Lipcowe odbicie na Wall Street zatrzymało się po trzech tygodniach. Wtorkowa sesja przyniosła kontynuację wakacyjnego marazmu okraszonego nieco głębszym cofnięciem w wykonaniu Nasdaqa.


Od rozpoczęcia tegorocznej bessy na amerykańskim rynku akcji powtarza się podobna historia. Giełdowe indeksy spadają przez kilka tygodni z rzędu, po czym następują zwykle dwa lub trzy tygodnie dynamicznego odbicia. Takich zwyżek doświadczyliśmy w styczniu, marcu, maju oraz w drugiej połowie lipca.
Niedawna podbitka trwała trzy tygodnie i podniosła notowania S&P500 o blisko 14%. Ale przez poprzednie kilka sesji nowojorskie indeksy stały w miejscu, „uklepując” lokalny szczyt podobnie jak to robiły pod koniec marca czy na przełomie maja i czerwca. Rzecz jasna jest zbyt wcześnie, aby przesądzać, że i tym razem mamy do czynienia z podobnym wzorcem.
Coś jednak może być na rzeczy. We wtorek S&P500 stracił 0,42%, schodząc do poziomu 4 122,47 pkt. Dow Jones obniżył się o 0,18%, finiszując z wynikiem 32 774,41 pkt. Mocniej spadł Nasdaq, który zniżkował o 1,19%, kończąc dzień na wysokości 12 493,93 punktów.
Za głębsze cofnięcie Nasdaqa odpowiadały taniejące walory spółek technologicznych. Akcje Micron Technology potaniały o 3,6% po tym, jak ten producent chipów rozczarował kwartalną prognozą sprzedaży i odnotował osłabienie popytu na pecety i smartfony. To pociągnęło w dół całą branżę półprzewodników. Sektorowy Philadelphia Semiconductor Index zanotował spadek o 4,5%. Dzień wcześniej prognozy obniżyła konkurencyjna Nvidia .
Większego wrażenia na inwestorach nie zrobiły bardzo niepokojące dane z amerykańskiej gospodarki. Jednostkowe koszty pracy w II kwartale rosły w annnualizowanym tempie 10,8% po zwyżce o 12,7% kwartał wcześniej. To wyraźniej mocniej od oczekiwanych przez ekonomistów 9,1%. W rezultacie drugi kwartał z rzędu silnie zmalała wydajność pracy, co na dłuższą metę grozi spadkiem zysków przedsiębiorstw lub redukcją zatrudnienia w największej gospodarce świata.
To także kolejny sygnał dla Rezerwy Federalnej, aby nie wahać się przed kontynuacją 75-punkotwych podwyżek stóp procentowych. Rynek terminowy na blisko 70% wycenia prawdopodobieństwo takiego ruchu podczas wrześniowego posiedzenia FOMC. W tym kontekście kluczowe będą jednak publikowane przed środową sesją dane o inflacji CPI. Rynkowy konsensus zakłada, że w lipcu inflacja CPI spowolniła do 8,7% wobec 9,1% odnotowanych w lipcu. Nie zmienia to faktu, że wciąż byłby to jeden z najwyższych odczytów od 40 lat, znacznie przewyższający 2-procentowy cel inflacyjny Fedu.
Krzysztof Kolany