Po decyzji o likwidacji OFE zabrakło w Polsce dyskusji na temat docelowego modelu emerytalnego. A sprawa zaczyna robić się pilna, bo po roku 2020 grozi nam emerytalna katastrofa.


Systemy idealne nie istnieją. Co więcej, jako zwolennik wolnego rynku i indywidualnej odpowiedzialności za własne życie uważam, że każdy odgórnie narzucony i przymusowy system emerytalny jest szkodliwy. Ale niektóre są mniej szkodliwe od innych. Mało który jest jednak tak zły, jak obecnie panujący w Polsce, w efekcie którego praca opodatkowana jest zaporową, 40-procentową stawką podatkową.
Polska krajem socjalistów
Jestem także realistą i przyjmuję do wiadomości fakt, że większość Polaków jest socjalistami domagającymi się, aby rząd się nimi zaopiekował, gdy już nie będą w stanie pracować. W warunkach demokracji ta większość wymusza na reszcie społeczeństwa opłacanie obecnych i przyszłych emerytur, czyli potężny międzypokoleniowy transfer bogactwa. I to transfer wybitnie jednokierunkowy: im kto starszy, tym więcej zyskuje. Im kto młodszy, tym więcej straci.
Przeczytaj także
Lecz już za kilka lat z powodów demograficznych obecny pseudo-system emerytalny będzie nie do utrzymania. Mimo 33-procentowej „składki” pobieranej od wynagrodzenia brutto na „ubezpieczenia społeczne” już teraz co roku dopłacamy z naszych podatków 40 mld złotych na wypłatę emerytur z ZUS. Do tego trzeba doliczyć dofinansowanie KRUS-u (ok. 14 mld zł) oraz wydatki na emerytury sędziów, prokuratorów i mundurowych. Według statystyk OECD łączne transfery socjalne dla osób starszych pochłaniają ponad 10% polskiego PKB, a wszystkie wydatki socjalne ponad 20% PKB.
Ponieważ Polacy żyją coraz dłużej, a na rynek pracy trafia coraz mniej młodej siły roboczej (i z powodu dramatycznie niskiej dzietności z roku na rok problem ten będzie się pogłębiał), liczba emerytów będzie rosła, a liczba pracujących będzie maleć.
Do tego dojdą dwa szoki demograficzne. Wiek poprodukcyjny osiągają najliczniejsze roczniki powojennego boomu (1950-60). Równocześnie w wiek produkcyjny zaczynają wchodzić niezbyt liczne roczniki 1995-2000. Aby zobrazować skalę tego zjawiska, wystarczy zestawić dwie liczby: w latach 50. co roku rodziło się średnio 772 tys. dzieci, a w okresie 1995-2005 już tylko 384 tys. rocznie.
Przeczytaj także
Oznacza to, że na każdych dwóch nowych emerytów będzie przypadał tylko jeden nowy pracownik. Dodając do tego rosnącą przewidywaną dalszą długość życia, będzie to skutkowało szybkim wzrostem liczby emerytów przy spadku liczby pracujących, łożących na utrzymanie starszych. Na tym polega istota czekającej nas emerytalnej katastrofy.
Zmiana systemu jest nieuchronna
Nawet uwzględniając bardzo mocny spadek tzw. stopy zastąpienia (czyli relacji pierwszej emerytury do ostatniej pensji), w przypadku osób objętych reformą emerytalną z roku 1999 (optymistycznie szacuje się, że może ona wynieść ok. 30%), obecny model ZUS-owski utraci płynność finansową po roku 2020. Jeśli nic się nie zmieni, trzeba będzie podjąć decyzję albo o bardzo mocnym wzroście podatków, albo o realnej obniżce świadczeń emerytalnych. Innych rozwiązań nie ma.
Przeczytaj także
W mojej ocenie emerytalna katastrofa jest nieuchronna, a czas na podjęcie decyzji pozwalających na jej uniknięcie już minął. Teraz można się już tylko zastanawiać, jak powinien wyglądać nowy system emerytalny, który wyłoni się po zapaści obecnego. W demokracjach jest tak, że władza podejmuje właściwe decyzje dopiero wtedy, gdy wyczerpie wszystkie pozostałe możliwości. Tylko w czasie ekstremalnego kryzysu uda się wymusić na roszczeniowym społeczeństwie nowe zasady i odesłać na śmietnik obowiązujący w całej Europie model państwa opiekuńczego.
Zanim do tego dojdzie, mamy czas na zastanowienie i dyskusję nad nowymi rozwiązaniami. Według mnie zdrowy model emerytalny powinien bazować na pięciu fundamentalnych zasadach.
1. System emerytalny powinien być jak najmniej szkodliwy – czyli generować jak najniższe koszty dla pracującej części społeczeństwa i nie obiecywać wysokich świadczeń. Wiara w „zapewnioną przez państwo” wysoką emeryturę prowadzi do spadku aktywności zawodowej i zniechęca do rozwoju osobistego. Ale przede wszystkim skutkuje zanikiem odpowiedzialności za własne życie i rozpowszechnianiem postaw roszczeniowych. A w konsekwencji spadkiem dzietności – bo po co męczyć się z wychowaniem potomstwa, skoro na starość zaopiekuje się nami ZUS.
2. Rola państwa powinna być ograniczona do minimum. Rząd centralny nie powinien gwarantować jakichkolwiek emerytur. A jeśli już, to co najwyżej w zakresie absolutnego minimum zapewniającego byt. Punktem odniesienia może być „minimum socjalne” szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych na 1078,77 zł dla „jednoosobowego gospodarstwa emeryckiego”. Przy obecnych trendach demograficznych na więcej nas po prostu nie stać.
3. Świadczenia emerytalne zapewniane przez państwo powinny być równe dla wszystkich. Nie ma żadnego powodu, aby z tytułu płacenia wyższych „składek” ktoś miał potem otrzymywać wyższą emeryturę. Tak samo jak z powodu płacenia wyższego podatku dochodowego czy VAT-u, nie przysługuje pierwszeństwo w państwowym szpitalu czy w sądzie.
4. Trzeba ludziom powiedzieć, że każdy jest odpowiedzialny za siebie. Że twój poziom życia po okresie aktywności zawodowej będzie zależeć od indywidualnie zgromadzonych oszczędności. Rolą rządu może być ustalenie ram prawnych i ewentualnie pewnych preferencji podatkowych, ułatwiających gromadzenie oszczędności emerytalnych. A czy to będą fundusze inwestycyjne, akcje, obligacje czy też nieruchomości bądź złoto, powinno być prywatną sprawą każdego obywatela.
Przeczytaj także
5. Reguły i podstawowe zasady funkcjonowania systemu muszą być stałe w czasie i takie same dla każdego obywatela. W uczciwym systemie nie ma miejsca na przywileje dla grup zawodowych. Sytuacja, w której w zależności od tego, czy jesteś rolnikiem, policjantem, czy górnikiem masz inne zasady, jest absolutnie niedopuszczalna.