Potwornie wysoka inflacja cenowa sprawiła, że Indeks Nędzy dla Polski osiągnął najwyższą wartość od 17 lat. W kolejnych miesiącach wskaźnik ten powinien jednak znacząco się obniżyć.


To nie statystyki PKB czy produkcji przemysłowej – aczkolwiek też istotne – najlepiej oddają stan koniunktury odczuwany przez większość ludzi. Owszem, z już praktycznie zerowej realnej dynamiki sprzedaży detalicznej czy szybko malejącej dynamiki produkcji przemysłowej ekonomiści snują swoje opowieści na temat stanu gospodarki. Ale nie są to statystyki, które mają bezpośredni i decydujący wpływ na życie przeciętnego zjadacza chleba.
Od dekad usiłuje się konstruować wskaźniki, które gorzej lub lepiej będą odzwierciedlać poziom życia w danym społeczeństwie. Ale tak naprawdę to ludzie na ogół postrzegają swój dobrobyt w standardach relatywnych. Krótką mówiąc, czy jest lepiej, czy gorzej, niż było kiedyś. A co ma decydujący wpływ na ocenę stanu gospodarki? Zazwyczaj są to dwie fundamentalne kwestie. Po pierwsze koniunktura na rynku pracy – czyli łatwość znalezienia płatnego zajęcia. Po drugie, jaka jest siła nabywcza zarobionych pieniędzy – czyli co mogę sobie za to kupić.
Zmiany trendów polskiej nędzy
Tu w sukurs przychodzi pewien stary i bardzo prosty (by nie rzecz, że wręcz prymitywny) wskaźnik, jakim jest Indeks Nędzy. Miernik ten powstaje poprzez zsumowanie rocznego wzrostu cen detalicznych (CPI) oraz stopy bezrobocia. W Bankier.pl na potrzeby tego wskaźnika użyliśmy GUS-owskiego wskaźnika cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) oraz stopy bezrobocia BAEL publikowanej przez Eurostat.
Interpretacja tego wskaźnika jest banalnie prosta: im wyższy IN, tym gorsza jest odczuwalna przez ludzi koniunktura gospodarcza. Ponieważ obie jego składowe (tj. inflacja i bezrobocie) są zjawiskami negatywnymi i nie jest dobrze, gdy rosną. Wysokie wskazania Indeksu Nędzy mówią, że praca jest trudno dostępna lub że pieniądze szybko tracą siłę nabywczą.

Podatkowy rozkład jazdy i wskaźniki kadrowo-płacowe na 2023. Ściąga dla przedsiębiorcy
Od stycznia 2023 r. zmieniły się wskaźniki kadrowo-płacowe. Prezentujemy najważniejsze zmiany. I zachęcamy do pobrania pliku pdf. Pobierz e-book bezpłatnie lub kup za 20 zł.
Masz pytanie? Napisz na marketing@bankier.pl


We wrześniu i październiku 2022 roku Indeks Nędzy dla Polski sięgnął 20,9 punktów i były to najwyższe wartości od kwietnia 2005 roku. Przebite zostały lokalne szczyty z lat 2012-13, gdy pisanie o „polskiej biedzie” było zajęciem szczególnie popularnym. Na szczęście nie wróciliśmy do czasów z początku XXI wieku, gdy w Polsce panowało 20-procentowe bezrobocie i ruszała wielka fala emigracji zarobkowej.
O ile dwie dekady temu głównym winowajcą bardzo wysokich odczytów Indeksu Nędzy było wysokie bezrobocie, tak teraz za prawie całość wzrostu tego wskaźnika odpowiadała najwyższa od ćwierć wieku inflacja CPI. I tu mam dla Państwa dwie dobre wiadomości. Po pierwsze to, że roczna dynamika CPI od listopada zaczęła się obniżać i według wszelkich prognoz do końca 2023 roku zapewne spadnie do wartości jednocyfrowych, ciągnąc za sobą w dół także Indeks Nędzy.
A po drugie na podstawie badań aktywności zawodowej ludności (BAEL) możemy powiedzieć, że bezrobocie w Polsce praktycznie nie istnieje. Według Eurostatu w listopadzie (to ostatnie dostępne dane) wyniosło ono zaledwie 3,0%, co było drugim najniższym wynikiem w krajach Unii Europejskiej. Z kolei dane rządowe za grudzień pokazały odczyt na poziomie 5,2%, co także jest jednym z najniższych wyników od czasu rozpoczęcia ujawniania ukrytego bezrobocia w ramach transformacji ustrojowej z początku lat 90.h XX wieku.
Wiele wskazuje na to, że także w nadchodzących miesiącach polski Indeks Nędzy będzie się sukcesywnie obniżał za sprawą malejącej inflacji CPI. (Uwaga: spadek inflacji nie oznacza spadku cen. Do tego potrzebowalibyśmy dopiero deflacji, na którą raczej się nie zanosi). Niestety, w drugą stronę będzie zapewne oddziaływał wzrost stopy bezrobocia wynikający z trwającego spowolnienia gospodarczego. Większość ekonomistów stawia jednak na scenariusz „miękkiego lądowania” i liczy, że nawet łagodna recesja w polskiej gospodarce nie doprowadzi do znaczącego wzrostu stopy bezrobocia.
Jeśli więc wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za rok Indeks Nędzy dla Polski powinien powrócić do wartości jednocyfrowych. Oczywiście o ile tylko nikt nie wywróci dezinflacyjnego stolika albo też „miękka” recesja nie zamieni się w recesję „twardą” ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami dla rynków pracy. Tak czy inaczej, powrót do odczytów z lat 2018-19 rzędu 5-6 punktów obecnie wydaje się być marzeniem ściętej głowy.