Kiedy zaczynał przygodę z działalnością w internecie, nie było Wikipedii, Wirtualna Polska była zbiorem linków, a maksymalna prędkość modemu wynosiła 28.800 b/s. Dziś stworzony przez niego serwis miesięcznie odwiedza 14 milionów użytkowników, co plasuje go na drugim miejscu w Europie wśród portali filmowych.


Chwalą się, że od listopada 2014 roku notują najwyższe w historii wskaźniki popularności. Z danych Gemius Traffic wynika, że w styczniu 2015 roku 13,8 mln unikalnych użytkowników odpowiadało za 300 mln odsłon. Dziś to wystarcza, by utrzymywać się z reklam. Ale właściciel serwisu rozgląda się za nowymi możliwościami mającymi zdywersyfikować przychody. Serwis rozważa VOD (wideo na żądanie) oraz sprzedaż biletów do kina.

O łączeniu pasji do kina z e-biznesem, budowaniu wspólnie z żoną bazy filmów online, rosnących statystykach serwisu oraz recepcie na stworzenie aktywnej społeczności w rozmowie z Bankier.pl opowiada Artur Gortych, założyciel portalu Filmweb.pl.
Grzegorz Marynowicz, Bankier.pl: Dziś trudno znaleźć internautę, który nie zna serwisu Filmweb.pl, ale mało kto zna jego genezę. Proszę przypomnieć, jak wyglądały początki?
Artur Gortych: Filmweb miał swoją premierę 18 marca 1998. Dzień później „Gazeta Wyborcza” napisała, że pojawiła się profesjonalna strona dla miłośników X muzy. To było wtedy tak, jakbyśmy dostali Oscara!
Na początku Filmwebem zajmowałem się ja, moja żona Izabella i kilku moich współpracowników. Razem pisaliśmy recenzje, opisy, kompletowaliśmy bazę filmów i ludzi kina.
Jaki to był czas w polskiej sieci? Wiele się od tego czasu zmieniło?
To był absolutny początek rozwoju sieci w Polsce. Warto przypomnieć, że powszechnie znana Wikipedia miała premierę niemal 3 lata po Filmwebie. Wirtualna Polska była wtedy zbiorem linków. Pierwsze prace były tworzone w oparciu o bardzo proste edytory treści. Takie pojęcie jak CMS pod koniec lat 90. praktycznie nie istniało. To był czas Internetu dodzwanianego przez zwykłą linię telefoniczną. Wszystko bardzo wolno się ładowało. Maksymalne prędkości wynosiły 28.800 kB/s! Od tego czasu dużo się zmieniło. Teraz jesteśmy prawdopodobnie w świadomości praktycznie wszystkich użytkowników internetu w Polsce, którzy choć trochę interesują się tematyką filmową. To od Filmwebu zaczyna się eksploracja informacji na tematy filmowe – jesteśmy stroną startową dla niemal każdego, kto chce wybrać się kina, zobaczyć serial w TV albo obejrzeć coś na DVD, Blu-rayu czy w VOD.
Czy tworząc, wzorowaliście się na zachodnich odpowiednikach? Od początku wiedzieliście, czego chcecie, czy może było w tym trochę improwizacji?
Naszą ambicją nie było tworzenie magazynu online wyłącznie o premierach kinowych. Rocznie na ekrany wchodziło około 150 nowych tytułów. My kochaliśmy filmy wszystkich gatunków, żywo dyskutowaliśmy o ulubionych twórcach. Uwielbialiśmy klasykę kina. Wspólne budowanie bazy filmów, seriali i twórców było więc naturalnym kierunkiem, który zresztą do dzisiaj jest jednym z najważniejszych motorów rozwoju Filmwebu. Aktualnie baza ma kilka milionów rekordów i powiększa się każdego dnia. Najważniejsze dla nas jest to, że wciąż mamy cel, którego nigdy nie zdołamy osiągnąć, bo co roku powstają na świecie tysiące nowych produkcji.
Czy wcześniej mieliście do czynienia z działalnością w sieci? Skąd wiedza niezbędna do rozwoju e-biznesu?
W 1995 roku – 3 lata przed startem Filmwebu – założyłem Artegence, jedną z pierwszych agencji interaktywnych w Polsce, która została zresztą uznana przez „Media i Marketing Polska” w zeszłym roku agencją 20-lecia. W tym sensie Filmweb miał wsparcie kuźni innowacji polskiej sieci od samego powstania.
Na czym dziś witryna zarabia?
W tej chwili Filmweb utrzymuje się wyłącznie z reklam.
Czy ten model biznesowy nie jest kłopotem w dobie mniejszych wydatków na reklamę?
W takim modelu kluczowy jest produkt. A my bardzo o niego dbamy na każdym poziomie jego istnienia. Jesteśmy darmowym i jedynym medium o szerokiej tematyce filmowej w Polsce, które stać na tworzenie ambitnej publicystyki i wysyłanie dziennikarzy z kamerą wideo na prestiżowe festiwale, takie jak Cannes, Berlin czy Wenecja. Od lat w naszym studiu rozwijamy własne formaty wideo i skupiamy wokół siebie środowisko młodych zdolnych krytyków filmowych, dając im szansę zaistnienia przed masową publicznością.
Z drugiej strony cały czas udoskonalamy funkcjonalności, dbamy o to, by jak najbardziej zaangażować naszych użytkowników, budując sieci społecznościowe dla wszystkich, którzy kochają oglądać filmy, seriale albo grać w gry. Mówię o tym dlatego, że to wszystko przekłada się na naszą pozycję w branży, siłę i wizerunek naszej marki, a tym samym na budżety reklamowe lokowane na Filmwebie. Tu po prostu opłaca się reklamować i to zarówno dystrybutorom, jak i telekomom, producentom FMCG, motoryzacji itd. Oczywiście zdajemy sobie jednak sprawę, jak dynamiczny i zmienny jest rynek reklamy internetowej i staramy się wychodzić mu naprzeciw. Myślę też, że w niedalekiej przyszłości będziemy szukać nowych źródeł przychodu (tj. pozareklamowych), aby uzyskać dywersyfikację przychodów, która byłaby gwarancją bezpieczeństwa i stabilnego rozwoju Filmwebu.
Jakieś inne pomysły na dywersyfikację przychodów chodzą Ci po głowie?
Pracujemy nad rozwojem sprzedaży biletów przez internet. Uważamy, że to bardzo perspektywiczny rynek, który będzie bardzo dynamicznie rósł. Pierwszym naszym partnerem jest ogólnopolska sieć kin Helios. Prowadzimy rozmowy z kolejnymi podmiotami. Z drugiej strony, wraz z wzrostem konsumpcji i dostępności legalnych treści wideo, pojawia się szansa dla rynku VOD, który bardzo bacznie obserwujemy. Filmweb byłby idealnym miejscem dla prezentacji tego rodzaju treści wideo.
Powiedz, proszę, trochę o liczbach. Ile osób obecnie odwiedza witrynę i ile odsłon generują, ile recenzji, artykułów, treści wideo dostępnych jest na stronie.
W styczniu tego roku Filmweb odwiedziło blisko 14 milionów unikalnych użytkowników, którzy dokonali ponad 300 milionów odsłon. To absolutnie rekordowy wynik. W porównaniu ze styczniem 2014 zanotowaliśmy wzrost o 24% w skali roku! Nasza baza zawiera prawie 2 miliony 700 tysięcy stron filmów, seriali, gier i ludzi kina.
Ile osób zatrudnionych rozwija serwis?
Filmweb jest dzisiaj miejscem pracy dla 44 pasjonatów bardzo różnych specjalności, w tym kilkunastu profesjonalnych dziennikarzy i krytyków filmowych; niektórzy z nich są etatowymi pracownikami redakcji, a niektórzy regularnymi współpracownikami.
Zbudowanie popularnego serwisu społecznościowego, którego głównym aktywem są użytkownicy, to jedno z najtrudniejszych zadań. Jaka jest Twoja recepta na tworzenie tak zaangażowanej, aktywnej społeczności? Czy macie jakieś zachęty, szczególne sposoby angażowania użytkowników?
Model naszej społeczności przypomina odwróconą piramidę. Na górze są ci, którzy wyłącznie czytają nasze treści, a na dole, stanowiący mniej niż 1 procent, ci, którzy dodają materiały. Niemal na samym początku wprowadziliśmy łby Filmwebu, które przekładają się na liczbę punktów za dodawane treści. Jak zdobędziesz 500 punktów, dostajesz jeden łeb. Jak 10 tysięcy, to – trzy. Najbardziej aktywni są nagradzani co miesiąc filmami na DVD. Dla wielu jednak już sama rozbudowa bazy wiedzy o filmach jest powodem do satysfakcji. Z czasem do modelu, w którym społeczność aktywnie angażuje się w budowanie contentu, dodaliśmy model polegający na tym, aby jeszcze bardziej wciągnąć naszą społeczność w ocenianie filmów, porównywanie swoich ocen ze znajomymi i dyskusję wokół nich. I mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że to działa.
Jakie materiały, filmy są w historii serwisu Filmweb.pl najbardziej popularne?
Biorąc pod uwagę specyfikę Filmwebu, to bardzo trudne pytanie. Zdecydowaną większość odsłon portalu generuje baza, więc żeby udzielić odpowiedzi, należałoby zajrzeć do rankingu TOP 500, gdzie można znaleźć najlepiej oceniane i najpopularniejsze filmy zdaniem naszej społeczności.
Mam wrażenie, że recenzje i opinie użytkowników dostępne na Filmwebie bardziej wpływają na zachowania widzów, aniżeli recenzje znanych krytyków filmowych.
Jeżeli chodzi o opiniotwórczość, to recenzje cenionych krytyków są na pewno o wiele bardziej istotne. Jeżeli jednak chodzi o mechanizm wysyłania widzów do kina, to zdanie innych widzów jest kluczowe. To zrozumiałe – jako widzowie szukamy po prostu nie tyle rekomendacji od znawców, choć te także pełnią istotną rolę w pozytywnym zjawisku, jakim jest poniekąd snobizm kulturalny, ale głównie od widzów podobnych do nas. Chociażby od naszych znajomych, których gust pokrywa się z naszym. Ileż to filmów zmiażdżonych przez krytykę odniosło sukces komercyjny, a ile wspaniałych wartościowych produkcji wychwalanych przez filmoznawców poniosło sromotną finansową klęskę? Dlatego też reklama szeptana jest najlepszą formą reklamy, tylko że tej – wbrew powszechnym ofertom firm promujących sprzedaż tego rodzaju promocji – nie da się kupić. Ludzie nie są głupi i od razu rozpoznają, kiedy próbuje się ich oszukać. A skutek zwykle jest odwrotny od zamierzonego.
Czy wykorzystując know-how, planujecie kiedykolwiek uruchomić inny projekt w internecie?
Mamy bardzo ambitne plany rozwoju Filmwebu. Ale to jeszcze nie jest moment, aby o tym mówić. Jestem jednak przekonany, że w niedługim czasie będzie o nas głośno. Z rzeczy bieżących, ale bardzo ważnych dla rozwoju portalu i naszej społeczności – to jeszcze w lutym wprowadzimy nowy player do wszystkich materiałów wideo, a w następnych miesiącach gruntownie przebudujemy profil użytkownika, dodając do niego kilka bardzo ciekawych funkcji.
Co mógłbyś poradzić osobom, które myślą o działalności w sieci? Na co powinny zwrócić szczególną uwagę?
Nie wierzę, że motorem budowania udanych projektów w sieci, może być wyłącznie chęć zysku. Najlepszym dowodem jest to, że absolutna większość internetowych sukcesów została zbudowana przez pasjonatów i zapaleńców, a nie korporacje, dopiero w zaawansowanych etapach rozwoju wspartych przez zewnętrzne fundusze. Jeśli płonie w Tobie ogień, jesteś zdeterminowany, nie baczysz na przeszkody i dążysz do celu, nawet jeśli wymaga on pracy po kilkanaście godzin dziennie i nawet wtedy, gdy nikt nie wierzy, że może Ci się udać, to prawdopodobnie jesteś jednym z tych, którzy mogą zmienić świat.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Grzegorz Marynowicz, Bankier.pl