Wszystko zaczęło się od złomowiska i handlu poradzieckim sprzętem. Dziś CSG, czeski holding zbrojeniowy, sam produkuję między innymi amunicję, systemy rakietowe i artyleryjskie czy sprzęt pancerny. Spora część trafia na ogarniętą wojną Ukrainę, która nie wybrzydza i kupuje, a wraz z tymi zakupami holding miliardera Michała Strnada rośnie i to rośnie w oczach.


Czechoslovak Group, jak sama nazwa wskazuje, działa przede wszystkim u naszych obu południowych sąsiadów, ale oprócz zakładów w Czechach i na Słowacji, ma również fabryki w Niemczech, Indiach, Włoszech, Serbii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, których produkty kupują państwa z całego świata, głównie jednak z NATO.
Ciężarówki tatra, armatohaubice Morana, wyrzutnie rakietowe RM-70 - które spotkać możemy także w polskiej armii. Łącznie ponad 100 firm z sektora zbrojeniowego i okołozbrojeniowego, w tym takie perełki jak część legendarnego Remingtona produkuje i zarabia dla Czechów.
Na broni się zarabia, bo w końcu zawsze wybuchnie jakaś wojna…
Czechoslovak Group rośnie jak na drożdżach, w końcu cała Europa, ale także i Azja pompują coraz większe pieniądze w zbrojeniówkę. Holding kontrolowany przez miliardera Michala Strnada zamknął rok rekordowym zyskiem na poziomie 526,1 mln euro (576 mln dolarów). To aż 202% więcej niż rok wcześniej.
Przychody też poszybowały i to aż o 131%, osiągając 4 mld euro. A to jeszcze nie wszystko, bo w wynikach uwzględniono tylko jeden miesiąc działalności Kinetic Group, czyli producenta amunicji, którego Czesi dopiero co kupili. Gdy dorzucić do tego pełne 12 miesięcy oraz sytuację geopolityczną można powiedzieć z przekonaniem graniczącym z pewnością, że przyszłoroczne wyniki będą jeszcze lepsze, a i w rankingu SIPRI Czesi wskoczą na wyższą pozycję.
Są pieniądze za amunicję, skorzysta więc ich producent
Minister spraw zagranicznych Czech Jan Lipavsky poinformował w czwartek, że czeska inicjatywa amunicyjna ma dodatkowe finansowanie z Kanady, Norwegii, Danii i Holandii. Czescy politycy zapewniają, że w tym roku przekażą Ukrainie półtora miliona wielkokalibrowych pocisków artyleryjskich.
Zdaniem szefa dyplomacji, który uczestniczy w posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych NATO w Brukseli, zgromadzone środki finansowe pozwalają realizować dostawy dla Ukrainy do września. Każdego miesiąca na Ukrainę ma trafiać 125 tys. pocisków.
W 2024 r. Praga zgromadziła wśród sojuszników finanse na zakup ponad 1,5 mln sztuk amunicji, w tym najbardziej potrzebne wielkokalibrowe pociski artyleryjskie 155 mm. Zdaniem czeskiego ministra pozwoliło to zmniejszyć przewagę Rosji na polu walki.
AO/PAP



























































