakcja musiała dotyczyć podatników, których przychody są opodatkowane w Polsce. "Więc w przypadku nierzetelnych kontrahentów zagranicznych z tego rozwiązania nie można skorzystać" – podkreśliła ekspertka.
Jak oceniła, metoda kasowa byłaby odpowiedzią na te problemy, bo powodowałaby, że momentem powstania przychodu, co do zasady, byłby moment rzeczywistego otrzymania kwoty tej należności.
"Czy jednak byłoby tak zawsze i w zakresie każdego przychodu, czy byłyby jakieś odstępstwa od tej zasady albo dodatkowe warunki do spełnienia? Z odpowiedziami na te pytania musimy poczekać do momentu opublikowania przynajmniej projektu ustawy" – podsumowała Samborska.
Przychody po nowemu, co z kosztami?
Jeżeli przychody miałyby być rozliczane metodą kasową, czyli w momencie otrzymania zapłaty od kontrahenta to taka opcja powinna być również dostępna w przypadku kosztów. Obecnie, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nabywcy rozliczają koszty na podstawie faktury. Nie ma znaczenia, czy kupujący ją opłacił. Kasowy PIT powinien mieć zastosowania także do kosztów, tak aby rozliczać je dopiero po zapłacie.
"Jeśli więc przedsiębiorca nie dostanie pieniędzy od kontrahenta, nie wykaże przychodu. Ale jeśli sam nie płaci za faktury, nie będzie miał kosztów. I w ostatecznym rozliczeniu może okazać się, że na podatku wcale nie zaoszczędzi"- podaje "Rzeczpospolita".
DF