Rezerwa Federalna podsumowała dynamikę majowej produkcji przemysłowej na 1,2% m/m i 7,6% r/r. Wynik w relacji rocznej jest najwyższy od roku 1997, ale w znacznej mierze jest on efektem niskiej bazy z roku poprzedniego, gdy produkcja spadła o 13,4%. Kontynuacji ożywienia pozwalał się spodziewać majowy odczyt indeksu ISM, który wskazywał na silną ekspansję gospodarczą w tym sektorze gospodarki.

Źródło: Bankier.pl
W ujęciu miesięcznym przeszło jednoprocentowy wzrost produkcji odnotowały wszystkie działy z wyjątkiem budownictwa. Dane były lepsze od oczekiwań ekonomistów, którzy spodziewali się wyniku rzędu 0,8% m/m. Za tą pozytywną niespodziankę odpowiadała pogoda. Wzrosło bowiem zużycie energii elektrycznej, którego przyczyną była wzmożona aktywność klimatyzatorów. To reakcja Amerykanów na znacznie wyższe niż przed rokiem temperatury powietrza. Dzięki temu produkcja w zakładach użyteczności publicznej (elektrownie, gazownie, wodociągi itp.) wzrosła o 4,8% m/m po spadku o 1,3% miesiąc wcześniej.
Aż o jeden punkt procentowy (do 74,7%) wzrosło wykorzystanie mocy produkcyjnych. Niemniej jednak wskaźnik ten pozostaje znacznie poniżej historycznej średniej wynoszącej 80,6%. To pozwala oczekiwać z jednej strony relatywnie niskiej presji inflacyjnej ze strony przedsiębiorstw przemysłowych, a z drugiej sugeruje bardzo niską dynamikę inwestycji i w związku z tym niewielkie szanse na wyraźny wzrost zatrudnienia.
Do tej pory wzrost produkcji przemysłowej w USA był pochodną konieczności odbudowy zapasów. Jednakże teraz konieczna będzie trwała poprawa po stronie popytu konsumpcyjnego, z czym jednak nie będzie łatwo. Wysokie bezrobocie i stagnacja dochodów ludności raczej nie pozwalają spodziewać się dynamicznego wzrostu konsumpcji w największej gospodarce. Pozostaje liczyć na wzrost eksportu, bez którego amerykański przemysł będzie miał spore kłopoty z powrotem do przedrecesyjnego poziomu produkcji.
Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl




















































