Jeszcze niedawno wydawało się, że wszelkie negatywne czynniki oddziałujące na kurs bitcoina zostały zdyskontowane przez rynek, a kurs kryptowaluty odzyskał część swojego ubiegłorocznego wigoru. Niestety, ten tydzień przyniósł kolejne informacje, które sprawiły, że nad bitcoinem, a zatem i całym rynkiem kryptowalut, ponownie zebrały się czarne chmury.


Kurs bitcoina obniżył się o 25% od swojego ostatniego lokalnego maksimum zanotowanego w poniedziałek, 5 marca, na poziomie 11 707 dolarów – wynika z danych serwisu Coinmarketcap. A piątkowa noc przyniosła przebicie ważnych wsparć w okolicach poziomu 9,5 tys. dolarów, które pod koniec lutego powstrzymały spadki na bitcoinie. Także reszta rynku kryptowalut pogrążona jest w czerwieni. Taki obraz rynku wydaje się mieć podstawy w kilku informacjach, które napłynęły na rynek w tym tygodniu, a które to informacje nie zostały pozytywnie zinterpretowane przez inwestorów.


Syndyk masy upadłościowej giełdy Mt. Gox, Nobuaki Kobayashi, sprzedał w okresie od grudnia do lutego 42 000 bitcoinów za ok. 400 mln dolarów – to informacją, która chyba najbardziej rozemocjonowała inwestorów na rynku. Transakcje przypadły bowiem na okres ostatniej wielkiej korekty bitcoina, która obniżyła kurs najpopularniejszej kryptowaluty o 75%. Pojawiły się od razu spekulacje, że to właśnie on jest odpowiedzialny za całą tę korektę. Choć może być w tym jakaś część prawdy, istotniejsza dla inwestorów jest informacja, że w masie upadłościowej zbankrutowanej giełdy znajduje się jeszcze 166 tys. bitcoinów, które wg dzisiejszego kursu warte są 1,4 mld dolarów. Niestety, nie jest jasne, jaka będzie dalsza strategia „grubasa z Tokio” [org. Tokyo whale], jak jest nazywany Kobayashi, ze względu na portfel kryptowalut, jakim dysponuje. Rynek, nie bezpodstawnie, obawia się więc, że kolejne bitcoiny mogą zostać wystawione do sprzedaży.
Kolejnymi informacjami, które nie zostały pozytywnie przyjęte przez rynek, są efekty kontroli podjętych przez japońskiego regulatora finansowego (Financial Services Agency). Bezpośrednią przyczyną tych kontroli była największa w dotychczasowej historii rynku kryptowalut kradzież, jaka miała miejsce pod koniec stycznia na japońskiej giełdzie kryptowalut Coincheck. Nie wszystkie wyniki kontroli są zadowalające. Dwie giełdy zostały zmuszone do zawieszenia działalności na miesiąc czasu, a kilka innych zostało ukaranych finansowo – wynika z informacji agencji Bloomberg. Choć ostatecznie informacje te mogą mieć pozytywny efekt dla rynku, bowiem wzrośnie bezpieczeństwo obrotu, to na razie środki części inwestorów są zamrożone, co negatywnie wpływa na płynność rynku. Może także w odstraszać inwestorów od rynku, bowiem podważone zostały fundamenty jego bezpieczeństwa.
Także w Stanach Zjednoczonych powoli zacieśnia się pętla regulacyjna. Amerykański nadzór giełdowy Security and Exchange Commission (SEC) wezwał do rejestracji instytucje z rynku kryptowalut, które, potencjalnie bezprawnie, używają w nazwie słowa „giełda”. Według SEC może to tworzyć bezpodstawne wrażenie, że środki inwestorów są bezpieczne. SEC chce, aby giełdy kryptowalut były zarejestrowane albo jako rynki regulowane (jak np. główny rynek GPW w Polsce), albo jako alternatywne systemy obrotu (jak np. rynek NewConnect). W efekcie na giełdy kryptowalut będą nałożone dodatkowe obowiązki wynikające z regulacji prawnych w USA.
Wygląda zatem na to, że amerykański nadzór giełdowy chce skrócić drogę rynku kryptowalut do regulacji w ten sposób, że zamiast czekać na stworzenie osobnych regulacji prawnych dla tego rynku, chce go podciągnąć pod te obecnie obowiązujące. Istotne jest, że taki proces może mieć kilka skutków. Może się okazać, że część giełd nie była tak bezpieczną przystanią dla funduszy inwestorów, jak im się wydawało. Giełda może zaprzestać działalności, a jej właściciele mogą zniknąć wraz z pieniędzmi inwestorów. Proces regulacji może wymagać od giełd dodatkowych inwestycji finansowych (aby np. wzmocnić się kapitałowo lub spełnić dodatkowe wymogi regulatora). Nie wszystkie podmioty mogą być w stanie pozyskać nowe środki, co w niektórych przypadkach może oznaczać bankructwo. Z czymś podobnym mieliśmy do czynienia w Polsce, kiedy to spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe zostały włączone pod nadzór Komisji Nadzoru Finansowego. W ciągu kilku lat od tego momentu mieliśmy do czynienia z szeregiem bankructw SKOK-ów, a w niektórych przypadkach z przejęciami zagrożonych instytucji. Wygląda więc na to, że rynek giełd kryptowalut w USA może czekać rewolucja, której efektem będzie zmniejszenie się liczby graczy, także poprzez fuzje i przejęcia.
Amerykański i japoński rynek są dwoma największymi rynkami kryptowalut na świecie. Niemal połowa transakcji na bitcoinie zawierana jest w jenach, a jedna czwarta w dolarach. Jeśli doliczyć do tego niemal 13% udział tethera, czyli stabilnej kryptowaluty na sztywno powiązanej z dolarem, to udział amerykańskiej waluty wzrośnie do niemal 40% rynku. Dla wszystkich pozostałych walut pozostaje 10-procentowy udział w rynku. Zatem na wszystko, co się dzieje na tych dwóch rynkach, zarówno pod względem regulacyjnym, jak i każdym innym, należy zwracać baczną uwagę.
Wydarzeniem z tego tygodnia, które na pewno w jakiś sposób wprowadziło niepewność na rynek, było włamanie na konta niektórych klientów Binance - jednej z największych na świecie giełd kryptowalut. Choć wygląda na to, że ostatecznie klienci nie ucierpieli (giełda słowami właściciela zapewnia, że żaden klient nie stracił środków rachunku), to jednak przypomina, że na rynku kryptowalut istnieje nie tylko ryzyko utraty środków w wyniku nietrafionej inwestycji, ale także w wyniku ataku hakerskiego na samą giełdę.
W piątek o godz. 8:00 kurs bitcoina kształtuje się na poziomie 8 858 dolarów. To oznacza, że w ciągu ostatniej doby stracił nieco ponad 10% na wartości. Kiepsko wygląda także sytuacja na całym rynku kryptowalut. Ethereum i ripple tracą podobnie jak bitcoin nieco ponad 10%, a kurs bitcoin cash spada o 11%.


Przebicie przez bitcoina ważnych wsparć, według analizy technicznej, nie wróży najlepiej dalszemu kształtowaniu się kursu. Pewnym pocieszeniem może być jednak fakt, że bitcoin wszedł teraz w zakres cenowy (8-9 tys. dolarów), w którym na początku lutego jego cena ustabilizowała się na jakiś czas.
Trzeba także pamiętać, że rynek stracił już jedną czwartą swojej wartości w ciągu niespełna 5 dni. To spory spadek i być może jest to moment, w którym dynamika spadków ulegnie pewnemu wyhamowaniu. Po przebiciu ważnych wsparć często też występuje tzw. ruch powrotny do przebitych wcześniej poziomów. Co nie znaczy, że po jakimś „odpoczynku” spadki nie będą kontynuowane.