Andrzej Rychard: Dzień dobry.
CS: Podsumujmy ów 2010 rok politycznie, ale również kończy się dekada… Zacznijmy od dekady. Ciekawa to była dekada?
AR: Ciekawa. To była moim zdaniem zasadnicza dekada dla jak gdyby takiej drugiej fazy transformacji, ponieważ pokonaliśmy kryzys na samym początku tej dekady. Nie ten kryzys światowy, tylko nasz, wlokący się za nami praktycznie od poprzedniej gospodarki nakazowo-rozdzielczej i zaczęliśmy iść do przodu. I powiedziałbym, że to jest dekada indywidualnej przedsiębiorczości, dekada tego wszystkiego, co powoduje, że Polska była przez pewien czas tą „zieloną wyspą”, wciąż jeszcze nie najgorzej sobie radzi. Dekada wielkiej aktywności obywateli, głównie w rolach producentów.
CS: Czyli co? Sami sobie powinniśmy bić brawo?
AR: Myślę, że powinniśmy bić brawo tym, o których gazety nie piszą, media nie mówią, którzy nie są na pierwszych stronach gazet, a którzy są często w jakiś małych miejscowościach. Prowadzą niewielkie biznesy. To była dekada tych ludzi - oni popchnęli gospodarkę do przodu.
CS: Skupmy się teraz na owych ludziach, o których piszą gazety, którzy pokazują się w telewizji i którzy robią politykę w Polsce i skupmy się na 2010 roku, zdominowanym przez katastrofę w Smoleńsku…
AR: I tak będzie długo… Proszę sobie przypomnieć, z jaką ochoczością wszystkie strony politycznego konfliktu w Polsce zaraz po takim wygaszeniu tego konfliktu, przez pierwszy tydzień - dwa tygodnie góra, wskoczyły z powrotem w te stare koleiny. Ta katastrofa też została włożona w te koleiny.
CS: Co pokazuje, że tak naprawdę, że nie ma już takiego wydarzenia, które mogłoby zmienić w znaczący sposób styl uprawiania polityki w Polsce.
AR: Pokazuje, że nie ma czegoś takiego, ale pokazuje też, że ta katastrofa będzie jeszcze bardzo długo tkwiła, ponieważ myśmy jej do końca, tak naprawdę nie przeżyli. Przez to, że została od razu zawłaszczona przez ten konflikt i spór polega na tym czy jest pan za krzyżem czy jest pan przeciwko obrońcom krzyża, że wszystko jest od razu zdefiniowane i podzielone - tak naprawdę nie było szansy na głębsze, moralne przeżycie sensu tej katastrofy, a to jest dosyć poważna rzecz, która odciśnie się jeszcze, w moim przekonaniu, w odłożony sposób.
CS: W jaki sposób może to na nas jeszcze się odciskać?
AR: Wie pan, bardzo bym się bał tutaj jakichkolwiek przewidywań, ale ja sądzę, że na pewno nie starczy włożenie tej katastrofy w koleiny starego i tradycyjnego sporu politycznego. Ona może się odciskać w bardzo różny sposób. My możemy się zacząć, w którymś momencie zacząć zastanawiać - może to akurat nie jest ten rodzaj refleksji, o który by tutaj najbardziej chodziło - ale gdyby nie ta katastrofa, to polska scena polityczna mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Zaczynając od tego, że gdyby nieżyjący, świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński przegrał wybory w wyborach, to kto wie, co by się wtedy działo z PiSem? Czy PiS wtedy by w ogóle istniał? Jakby wyglądała cała ta scena? Czy powstałoby coś takiego co się nazywa Polska Jest Najważniejsza… Mnie nawet nie chodzi o tego typu efekty, mi chodzi o tego rodzaju, że my pewnie będziemy bardzo długo odbudowywać to, że na przykład cała góra polskiej armii, wykształceni w zachodnich uczelniach, których my nie mamy tak szybko kim zastąpić - ich też nie ma. My o tym wszystkim nie mówimy i nie lubimy się nad tym zastanawiać. Wiele osób mówi „och, znowu ta katastrofa smoleńska, jak długo można?” - przez to właśnie, że ona jest elementem konfliktu politycznego. Na spokojną refleksję nie ma czasu. No, ale cóż - jak to się mówi, życie musi jakoś iść do przodu…
|
CS: Zostawiając katastrofę smoleńską na boku, wyjmując ją poza nawias - 2010 rok, to był rok kogo? Bądź też czego?
AR: To był rok pewnej próby rozbijania skostniałej sceny politycznej. Też w jakimś pewnie związku z tą katastrofą, o której mówiliśmy.
CS: No tak, bo pewnie nie ma takiego wydarzenia, ani takiej osoby, której można by było nie połączyć z katastrofą.
AR: No, ale na przykład mieliśmy te dwie próby. Pierwszą próbę Janusza Palikota i drugą próbę stowarzyszenia o dotychczasowej, wciąż jeszcze nazwie Polska Jest Najważniejsza, które pewnie o innej nazwie będzie zarejestrowane. To były próby, którym różnie można wróżyć, bo chyba Palikot troszeczkę po pierwszym impecie stracił tę siłę uderzenia…
CS: Przeliczył się?
AR: Myślę, że nie. Raczej ograniczył swój program. W pewnym momencie z tego wszystkiego, co mówił w Sali Kongresowej, zostawił tylko dość płaski, taki uproszczony antyklerykalizm. To jest za mało, żeby na tym zbudować program.
CS: A Polska Jest Najważniejsza? Im się uda?
AR: Polska Jest Najważniejsza ma, moim zdaniem, większe szanse, ale tutaj wszystko zależy od tego, na ile będą w stanie uzyskać jakiegoś wsparcia w strukturach terenowych. To jest, jak już wiele osób mówiło, bardzo mozolny proces budowania struktur partyjnych. Bez tego nie da się zaistnieć na scenie ogólnopolskiej.
CS: Czy ten rok do dobrych będzie mógł zaliczyć Donald Tusk i PO?
AR: Wciąż jeszcze tak. Natomiast Donald Tusk, o ile okazał się być mistrzem w zdobywaniu i otrzymywaniu władzy, o tyle do końca jeszcze nie odpowiedział na pytanie, po co tę władzę ma.
CS: No wielu powiedziałoby, że ma tę władzę po to, żeby zdobyć ją w przyszłej kadencji.
AR: Tak, ale ile tak można? W ten sposób można zaraz po kolejnych wyborach mówić, że nie możemy nic zrobić, bo się musimy przygotowywać do następnych. I tak w Polsce ta polityka funkcjonuje i usprawiedliwienie nierobienia czegokolwiek czy też niezrobienia pewnych istotnych reform - nie mówię, że to jest niezrobienie czegokolwiek - tym, że zaraz będą wybory, no na dłuższą metę przestaje działać… To pytanie „po co?” będzie stawało przed Donaldem Tuskiem i jego rządem coraz bardziej wyraźnie.
CS: Czyli słowo „zaniechanie” jest tam gdzieś bardziej w pobliżu Donalda Tuska?
AR: Tak. Ja myślę, że Donald Tusk jest coraz bliższy odpowiedzi na to pytanie, dlaczego pewnych rzeczy nie zrobił i tak naprawdę ten rząd jest trzymany właśnie w dużej mierze tą aktywnością tych ludzi, którzy… Wie pan, ja tak naprawdę myślę, że jakby poszedł pan do nich po ankietę i zadał pan pytanie „czy pan ufa rządowi”, to ci przedsiębiorcy by odpowiedzieli „nie, niespecjalnie”, ale jednocześnie na poziomie zachowań oni ufają w tym sensie, że się nie wycofują z gospodarki. Oni dalej działają, dalej te swoje firmy prowadzą. I to oni ten rząd podtrzymują, jeśli tak można powiedzieć, pośrednio i oni dają ten wzrost, który pozwala Donaldowi Tuskowi odsuwać trochę w przyszłość konieczność reform i czynić jak gdyby świadomie z antyprogramu program. Z antyprogramu, mówię dlatego, bo Polacy mają dość reform. To może, w którymś momencie przestać działać. I myślę, że rok 2011 może być rokiem, w którym trzeba będzie rzeczywiście zobaczyć jaka jest zawartość tej ofensywy legislacyjnej, o której słyszeliśmy.
CS: Która miała być jesienią i jak mówią złośliwi - jesień była za krótka po prostu…
AR: Być może tak, ale pamiętajmy o tym, że luty jest jeszcze krótszy.
CS: Nie da się chyba mówić o Jarosławie Kaczyńskim jako o prezesie PiSu bez nawiązywania do Smoleńska?
AR: No nie da się, tym bardziej, że on z katastrofy smoleńskiej i z pielęgnowania pamięci o bracie uczynił chyba główny element swojego posłannictwa. Jego to bardziej interesuje niż bieżąca polityka i tak jak powtarzam, to między innymi jest przyczyną wyłonienia się tego organizmu o nazwie Polska Jest Najważniejsza.
CS: Dla PiSu to jest równia pochyła w tym momencie?
AR: Nie widzę właściwie żadnego elementu, który tę równie mógłby zatrzymać, ale też ona jest w bardzo niewielkim stopniu pochyła. Wbrew oczekiwaniom i przewidywaniom wielu osób, ten zasadniczy elektorat PiSu jest w stanie wytrzymać chyba wszystko, co wymyśli prezes.
CS: Profesor Andrzej Rychard, Polska Akademia Nauk, dziękuję bardzo.
AR: I ja dziękuję bardzo



























































