

Jarosław Kaczyński uważa, że kredyty we frankach były pomysłem na to, jak "ściągnąć skórę z polskich obywateli". Prezes PiS powiedział, że według jego wiedzy w sprawie frankowców nie jest potrzebna pomoc państwa, tylko egzekwowanie obowiązującego prawa.

"W tych operacjach żadnych franków nie było" - stwierdził Jarosław Kaczyński. Dodał, że nie było to tak, że polskie banki pożyczały franki i później przy nieco wyższym procencie pożyczały te franki już zmienione na złotówki Polakom. Była to bowiem - dodał - operacja wirtualna".
W tej sytuacji zdaniem Jarosława Kaczyńskiego nie ma żadnego powodu, żeby polskie państwo uznawało jakiekolwiek inne zobowiązania, niż te, które powstały w momencie zawarcia umowy.
Jarosław Kaczyński dodał, że jeżeli PiS dojdzie do władzy i okaże się, że "jest tak jak mówi choćby senator Bierecki", to ci, którzy zapłacili już więcej, niż się należało pierwotnie, będą musieli uzyskać zwrot.
"Ci, którzy zapłacili tyle, ile się należało pierwotnie, już nie mają żadnych długów. A ci, którzy jeszcze nie zapłacili, będą płacić według pierwotnej umowy".

A tak do pomysłu ograniczenia dostępności kredytów walutowych PiS odnosił się w 2006 roku: "Podstawowe uzasadnienie Komisji Nadzoru Bankowego „Rekomendacji S” powołujące się na ogromne ryzyko związane przede wszystkim z nagłymi spadkami wartości walut, możliwością znacznego podniesienia stóp procentowych przez zagraniczne banki centralne, a także na możliwy znaczny spadek wartości złotówki, nie znajduje potwierdzenia w danych makroekonomicznych. Oczywiście nie możemy nie dostrzegać tego ryzyka, ale jeśli weźmiemy pod uwagę ciągły wzrost gospodarczy naszego kraju, niską inflację i umacniającą się złotówkę, to obawy Komisji Nadzoru Bankowego nie znajdują potwierdzenia w faktach."
Komentarz eksperta
Frank a sprawa polska: pomożecie, pomożemy?
Historia kredytów denominowanych zatoczyła kolejny raz koło. W tym miejscu można byłoby wkleić tekst "Kredyt walutowy: nie dziękuję!" i zakończyć komentarz. Ale sprawa kredytów walutowych, a raczej kredytów denominowanych i indeksowanych do waluty, nie skończyła się ani po roku 2002, ani też w 2006, gdy nadzór finansowy próbował wprowadzić rekomendację S zakazującą takich kredytów.
W tamtym czasie skończyło się głośnym larum bankowców, klientów i polityków, którzy nie słuchając ekonomistów, nie godzili się na takie ograniczanie swobód Polaków. Dostęp do gry na foreksie całym swoim majątkiem już wtedy stał się synonimem wolności finansowej Polaków.
Dzięki temu dopiero po ośmiu latach udało się wdrożyć zakaz udzielania kredytów w walucie innej niż się zarabia. I tak po 2009 roku, w 2015 roku mamy kolejny, ale pewnie nie ostatni, ogólnopolski test walutowy kredytobiorców i bankowców, ale także polityków.
Polityków dbających o nas jak zawsze – z licznymi pomysłami ulżenia podatnikowi w jego rozterkach związanych z wydawaniem jego pieniędzy. Bankowców udających, że przecież informowali o ryzyku i sprzedających kredyty wszystkim, którzy byli wstanie się podpisać. Klientów, którzy mamili się wizją darmowego kredytu. Dziś to wszyscy po trochu są ofiarami i sprawcami obecnej sytuacji.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/I.Szczęsna/nyg