Po poniedziałkowym szoku na rynki finansowe powrócił spokój. Giełdy nowojorskie zakończyły wtorkową sesję neutralnie pomimo odrzucenia „porozumień ostatniej szansy” zarówno przez stronę grecką jak i europejską.


Jeszcze kilka dni temu wydawałoby się, że taka decyzja wywoła panikę na rynkach. A teraz oficjalnie i niemal na 100% możemy powiedzieć, że grecki bailout dobiegł końca i że podatnicy strefy euro przestali zrzucać się na ratowanie niemieckich i francuskich banków (proceder znany jako „ratowanie Grecji”). W ostatnim dniu jego obowiązywania grecki rząd odrzucił unijną propozycję „ostatniej szansy”, a eurogrupa nie zgodziła się na nowe proozycje Aten.
Nie oznacza to, że grecka saga została zamknięta. To raczej przejście do kolejnego tomu, w którym do akcji wejdzie MFW (jutro rozpocznie procedurę uznania greckich zobowiązań za „przeterminowane”). Potem na scenie pojawią się greccy wyborcy, którzy w niedzielnym referendum wreszcie będą mieli szansę zadecydować o losach kraju. Po nich do gry wejdzie Europejski Bank Centralny, któremu Grecja w lipcu musi oddać 3,5 mld euro. Będzie ciekawie.
Jednak póki co inwestorzy wydają się być uspokojeni i liczą, że niewypłacalna Grecja w strefie euro lub nawet euroland bez Grecji to nie koniec świata. Tak można rozumieć wtorkową reakcję Wall Street, gdzie S&P500 zyskał 0,26%, Nasdaq 0,58%, a Dow Jones tylko 0,13%. Nowojorskie indeksy nie utrzymały jednoprocentowej zwyżki wywołanej informacją o możliwym porozumieniu Aten z wierzycielami.
Nieco gorzej wygląda sytuacja na amerykańskim rynku akcji w dłuższym horyzoncie czasowym. W czerwcu S&P500 i Dow Jones straciły po przeszło 2%, kończąc półrocze w pobliżu 3-miesięcznych minimów. Tracąc 0,2% w drugim kwartale S&P500 przerwał serię dziewięciu z rzędu kwartałów kończonych na plusie. Okres ostatnich trzech miesięcy z zyskiem 1,8% zamknął Nasdaq, a Dow Jones obniżył się o 0,9%.
Krzysztof Kolany




























































