Polska jest zależna od państw należących do programu ELSA w zakresie dostępu i produkcji najnowocześniejszej broni o zasięgu do 3 tys. km – czytamy w opublikowanym raporcie Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) w Londynie.


W dokumencie przeanalizowano i opisano możliwości wykorzystania precyzyjnych systemów uderzeniowych dalekiego zasięgu (Deep Precision Strike, DPS) przez Polskę, Niemcy, Francję i Wielką Brytanię, opierając się na wypowiedziach przedstawicieli rządów i wojska. Te cztery kraje, wraz z Włochami i Szwecją, tworzą międzynarodowy program ELSA (European Long Strike Approach), czyli europejskiej broni bazowania lądowego o zasięgu ponad 1000 km. Inicjatywa ta została zapoczątkowana podczas szczytu NATO w Waszyngtonie w 2024 r.
Analitycy z londyńskiego think tanku zwrócili uwagę, że wszyscy partnerzy z programu ELSA mają pewne doświadczenie, z wyjątkiem Polski, we wdrażaniu i rozwoju systemów rakietowych dalekiego zasięgu do celów konwencjonalnych lub nuklearnych. Szczególnie podkreślili oni doświadczenie Wielkiej Brytanii i Francji, które dysponują „narodowym odstraszaniem nuklearnym”. Ponadto Paryż posiada „dojrzały przemysł pocisków balistycznych”.
W raporcie przypomnieli, że „DPS jest obecnie uważany za europejską lukę w zakresie możliwości militarnych, charakteryzującą się nadmiernym poleganiem na zdolnościach obrony powietrznej i niemal całkowitym brakiem broni wystrzeliwanej z lądu o pożądanym (dalekim) zasięgu”.
Polska dąży do rozwoju zdolności ataku lądowego o dalekim zasięgu
Eksperci zwrócili uwagę, że Polska dąży do rozwoju zdolności ataku lądowego o dalekim zasięgu, biorąc pod uwagę bliskość Rosji i pogarszające się relacje między NATO a Moskwą.
Przypomnieli, że w 2013 r. ówczesny premier Donald Tusk przedstawił koncepcję „polskich kłów”, czyli inwestycji w nowoczesny system wojskowy. „Polska od tego czasu rozwinęła te zdolności, głównie w powietrzu i na lądzie, poprzez zakup systemów ALCM (pocisków manewrujących – PAP) i program modernizacji artylerii Homar. Ten ostatni jednak prawdopodobnie mieści się poniżej minimalnego zasięgu ambicji NATO w zakresie DPS” – ocenili autorzy raportu.
Według przeprowadzonej analizy Polska zakupiła m.in. w 2014 r. 40 amerykańskich pocisków manewrujących JASSM o zasięgu ponad 370 km, które mogą być wykorzystane przez myśliwce F-16, a w 2016 r. kolejne 70 pocisków o wydłużonym zasięgu do ponad 930 km. Przypomniano, że w maju 2024 r. Polska podpisała umowę na zakup „kilkuset” dodatkowych pocisków JASSM, których dostawy spodziewane są między 2026 a 2030 rokiem.
W IISS stwierdzono, że polski program Homar zakładał, że polski przemysł zbrojeniowy zaprojektuje i wyprodukuje wyrzutnie rakiet, ale rząd porzucił ten plan w 2018 r. Zamiast tego zakupiono od Stanów Zjednoczonych system artylerii rakietowej HIMARS. Umowę o zakupie 20 wyrzutni, w tym dwóch szkoleniowych, podpisano w 2019 r., a pierwsza dostawa została zrealizowana w 2023 r. Polska wersja HIMARS, nazwana Homar-A, obejmuje system rakiet taktycznych MGM-168 (ATACMS), których szacowany zasięg wynosi 300 km.
„W 2023 r. Polska zawarła umowę ramową z Lockheed Martin na montaż komponentów HIMARS na polskich ciężarówkach Jelcz 6x6 oraz na kolejne 486 wyrzutni Homar-A, które miały zostać zmontowane w Polsce i dostarczone od 2026 r., ale do października 2025 r. umowa nie została jeszcze podpisana” – czytamy w raporcie.
Koreańskie wyrzutnie rakiet wcale nie lepsze
W dokumencie wymieniono także drugą odsłonę programu Homar, zwaną Homar-K, czyli pozyskanie od Korei Południowej 218 wyrzutni K239 Chunmoo, których dostawa rozpoczęła się w 2023 r. W kwietniu 2024 roku Polska zamówiła kolejne 72 wyrzutnie. Zamówienie to obejmowało także pocisk balistyczny CTM-290 SRBM, który ma deklarowany zasięg 290 km. Ponadto w kwietniu 2025 roku południowokoreańska firma Hanwha Aerospace i polski koncern Grupa WB uzgodniły utworzenie spółki joint venture w celu produkcji rakiet kierowanych CGR-080 dla Homar-K. Jak zauważono, na razie jednak umowa nie obejmuje CTM-290 o większym zasięgu.
W opinii IISS, zarówno konflikt w Ukrainie, jak i na Bliskim Wschodzie, pokazały, że sama strategia odstraszania jest niewystarczająca, gdyż nawet najbardziej zaawansowane systemy obrony powietrznej i przeciwrakietowej nie są w stanie zapewnić pełnej ochrony przed bronią dalekiego zasięgu. Jak podkreślono, „to wymaga osiągnięcia zdolności do przeprowadzenia odwetu”. „Zważywszy na fakt, że główne niemieckie skupiska ludności znajdują się w zasięgu rosyjskich pocisków, wiąże się to z możliwością trafienia celów (…) znajdujących się w centrum Rosji, w tym w Moskwie, położonej ok. 1600 km od granicy niemiecko-polskiej” – napisano w raporcie.
Z Londynu Marta Zabłocka (PAP)
mzb/ mal/ mhr/



























































