Integerowi w nawyk weszło przekładanie. Najpierw opóźniono publikację raportu finansowego za IV kwartał 2016 roku, teraz z kolei opóźniono termin płatności odsetek od obligacji. Jednak podczas gdy pierwsze przełożenie nic spółki nie kosztowało, za drugie trzeba było dodatkowo zapłacić.


- Zarząd Integer.pl informuje, że w dniu 29 marca 2017 roku zawarł z PZU FIZAN BIS 1, będącym jedynym obligatariuszem obligacji serii INT0918, aneks zawierający porozumienie zmieniające warunki emisji obligacji, zgodnie z którym dokonano przede wszystkim zmiany daty płatności odsetek od obligacji, z dnia 30 marca 2017 roku na dzień 30 maja 2017 roku, a także innych zmian z tym związanych - informuje spółka w przesłanym wczoraj na rynek komunikacie.
Chodziło dokładnie o 2,3 mln zł, które Integer miał do dzisiaj wypłacić funduszowi PZU. Konieczność zapłaty udało się jednak odroczyć, choć nie osiągnięto tego za darmo. Spółka zobowiązała się do kwoty odsetek doliczyć 0,2 mln zł kary, łącznie więc do zapłaty 30 maja z tytułu odsetek będzie więc 2,5 mln zł.
Dzień później Integer stanie przed jeszcze poważniejszym wyzwaniem. Będzie go czekała konieczność wykupienia obligacji wartych 20 mln zł. 12 czerwca czeka w kolejce już kolejne 30 mln zł. Problem ze spłatą odsetek może sugerować, że spółkę czekają problemy także i ze spłatą tych - o wiele przecież wyższych - transz. Z tego punktu widzenia sytuacja spółki wydaje się niewesoła.
Przekonać inwestora
Inna sprawa, że w ostatnim czasie zarząd robi wszystko, by udowodnić akcjonariuszom, że spółka niebawem może upaść. Nie bez znaczenia wydaje się tutaj fakt, że na akcje spółki trwa wezwanie, a jednym z wzywających jest prezes zarządu - Rafał Brzoska. Chwilę po pojawieniu się wezwania zarząd poinformował akcjonariuszy w osobnym raporcie, że spółka w razie niepowodzenia wezwania, może mieć poważne problemy z płynnością. Wcześniej jednak inwestorom oszczędzano tego typu wiedzy, zachowanie zarządu ciężko więc ocenić postawą "fair", a wspomniany raport ciężko traktować inaczej niż jak ultimatum.
Przeczytaj także
Szczególnie, że inwestorom oszczędzono także innej wiedzy - tej o wynikach za IV kwartał 2016 roku. Publikację raportu zaplanowano dopiero na 11 kwietnia. Gdy okazało się, że wówczas będzie trwało wezwanie, przesunięto ją na termin po jego zakończeniu - 21 kwietnia. Inwestorzy, podejmując decyzję o zapisaniu się na wezwanie, będą więc bazować tylko na wiedzy o stanie spółki z 30 września (a przecież niebawem zacznie się kwiecień!) oraz na słowach zarządu, któremu nagle zebrało się na szczerość.
Warto wspomnieć, że Integer i Rafał Brzoska wydają się wskazywać, że przełożenie daty publikacji raportu było konieczne z formalnego punktu widzenia. Gdyby jednak raport opublikowano np. w lutym, termin nie kolidowałby z wezwaniem, a inwestorzy szybciej poznaliby kondycję spółki. Wydaje się, że nie ma także przeszkód, aby przed publikacją pełnego raportu, opublikować wyniki szacunkowe, tak jak to robią niektóre spółki. Dlaczego tego nie zrobiono? Najbardziej prawdopodobne wydają się dwie możliwości: albo zarząd jest pozbawiony szacunku dla inwestorów mniejszościowych, albo już wówczas istniało zagrożenie dla przyszłej płynności.
Cena za niska?
Niektórzy akcjonariusze mniejszościowi podnieśli bunt przeciwko wezwaniu i budują porozumienie mające przeciwstawić się - w ich opinii - zbyt niskiej cenie proponowanej przez kupujących. Wskazują oni na dobre perspektywy dla spółki po wygaszeniu nierentownej działalności. Opisane powyżej zachowania zarządu wydają się tylko potęgować podejrzenia, że cena jest zbyt niska. Symboliczne wydaje się także działanie dwóch funduszy inwestycyjnych (Aegon i Nationale-Nederlanden), które po ogłoszeniu planów dotyczących wezwania zwiększyły zaangażowanie w spółkę.
Z drugiej strony spółka, być może ma przed sobą perspektywy, ma też jednak zobowiązania, które szybciej odbiją się na jej finansach. Szczególnie, że zarząd swoją ocenę dotyczącą potencjalnych problemów z płynnością popiera opinią zewnętrznej firmy - KPMG. Przed podjęciem decyzji dotyczącej odpowiedzi na wezwanie warto przeanalizować, czy w razie jego niepowodzenia spółka rzeczywiście będzie zdolna pozyskać finansowanie na dalszą działalność. Wzywający przecież wcale ceny podnieść nie muszą. Należy na spokojnie zważyć wszystkie argumenty "za" i "przeciw" oraz przeanalizować prawdopodobieństwo możliwych scenariuszy i dopiero wówczas podjąć decyzję dotyczącą odrzucenia, bądź przyjęcia oferty przedstawionej w wezwaniu.