Parlament Europejski uznał, że minimalna kara za manipulacje na rynkach finansowych powinna wynieść 4 lata. Surowiej mają być karane takie czyny, jak wykorzystywanie informacji poufnych, manipulacje na rynku, czy bezprawne ujawnianie informacji. Nareszcie, bo wcześniej można było co najwyżej stracić pracę, zapłacić grzywnę i stracić prawo do wykonywania zawodu.

Źródło: Thinkstock
Parlament Europejski przegłosował projekt, na mocy którego sędziowie państw członkowskich za manipulacje na rynkach finansowych będą musieli zasądzić minimalną karą 4 lat pozbawienia wolności. W ten sposób PE chce odbudować zaufanie obywateli do rynków finansowych, a także zapewnić inwestorom większe bezpieczeństwo.
Przyczyną zaostrzenia przepisów była m.in. afera z manipulacjami stawkami LIBOR, w którą zamieszane było ok. 30 banków z Wielkiej Brytanii i innych państw. Stawka LIBOR wyznacza cenę pieniądza na rynku międzybankowym. Banki zostały oskarżone o zmowę w procederze ustalania LIBOR-u oraz manipulowanie nim w taki sposób, by odnosić jak największe korzyści. Stwierdzono, że niektóre banki dogadywały się między sobą w kwestii składania ofert pożyczek, by utrzymać LIBOR na pożądanych przez nich poziomie.
Proceder ten trwał od 2005 roku. Łączna wartość kredytów, których oprocentowanie zależne jest m.in. od stawek LIBOR wynosi ok. 450 bln euro. Analitycy twierdzą, że polscy kredytobiorcy, którzy mają zobowiązania w obcej walucie mogą być spokojni, bo na sztucznym obniżaniu LIBOR-u mogli tylko skorzystać. Część banków przyznała się do procederu, m.in. szwajcarski UBS, który zgodził się zapłacić ponad 1 mld euro grzywny. Z kolei Brytyjski Barclays musi zapłacić 450 mln euro.
PE uznał, że kary finansowe to za mało
I słusznie, bo pieniądze rozpływają się po różnych instytucjach, a poszkodowani nie mogą liczyć na żadne rekompensaty. Manipulacja na rynkach finansowych często prowadzi do zachwiania koniunktury w niektórych sektorach gospodarczych, a to może spowodować np. bankructwa przedsiębiorstw. Kowalskiemu, Smithowi czy Gomezowi, który stracił pracę i dochód w wyniku działania białych kołnierzyków, nie robi absolutnie żadnej różnicy, czy bankier zapłaci 1 mld euro czy 2 mld euro kary, której i tak nigdy nie zobaczy.
Kara pozbawienia wolności za manipulacje na rynkach finansowych to konieczność. Kłopot w tym, że samo wykrycie i zdefiniowanie nielegalnych praktyk jest bardzo trudne. W końcu co jest złego w tym, że banki konsultują się w kwestii pewnych procesów? W teorii nic, ale w praktyce tracą na tym słabsze strony rynku, czyli klienci banków i mniejsi inwestorzy.
W mojej opinii kara 4 lat pozbawienia wolności to wciąż za mało, by nauczyć bankierów etyki. Za kradzież samochodu o wartości 10 tys. zł można dostać 5 lat, a za 1 mld euro tylko minimum 4 lata? Wbrew pozorom do tej pory nikt nie odpowiedział za wywołanie jednego z największych kryzysów w dziejach. I chyba niestety nikt nie odpowie. A jedyna kara, jaka może czekać sprawców, to mandat w wybranym parlamencie.
Łukasz Piechowiak,główny ekonomista Bankier.pl