W sprawie kredytów opartych na frankach dawno nie było równie obfitującego w wydarzenia czasu. W ciągu kilku ostatnich tygodni o losach hipotek sprzed dekady wypowiedziały się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Sąd Najwyższy. Nieco więcej wiemy już także o planach banków zapowiadających ugody z kredytobiorcami. I chociaż 11 maja pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego zdecydował się na unik, pozostawiając bez odpowiedzi zadane mu pytania, to warto podsumować krajobraz po „frankowej wiośnie” 2021 r.
Pożegnanie z teorią salda
Można uznać, że w 2021 r. wyjaśnienia doczekała się ważna sporna kwestia „teoria salda czy dwie kondykcje”. Przypomnijmy, na czym polegała wątpliwość. Załóżmy, że sąd uznał umowę kredytową za nieważną, ze względu na niedozwolony charakter kluczowych dla kontraktu fragmentów. Pozostaje pytanie, co dalej:
- Czy powstają odrębne roszczenia z tytułu nienależnego świadczenia na rzecz każdej ze stron? Przykładowo, kredytobiorca ma roszczenie o zwrot zapłaconych rat, a bank – o zwrot wypłaconej kwoty kredytu.
- Czy powstaje jedno roszczenie, równe różnicy spełnionych świadczeń, na rzecz tylko jednej strony („będącej na minusie”)?
Kwestia jest praktycznie istotna dla spierających się z bankami w sądach. Jeśli zastosować drugie podejście („teoria salda”), mogło się okazać, że kredytobiorcy nie są wierzycielami banku, lecz dłużnikami (w uproszczeniu, spłacili mniej niż im udostępniono). To oznaczałoby z kolei odrzucenie żądania zwrotu środków klientów w sądzie, mimo uznania umowy za nieważną.
W lutym Sąd Najwyższy zabrał w tej sprawie głos i uznał, kredytobiorca, który spełnia na rzecz banku nienależne świadczenie może domagać się zwrotu pełni uiszczonych środków. Stanął zatem po stronie pierwszej z wymienionych opcji – dwóch kondykcji. Potwierdzone to zostało dodatkowo ostatnim stanowiskiem SN, z 7 maja 2021 r. – „roszczenia banku i konsumenta są niezależne, nie ulegają automatycznie wzajemnej kompensacji”.
Jedno z pytań, na które odpowiedzieć miała zatem Izba Cywilna Sądu Najwyższego 11 maja, doczekało się rozstrzygnięcia wcześniej. Jak wynika ze statystyk zebranych przez Wojciecha Bochenka z Bochenek i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych Sp. K., sądy już wcześniej zdecydowanie wybierały opcję dwóch kondykcji po wyrokach orzekających nieważność umowy. W okresie styczeń-kwiecień 2021 r. teorię salda wykorzystano w 42 przypadkach, a drugą opcję w 171.
Kiedy przedawniają się roszczenia banków i kredytobiorców?
Również 7 maja, odpowiadając na pytania Rzecznika Finansowego, Sąd Najwyższy zajął się kwestią biegu przedawnienia roszczeń po uznaniu umowy kredytowej za nieważną. Sprawa była istotna zarówno z punktu widzenia pozywających banki kredytobiorców, jak i kredytodawców.
Przypomnijmy, że teoretycznie możliwych było kilka opcji wskazania momentu, od którego zaczyna biec przedawnienie:
- Od daty wypłaty kredytu – skoro umowa ze względu na wadliwą konstrukcję nie obowiązywała od początku.
- Od momentu, w którym konsument powołał się na nieważność umowy, zakwestionował ją.
- Od daty ogłoszenia wyroku („konstytutywne orzeczenie sądu”).
Jeśli przedawnienie roszczeń banku miałoby biec od daty wypłaty kredytu, kredytodawcy mogliby pozostać z niczym.
Sąd Najwyższy opowiedział się jednak za trzecią z wymienionych opcji – „kredytodawca może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna”. W sprawie roszczeń konsumenta wskazano – „przedawnienie zaś roszczenia restytucyjnego konsumenta nie może rozpocząć biegu – zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - zanim konsument dowiedział się lub, rozsądnie rzecz ujmując, powinien dowiedzieć się o niedozwolonym charakterze postanowienia”.
Orzeczenie interpretowano na gorąco jako korzystne dla banków. Miało ono pogrzebać wizję „mieszkania za darmo”, czyli scenariusz, w którym zwyciężający w sądzie frankowicz nie musi zwracać wypłaconej mu kwoty ze względu na przedawnienie. Wizja ta jednak jest stosunkowo świeża – jeszcze 2-3 lata temu nawet najbardziej wojowniczy prawnicy reprezentujący kredytobiorców nie oczekiwali takiego rozwoju sytuacji.
Rozstrzygnięcie, chociaż zarzuca mu się brak precyzji, można zatem określić jako raczej neutralne. Umożliwia ono obu stronom żądanie zwrotu nienależnych świadczeń po upadku umowy.
Co pozostało do ustalenia?
Z pytań skierowanych do Sądu Najwyższego, które nie doczekały się odpowiedzi, pozostały zatem dwie kwestie. Pierwszą jest „unieważnienie kontra odfrankowienie”, czyli dylemat, czy należy okrojoną z klauzul niedozwolonych umowę pozostawić przy życiu czy też uznać za nieważną w całości.
Mimo braku odpowiedzi Sądu Najwyższego, sądy chętnie orzekają nieważność. Jak wskazuje Wojciech Bochenek z Bochenek i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych Sp. K., w okresie styczeń-kwiecień 2021 r. wydano 325 wyroków, z czego aż 303 (93,25 proc.) wyroki były korzystne dla frankowiczów. Tylko 17 (5,25 proc.) spraw zakończyło się przegranymi kredytobiorców, a w 5 (1,50 proc.) sprawach sądy II instancji uchyliły wyrok pierwszej instancji i przekazały sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji.
„Wśród 303 korzystnych wyroków, 252 zakończyło się nieważnością umowy kredytowej, w 38 przypadków sądu dokonały odfrankowienia umowy, a w 13 sprawach wiemy, że wyrok jest skuteczny, ale nie udało nam się ustalić skutku wyroku (wyroki wydawane na posiedzeniach niejawnych)” – podkreśla Wojciech Bochenek.
„Umówmy się, że dla kredytobiorców wybór między nieważnością a odfrankowieniem opiera się na zasadzie ‘win-win’ – każda z tych opcji przynosi wymierne korzyści, gdyż albo mówimy o darmowym w istocie kredycie (nieważna umowa), albo kredycie złotowym z niewielkim oprocentowaniem opartym o formułę LIBOR + marża. W mojej ocenie resztki wątpliwości, jakie istnieją w sprawach tzw. frankowych Sąd Najwyższy może przy najbliższej okazji rozstrzygnąć w powiększonym siódemkowym składzie, która to uchwała również może mieć moc zasady prawnej. Pozwoli to uniknąć obecnego impasu w pracach pełnego składu Izby Cywilnej” – komentuje Tomasz Konieczny, radca prawny, partner w kancelarii Konieczny, Polak Radcowie Prawni sp.p.
Drugą nietkniętą przez Sąd Najwyższy kwestią jest ewentualne wynagrodzenie za korzystanie kapitału banku. Jak wskazuje Tomasz Konieczny, problem ten „nie zasługuje jeszcze na uchwałę SN i to takiej rangi, gdyż w orzecznictwie sądów powszechnych nie zarysowała się różnica poglądów na ten temat. Orzeczeń jest niewiele i wszystkie mi znane oddalają tego typu roszczenia zgłaszane przez banki, co oczywiście nie dziwi, gdyż jest to bardziej straszak, aniżeli instytucja mająca jakiekolwiek oparcie w przepisach prawa”.
Brak odpowiedzi Sądu Najwyższego nie paraliżuje zatem frankowych sporów. „W naszej ocenie, co już zaobserwowaliśmy w praktyce, sądy obudziły się z letargu oczekiwania na uchwałę SN i zaczynają orzekać w sprawach frankowych na masową skalę. W przeciągu ostatnich trzech dni odnotowaliśmy kilka wyroków stwierdzających umowy kredytów za nieważne i to właśnie zgodnie z teorią dwóch kondykcji. Możemy zakładać, że ten trend będzie się utrzymywał w najbliższy tygodniach” – podkreśla Wojciech Bochenek.